Chciałabym
zaprosić Was na nowego bloga, który powstał po połączeniu pomysłu
mojego i pomysłu małejW. Pojawił się już prolog, pierwszy rozdział w
roboczych, a nad kolejnymi już myślimy. Mam nadzieję, że blog trafi w
wasze gusta. Zapraszam do czytania i oczywiście komentowania.
Chciałybyśmy prosić byście wyrażali swoje opinie ponieważ chcemy
wiedzieć co zmienić, poprawić... :)
piątek, 19 września 2014
sobota, 19 lipca 2014
LBA
Zostałam nominowana do LBA co mnie niesamowicie zdziwiło. Chciałam bardzo podziękować za to wyróżnienie! ;)
Nominacja od: http://why-are-you-doing-this-one-direction.blogspot.com/
Pytania
1. Jak masz na imię?
Monika
2. Twój ulubiony gatunek filmowy?
Fantasty
3. Ile masz lat?
18
4. Kiedy masz urodziny?
27.12
5. Od kiedy piszesz bloga?
Zależy którego. ;) Tego od 22 stycznia.
6. Co zainspirowało Cie do pisania bloga?
W sumie to nie umiem określić co to było.
7. Ulubieniec z 1D?
No ba, że Nialler.
8. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka?
Ogólnie to całe 1D.
9. Czy rozdziały na blogu dodajesz na bieżąco?
Tak.
10. Drugie imię?
Patrycja
Nominacja od: http://why-are-you-doing-this-one-direction.blogspot.com/
Pytania
1. Jak masz na imię?
Monika
2. Twój ulubiony gatunek filmowy?
Fantasty
3. Ile masz lat?
18
4. Kiedy masz urodziny?
27.12
5. Od kiedy piszesz bloga?
Zależy którego. ;) Tego od 22 stycznia.
6. Co zainspirowało Cie do pisania bloga?
W sumie to nie umiem określić co to było.
7. Ulubieniec z 1D?
No ba, że Nialler.
8. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka?
Ogólnie to całe 1D.
9. Czy rozdziały na blogu dodajesz na bieżąco?
Tak.
10. Drugie imię?
Patrycja
piątek, 13 czerwca 2014
WAŻNE!
Więc.. postanowiłam zrobić cos w stylu spisu. Ułatwi to życie mi jak i wam. Można zgłaszać blogi o One Direction ale i o innym zespołach itp.
Na: http://all-our-life.blogspot.com/ - po prawej stronie znajdziecie zakładki 'Zgłaszanie do spisu.' jak i sam 'Spis.'
Zachęcam do zgłaszania się! ;)
Na: http://all-our-life.blogspot.com/ - po prawej stronie znajdziecie zakładki 'Zgłaszanie do spisu.' jak i sam 'Spis.'
Zachęcam do zgłaszania się! ;)
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Czas na zmiany.
Chwilę po mnie, w pokoju zjawił się Liam. Przez chwilę przystanął w progu i przyglądał się temu, jak wkładam ubrania do plecaka. Po chwili ruszył w moją stronę i dosłownie wyrwał mi koszulkę z dłoni.
- Co ty robisz? - Zapytał zszokowany.
- Przepraszam, nie powinno mnie tu być. - Odparłam i odebrałam swoje ubranie.
- Co ty mówisz? Ja chcę żebyś tu była. - Krzyknął i chwycił mój nadgarstek. - To przez Nialla? Coś ci nagadał? - Lekko mną szarpnął.
Przez chwilę patrzyłam na jego twarz, na której malowały się mieszane uczucia. Widziałam w jego oczach smutek ale po chwili zastępowała go złość by następnie powrócić do wyrażania żalu.
- Nie, to ja. Ja nie chcę tu być. - Odparłam z trudem.
Wyrwałam rękę z uścisku, który zelżał. Przez kilka sekund patrzyłam jeszcze na jego twarz, lecz po chwili nie wytrzymałam i zwróciłam wzrok na plecak, do którego wkładałam właśnie ostatnie rzeczy. Zamknęłam go i zarzucając na ramię zbiegłam po schodach, następnie wybiegając z domu. Minęłam po drodze Harry'ego, który wyglądał na nieźle zdziwione. Słyszałam jeszcze jak Payne krzyczy moje imię chcąc mnie zatrzymać ale nie udało mu się to. Na dworze było chłodno, skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i szłam przed siebie. Po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać łzy. Niall miał rację, powinnam dać Liamowi spokój. Jestem tak głupia, nawet nie umiem przyjąć pomocy. Po śmierci babci nauczyłam się samodzielności, nie miałam nikogo kto mógłby mi pomóc więc liczyłam tylko na siebie. Tak już zostało i najwyraźniej nie ma zamiaru się zmieniać. Kopnęłam kamyk, który leżał na chodniku. Poleciał dośc daleko, zatrzymał go but osoby, która stała na środku chodnika. Była to dziewczyna, zdradzały to jasne blond włosy, które sięgały jej do pupy i profil, którym do mnie stała. Twarzą była zwrócona w stronę mojego domu. Trochę mnie to przeraziło ale wzruszyłam ramionami, otarłam łzy i podeszłam do niej.
- Co robisz? - Zapytałam podążając za jej wzrokiem.
- Przyglądam się. - Odprała nieobecnym głosem.
- Czemu?
- Zawsze chciałam mieć taki dom. Ganek, na którym mogłabym przesiadywać, duże okna, przez które może wpadać światło słoneczne. W środku też musi być piękny. - Westchnęła rozmarzona.
- Może chcesz sprawdzić? - Zapytałam, a ona na mnie spojrzała. - To mój dom. - Rzuciłam obojętnie i ruszyłam w stronę drzwi.
Dziewczyna przez chwilę stała w miejscu lecz kilka sekund później już była obok mnie.
- Zapraszam. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi.
Blondynka weszła do środka i zaczęła się rozglądać. Jej usta rozszeżały się, a oczy błyszczały. Przeszła do salonu i obróciła się wokół swojej osi.
- Tak.. zwyczajnie. - Uśmiechnęła się.
- To nadaje mu uroku. - Odparłam przejeżdżając dłonią po oparciu kanapy.
- W ogóle jestem Sisi. Nie lubię pełnego imienia więc po prostu Sisi. - Uśmiechnęła się, wyciągając w mojas tronę dłoń.
- Kim. Pełne imię jest pogmatwane. - Odparłam u uścisnęłam jej rękę. - Może herbaty czy coś?
- Wiesz co, wody, jeśli mogłabym prosić. - Dziewczyna usiadła na kanapie i rozglądała się po ścianach. - Mieszkasz tu sama?
- Tak, babcia zmarła.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Nic się nie stało. - Posłałam jej lekki uśmiech.
Siedziałyśmy tak do później nocy. Zaproponowałam Sisi nocleg, na który się zgodziła. Było późno, a ja nie chciałam jej wysyłać do domu, w którym jak wynikało z jej opowieści, nie działo się zbyt dobrze. Poza tym, nie wiem czy wytrzymałabym samotną noc w domu. Obie usnęłyśmy na kanapie, oglądając jakieś romansidła.
Obudziłam się około czwartej. Zdenerwowana tak wczesną godziną pobudki, przeszłam do kuchni. Z blatu zebrałam telefon i odblokowałam go. Przejrzałam powiadomienia, które od jakiegoś czasu widniały na moim ekranie. Nudziłam się więc zaczęłam przeglądać książkę telefoniczną. Na dłużej zatrzymałam się przy numerze Liama. Miałam ochotę do niego zadzwonić i przeprosić za moje zachowanie, dodatkowo poprosić żeby przyjechał i mnie przytulił ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Przynajmniej dopóki nie zacznę przyjmować pomocy od ludzi chcących mi ją dać. Przejechałam jeszcze w dół i kliknęłam na zieloną słuchawkę obok kontaktu. Przyłożyłam telefon do ucha i nasłuchwiałam sygnału.
- Słucham? - Usłyszałam zachrypnięty i zaspany głos.
- Niall... - Szepnęłam nie wiedząc czemu właściwie dzwonię.
- Kim? - Zapytał, lekko się rozbudzając.
- Niall proszę cię, przyjedź do mnie. - Rzuciłam, powstrzymując łzy i rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon znów na blat. Wyszłam na dwór nie chcąc obudzić, śpiącej w salonie Sisi. Zaczęłam płakać i to tak naprawdę. Szlochałam i dławiłam się łzami, w których wypływały moje smutki. Nie wiem ile tak siedziałam ale nagle oślepiły mnie światła. Podniosłam głowę w górę i zobaczyłam szybko idącego w moją stronę chłopaka. Wstałam i rzuciłam się w jego ramiona. Na początku zdziwiony, po chwili przycisnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku swoich ramion.
- Przepraszam, jestem taką idiotką. Nienawidzę siebie, za wszystko co zrobiłam. - Szlochałam w jego ramię.
- Ja też przepraszam, zachowałem się jak debil. Nie powinienem był mówić rzeczy, które powiedziałem. - Szepnął wtulając twarz w moje włosy.
- Tęskniłam za tobą, tak cholernie.
- Ja za tobą też. Nigdy więcej już nie uciekaj. - Wziął moją twarz w swoje dłonie i zmusił bym na niego spojrzała. - Rozumiesz?
- Tak. - Szepnęłam, przytaknęłam głową i znów wtuliłam się w jego tors.
Zaciągnęłam się jego zapachem i lekki uśmiech wstąpił na moją twarz. Może jeszcze nie wszystko stracone - pomyślałam i zatraciłam się w tak utęsknionym uścisku.
- Co ty robisz? - Zapytał zszokowany.
- Przepraszam, nie powinno mnie tu być. - Odparłam i odebrałam swoje ubranie.
- Co ty mówisz? Ja chcę żebyś tu była. - Krzyknął i chwycił mój nadgarstek. - To przez Nialla? Coś ci nagadał? - Lekko mną szarpnął.
Przez chwilę patrzyłam na jego twarz, na której malowały się mieszane uczucia. Widziałam w jego oczach smutek ale po chwili zastępowała go złość by następnie powrócić do wyrażania żalu.
- Nie, to ja. Ja nie chcę tu być. - Odparłam z trudem.
Wyrwałam rękę z uścisku, który zelżał. Przez kilka sekund patrzyłam jeszcze na jego twarz, lecz po chwili nie wytrzymałam i zwróciłam wzrok na plecak, do którego wkładałam właśnie ostatnie rzeczy. Zamknęłam go i zarzucając na ramię zbiegłam po schodach, następnie wybiegając z domu. Minęłam po drodze Harry'ego, który wyglądał na nieźle zdziwione. Słyszałam jeszcze jak Payne krzyczy moje imię chcąc mnie zatrzymać ale nie udało mu się to. Na dworze było chłodno, skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i szłam przed siebie. Po moich policzkach mimowolnie zaczęły spływać łzy. Niall miał rację, powinnam dać Liamowi spokój. Jestem tak głupia, nawet nie umiem przyjąć pomocy. Po śmierci babci nauczyłam się samodzielności, nie miałam nikogo kto mógłby mi pomóc więc liczyłam tylko na siebie. Tak już zostało i najwyraźniej nie ma zamiaru się zmieniać. Kopnęłam kamyk, który leżał na chodniku. Poleciał dośc daleko, zatrzymał go but osoby, która stała na środku chodnika. Była to dziewczyna, zdradzały to jasne blond włosy, które sięgały jej do pupy i profil, którym do mnie stała. Twarzą była zwrócona w stronę mojego domu. Trochę mnie to przeraziło ale wzruszyłam ramionami, otarłam łzy i podeszłam do niej.
- Co robisz? - Zapytałam podążając za jej wzrokiem.
- Przyglądam się. - Odprała nieobecnym głosem.
- Czemu?
- Zawsze chciałam mieć taki dom. Ganek, na którym mogłabym przesiadywać, duże okna, przez które może wpadać światło słoneczne. W środku też musi być piękny. - Westchnęła rozmarzona.
- Może chcesz sprawdzić? - Zapytałam, a ona na mnie spojrzała. - To mój dom. - Rzuciłam obojętnie i ruszyłam w stronę drzwi.
Dziewczyna przez chwilę stała w miejscu lecz kilka sekund później już była obok mnie.
- Zapraszam. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi.
Blondynka weszła do środka i zaczęła się rozglądać. Jej usta rozszeżały się, a oczy błyszczały. Przeszła do salonu i obróciła się wokół swojej osi.
- Tak.. zwyczajnie. - Uśmiechnęła się.
- To nadaje mu uroku. - Odparłam przejeżdżając dłonią po oparciu kanapy.
- W ogóle jestem Sisi. Nie lubię pełnego imienia więc po prostu Sisi. - Uśmiechnęła się, wyciągając w mojas tronę dłoń.
- Kim. Pełne imię jest pogmatwane. - Odparłam u uścisnęłam jej rękę. - Może herbaty czy coś?
- Wiesz co, wody, jeśli mogłabym prosić. - Dziewczyna usiadła na kanapie i rozglądała się po ścianach. - Mieszkasz tu sama?
- Tak, babcia zmarła.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Nic się nie stało. - Posłałam jej lekki uśmiech.
Siedziałyśmy tak do później nocy. Zaproponowałam Sisi nocleg, na który się zgodziła. Było późno, a ja nie chciałam jej wysyłać do domu, w którym jak wynikało z jej opowieści, nie działo się zbyt dobrze. Poza tym, nie wiem czy wytrzymałabym samotną noc w domu. Obie usnęłyśmy na kanapie, oglądając jakieś romansidła.
Obudziłam się około czwartej. Zdenerwowana tak wczesną godziną pobudki, przeszłam do kuchni. Z blatu zebrałam telefon i odblokowałam go. Przejrzałam powiadomienia, które od jakiegoś czasu widniały na moim ekranie. Nudziłam się więc zaczęłam przeglądać książkę telefoniczną. Na dłużej zatrzymałam się przy numerze Liama. Miałam ochotę do niego zadzwonić i przeprosić za moje zachowanie, dodatkowo poprosić żeby przyjechał i mnie przytulił ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Przynajmniej dopóki nie zacznę przyjmować pomocy od ludzi chcących mi ją dać. Przejechałam jeszcze w dół i kliknęłam na zieloną słuchawkę obok kontaktu. Przyłożyłam telefon do ucha i nasłuchwiałam sygnału.
- Słucham? - Usłyszałam zachrypnięty i zaspany głos.
- Niall... - Szepnęłam nie wiedząc czemu właściwie dzwonię.
- Kim? - Zapytał, lekko się rozbudzając.
- Niall proszę cię, przyjedź do mnie. - Rzuciłam, powstrzymując łzy i rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon znów na blat. Wyszłam na dwór nie chcąc obudzić, śpiącej w salonie Sisi. Zaczęłam płakać i to tak naprawdę. Szlochałam i dławiłam się łzami, w których wypływały moje smutki. Nie wiem ile tak siedziałam ale nagle oślepiły mnie światła. Podniosłam głowę w górę i zobaczyłam szybko idącego w moją stronę chłopaka. Wstałam i rzuciłam się w jego ramiona. Na początku zdziwiony, po chwili przycisnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku swoich ramion.
- Przepraszam, jestem taką idiotką. Nienawidzę siebie, za wszystko co zrobiłam. - Szlochałam w jego ramię.
- Ja też przepraszam, zachowałem się jak debil. Nie powinienem był mówić rzeczy, które powiedziałem. - Szepnął wtulając twarz w moje włosy.
- Tęskniłam za tobą, tak cholernie.
- Ja za tobą też. Nigdy więcej już nie uciekaj. - Wziął moją twarz w swoje dłonie i zmusił bym na niego spojrzała. - Rozumiesz?
- Tak. - Szepnęłam, przytaknęłam głową i znów wtuliłam się w jego tors.
Zaciągnęłam się jego zapachem i lekki uśmiech wstąpił na moją twarz. Może jeszcze nie wszystko stracone - pomyślałam i zatraciłam się w tak utęsknionym uścisku.
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Born to die
Liam i Harry siedzieli w salonie grając w jakieś gry na konsoli, ja tymczasem wykładałam swoje rzeczy na półkę, którą przygotował mi szatyn. Skończyłam układać ostatnią koszulkę więc plecach wrzuciłam do szafy. Podeszłam do radio stojącego niedaleko i włączyłam w poszukiwaniu jakiejś ciekawej stacji. W końcu udało mi się znaleźć coś co mnie interesowało, z głośników zaczęło lecieć 'Turn me on' Davida i Nicki. Uśmiechnęłam się szeroko i w podskokach wróciłam do wielkiego lustra, które było drzwiami szafy.
Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w swoje odbicie by po chwili wczuć się w muzykę. Ciągle miałam na twarzy szeroki uśmiech, zdałam sobie sprawę, że może choć nie jest idealnie to jednak umiem się ruszać. Może tym mogłabym zarobić choć trochę pieniędzy, które w tym momencie mi się przydadzą bo muszę opłacić rachunki i kilka innych... rzeczy. Gdy byłam w połowie piosenki usłyszałam chrząknięcie. Stanęłam zaskoczona i odwróciłam się w tamtą stronę. W progu stały Harry i przyglądał mi się uważnie.
- Coś się stało? - zapytałam poprawiając włosy
- Liam cię woła. - rzucił i odwrócił się na pięcie choć wydawało mi się że przez chwilę widziałam na jego twarzy błakający się uśmiech
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę salonu, w którym siedzieli chłopcy. Jakie było moje zdziwienie gdy zorientowałam się, że siedzi tam już czwórka a nie dwójka. Podeszłam nieco zdziwiona do Liama, a on objął mnie ramieniem.
- Kim, to jest Zayn. - zaczął
- Chyba się już widzieliśmy prawda? - zapytał mulat z uśmiechem
- Taa. - mruknęłam lekko się uśmiechając
- A to jest Louis. - skonczył Li
- Kim. - uśmiechnęłam się do obu - Li, pójdę zrobić coś do jedzenia, co ty na to? - zapytałam szepcząc mu na ucho
- Nie musisz. - odparł, lecz ja się tylko uśmiechnęłam - Jesteś kochana. - dodał i cmoknął mnie w nos
Ruszyłam do kuchni, gdzie zaczęłam grzebać w szafkach i lodówce. Jak na chłopaka przystało, było pełno piwa i fast foodów. Naszczęście znalazłam kilka rzeczy, z których mogłam zrobić cos przyzwoitego do jedzenia. W sumie to możliwe że chciałam by chłopcy zobaczyli że naprawdę nie jestem wredną suką za jaką mogą mieć mnie ci którzy wiedzą o mojej sytuacji z Niallem. Chociaż możliwość jest taka, że Zayn i Louis nie są w nią wtajemniczeni.
Nakryłam do stołu na tyle na ile pozwalały mi rzeczy znalezione w Liamowych szafkach. Gdy jedzenie było gotowe ustawiłam je na srodku stołu i ostatecznie przygotowywując jeszcze kawę i herbatę zawołałam chłopaków.
- Chodźcie na obiad. - rzuciłam z uśmiechem wchodząc do salonu
- Już idziemy. - odparł Liam grający w Fifa z Louisem
- Nie żartuję, wystygnie. - dodałam, wiedziałam że szybko się nie zbiorą
- Już idziemy. - powtórzył tym razem Zayn i wstał w kapany klepiąc przy tym kolegów w ramiona
Lou był niezadowolony z tego, ze musiał przerwać mecz lecz gdy wszedł do kuchni i zaciągnął się zapachem potraw, na jego twarzy pojawił sie szeroki uśmiech. Wszyscy zasiedli na krzesłach oprócz mnie i Liama. Ja grzebałam jeszcze w szafkach w poszukiwaniu kieliszków do wina natomiat Liam usilnie mi w tym przeszkadzał obejmując mnie dłońmi w talii.
- Li, gdzie masz te kieliszki? - jęknęłam nie mogąc ich znaleźć
- Tam. - wzkazał palcem lecz nadal się nie ruszył
Pokręciłąm głową i podeszłam do szafki stając na palcach i próbując dotknąć do szklanych naczyń. Poczułam dłonie na bokach i to jak unoszę sięponad ziemię. Wyjęłam to co potrzebowałam i odwróciłam się w stronę wybawcy. Natknęłam się na roześmiane, brązowe oczy po chwili czując słodkiego i soczystego buziaka na moich ustach. Odwzajemniłam go i trwaliśmy tak przez chwilę aż usłyszeliśmy cichy śmiech. Wtedy się ocknęłam i zdałam sobie sprawę, że przecież nie jesteśmy sami. Uśmiechnęłam się i postawiłam brakujące naczynia na stole. Wszyscy zabrali się za jedzenie, właśnie byliśmy w trakcie baaardzo insteresującej rozmowy, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Zaraz wracam. - rzucił Liam i poszedł je otworzyć
Po chwili wrócił do nas lecz jego mina była już nieco inna, a za nim zaraz wszedł blondyn. Przez chwilę byłam jak wryta, w końcu spuszczając głowę w dół i bawiąc się swoimi palcami u rąk. Usłyszałam chrząknięcie więc postanowiłam podnieść wzrok.
- Kim, możemy porozmawiać? - zapytał Niall, gdy na niego spojrzałam
Przez chwilę się zastanawiałam ale w końcu wstałam od stołu i ruszyłam za nim, na dwór, gdzie moglismy liczyć na spokojną rozmowę. Oile taka jest w naszym wykonaniu możliwa.
- Twoja mama się o ciebie martwi. - zaczął, a ja słuchałam dalej nie odzywając się - Zadzwonili do niej gdy byłaś w szpitalu.
- Skąd mieli jej numer?
- W portfelu miałaś kartkę z tym numerem. - zatrzymał się na chwilę - Powiedzieli, że mogłaś umrzeć. - dodał ciszej - Powiedzieli też, że z twoimi nerkami jest coraz gorzej. Dlaczego nie mówiłas, że jest coś nie tak. Pomógłbym ci! - krzyknął piskliwym głosem pełnym nerwów
- Nie chcę pomocy, nie potrzebuję jej. Nie potrzebuję ciebie ani nikogo z mojej rodziny. Dam sobie radę sama. - odparłam - Poza tym widzę jak na mnie teraz patrzysz, nie chcę tego. Nie chcę takich spojrzeń i nie chcę współczucia.
- Wolisz umrzeć?
- Najwidoczniej to jest mi pisane. - rzuciłam cicho
Pokręcił głową jakby nie dowierzając w to co przed chwilą powiedziałam. Zacisnął dłonie w pięści, a usta ścisnął w wąską linię.
- Jeśli chcesz żeby tak się to skończyło to nie wciągaj w to Liama. - rzucił, a w jego głosie wyczułam odrobinę jadu - Angażuje sie.. Daj mu spokój zanim wciagnie się w to całkowicie. - dodał i odwrócił się na pięcie następnie wsiadając do auta
Stałam przez chwilę myśląc nad słowami blondyna. Miał rację, nie chcę żeby Liam cierpiał, a ja nie wiem ile czasu mi zostało. Możliwe, że miesiąc, rok może kilka tygodni. Chłopak odjechał, a ja wróciłam do mieszkania od razu ruszając do pokoju szatyna, gdzie chwyciłam za plecak i zaczęłam do niego wkładać niedawno rozpakowane rzeczy.
Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w swoje odbicie by po chwili wczuć się w muzykę. Ciągle miałam na twarzy szeroki uśmiech, zdałam sobie sprawę, że może choć nie jest idealnie to jednak umiem się ruszać. Może tym mogłabym zarobić choć trochę pieniędzy, które w tym momencie mi się przydadzą bo muszę opłacić rachunki i kilka innych... rzeczy. Gdy byłam w połowie piosenki usłyszałam chrząknięcie. Stanęłam zaskoczona i odwróciłam się w tamtą stronę. W progu stały Harry i przyglądał mi się uważnie.
- Coś się stało? - zapytałam poprawiając włosy
- Liam cię woła. - rzucił i odwrócił się na pięcie choć wydawało mi się że przez chwilę widziałam na jego twarzy błakający się uśmiech
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę salonu, w którym siedzieli chłopcy. Jakie było moje zdziwienie gdy zorientowałam się, że siedzi tam już czwórka a nie dwójka. Podeszłam nieco zdziwiona do Liama, a on objął mnie ramieniem.
- Kim, to jest Zayn. - zaczął
- Chyba się już widzieliśmy prawda? - zapytał mulat z uśmiechem
- Taa. - mruknęłam lekko się uśmiechając
- A to jest Louis. - skonczył Li
- Kim. - uśmiechnęłam się do obu - Li, pójdę zrobić coś do jedzenia, co ty na to? - zapytałam szepcząc mu na ucho
- Nie musisz. - odparł, lecz ja się tylko uśmiechnęłam - Jesteś kochana. - dodał i cmoknął mnie w nos
Ruszyłam do kuchni, gdzie zaczęłam grzebać w szafkach i lodówce. Jak na chłopaka przystało, było pełno piwa i fast foodów. Naszczęście znalazłam kilka rzeczy, z których mogłam zrobić cos przyzwoitego do jedzenia. W sumie to możliwe że chciałam by chłopcy zobaczyli że naprawdę nie jestem wredną suką za jaką mogą mieć mnie ci którzy wiedzą o mojej sytuacji z Niallem. Chociaż możliwość jest taka, że Zayn i Louis nie są w nią wtajemniczeni.
Nakryłam do stołu na tyle na ile pozwalały mi rzeczy znalezione w Liamowych szafkach. Gdy jedzenie było gotowe ustawiłam je na srodku stołu i ostatecznie przygotowywując jeszcze kawę i herbatę zawołałam chłopaków.
- Chodźcie na obiad. - rzuciłam z uśmiechem wchodząc do salonu
- Już idziemy. - odparł Liam grający w Fifa z Louisem
- Nie żartuję, wystygnie. - dodałam, wiedziałam że szybko się nie zbiorą
- Już idziemy. - powtórzył tym razem Zayn i wstał w kapany klepiąc przy tym kolegów w ramiona
Lou był niezadowolony z tego, ze musiał przerwać mecz lecz gdy wszedł do kuchni i zaciągnął się zapachem potraw, na jego twarzy pojawił sie szeroki uśmiech. Wszyscy zasiedli na krzesłach oprócz mnie i Liama. Ja grzebałam jeszcze w szafkach w poszukiwaniu kieliszków do wina natomiat Liam usilnie mi w tym przeszkadzał obejmując mnie dłońmi w talii.
- Li, gdzie masz te kieliszki? - jęknęłam nie mogąc ich znaleźć
- Tam. - wzkazał palcem lecz nadal się nie ruszył
Pokręciłąm głową i podeszłam do szafki stając na palcach i próbując dotknąć do szklanych naczyń. Poczułam dłonie na bokach i to jak unoszę sięponad ziemię. Wyjęłam to co potrzebowałam i odwróciłam się w stronę wybawcy. Natknęłam się na roześmiane, brązowe oczy po chwili czując słodkiego i soczystego buziaka na moich ustach. Odwzajemniłam go i trwaliśmy tak przez chwilę aż usłyszeliśmy cichy śmiech. Wtedy się ocknęłam i zdałam sobie sprawę, że przecież nie jesteśmy sami. Uśmiechnęłam się i postawiłam brakujące naczynia na stole. Wszyscy zabrali się za jedzenie, właśnie byliśmy w trakcie baaardzo insteresującej rozmowy, gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Zaraz wracam. - rzucił Liam i poszedł je otworzyć
Po chwili wrócił do nas lecz jego mina była już nieco inna, a za nim zaraz wszedł blondyn. Przez chwilę byłam jak wryta, w końcu spuszczając głowę w dół i bawiąc się swoimi palcami u rąk. Usłyszałam chrząknięcie więc postanowiłam podnieść wzrok.
- Kim, możemy porozmawiać? - zapytał Niall, gdy na niego spojrzałam
Przez chwilę się zastanawiałam ale w końcu wstałam od stołu i ruszyłam za nim, na dwór, gdzie moglismy liczyć na spokojną rozmowę. Oile taka jest w naszym wykonaniu możliwa.
- Twoja mama się o ciebie martwi. - zaczął, a ja słuchałam dalej nie odzywając się - Zadzwonili do niej gdy byłaś w szpitalu.
- Skąd mieli jej numer?
- W portfelu miałaś kartkę z tym numerem. - zatrzymał się na chwilę - Powiedzieli, że mogłaś umrzeć. - dodał ciszej - Powiedzieli też, że z twoimi nerkami jest coraz gorzej. Dlaczego nie mówiłas, że jest coś nie tak. Pomógłbym ci! - krzyknął piskliwym głosem pełnym nerwów
- Nie chcę pomocy, nie potrzebuję jej. Nie potrzebuję ciebie ani nikogo z mojej rodziny. Dam sobie radę sama. - odparłam - Poza tym widzę jak na mnie teraz patrzysz, nie chcę tego. Nie chcę takich spojrzeń i nie chcę współczucia.
- Wolisz umrzeć?
- Najwidoczniej to jest mi pisane. - rzuciłam cicho
Pokręcił głową jakby nie dowierzając w to co przed chwilą powiedziałam. Zacisnął dłonie w pięści, a usta ścisnął w wąską linię.
- Jeśli chcesz żeby tak się to skończyło to nie wciągaj w to Liama. - rzucił, a w jego głosie wyczułam odrobinę jadu - Angażuje sie.. Daj mu spokój zanim wciagnie się w to całkowicie. - dodał i odwrócił się na pięcie następnie wsiadając do auta
Stałam przez chwilę myśląc nad słowami blondyna. Miał rację, nie chcę żeby Liam cierpiał, a ja nie wiem ile czasu mi zostało. Możliwe, że miesiąc, rok może kilka tygodni. Chłopak odjechał, a ja wróciłam do mieszkania od razu ruszając do pokoju szatyna, gdzie chwyciłam za plecak i zaczęłam do niego wkładać niedawno rozpakowane rzeczy.
poniedziałek, 24 marca 2014
"Błagam o łąskę trwania, jeszcze..."
SOUNDTRACK
Po kilku minutach zebrałam się w sobie i otarłam resztki łez, które znajdowały się na moich policzkach. Liam ciągle trwał przy mnie, otulając mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam w brązowe tęczówki. Posłał mi ciepły uśmiech, który starałam się odwzajemnić chociaż chyba nie wyszło mi to zbyt dobrze. Chłopak podniósł się na równe nogi i wystawiając w moją stronę ręce, które złapałam, podniósł w górę.
- Dziękuję. - szepnęłam, a moje policzki przybrały kolor czerwieni, gdy uświadomiłam sobie jaką scenę zrobiłam
- Słodko się rumienisz. - odparł przejeżdżając dłonią do moim policzku
- Nie chcę zostać dziś sama. - rzuciłam, spuszczając głowę w dół
- Zabiorę cię do siebie, weź rzeczy, które potrzebujesz i możemy jechać.
Przytaknęłam i zostawiając go w salonie, ruszyłam do swojego pokoju. Z szafy wygrzebałam kilka ubrań, które wsadziłam do plecaka. Sama postanowiłam się przebrać i nieco ogarnąć swoją twarz. W drodze do łazienki złapał mnie ból w dolnej części pleców. Znałam ten ból i świetnie wiedziałam czym jest spowodowany. Postanowiłam go zignorować i przemagając się, stanęłam przed lustrem. Wzdrygnęłam się widząc swoje odbicie i jak najszybciej wzięłam się za jakiś lekki makijaż, który mógłby ukryć wory pod oczami i dodatkowo niesamowicie bladą cerę. Włosy związałam w koka i przebrałam się we wcześniej uszykowane ubranie.
Chwytając plecak w dłoń, ruszyłam na dół gdzie czekał na mnie Liam. Widząc, że wchodzę do salonu podniósł się z kanapy i przejął ode mnie plecak. Wyszliśmy z domu ramię w ramię, a ja jeszcze zamknęłam drzwi na klucz i ruszyliśmy do jego auta. Otworzył mi drzwi jak na gentelmena przystało, a następnie je za mną zamknął po chwili wsiadając od swojej strony. Uwielbiałam jeździć z nim autem, nie chodziło o samo auto, a o to jak on wtedy niesamowicie wyglądał. Skupienie, które malowało się na jego twarzy i moment gdy zmieniał bieg, a ja obserwowałam jego rękę. Może to głupie ale był to jeden z moich fetyszy, uwielbiałam gdy facet zmienia biegi, a on robił to tak... agresywnie. Przygryzłam dolną wargę i odwracając wzrok w stronę okna, przyglądałam się mijanym krajobrazom. W końcu moim oczom ukazał się dobrze znany mi dom. Wjechaliśmy na podjazd i po chwili znajdowaliśmy się w przytulnym mieszkaniu Liama. Po całym domu rozchodził się zapach naleśników spojrzałam na Liama, który miał równie zdziwioną minę co ja. Razem ruszyliśmy w stronę kuchni, z której słychać było teraz również muzykę. Zobaczyłam chłopaka z burzą loków i już wiedziałam z kim mamy do czynienia. Brunet podkradł się do pichcącego przy kuchence chłopaka, który podskoczył przestraszony.
- Stary, pojebało cię? Nie zakradaj się. - powiedział z wyrzutem
- Ja? To ty wparowałeś do mojego domu bez zapowiedzi. - odparł Liam ze śmiechem
- Ładnie pachnie. - rzuciłam by zwrócić na siebie uwagę
Loczek przez chwilę stał zdziwiony ale po chwili wycierając ręce w spodnie, podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Harry. - uśmiechnął się zawadiacko
- Kim. - odparłam ściskając jego dłoń
Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniem, a Hazz miał na twarzy szeroki uśmiech. Nagle poczułam na swojej tali dłonie i całusa na policzku. Loczek westchnął i kręcąc z uśmiechem głową, wrócił do smażenia naleśników.
- Coś konkretnego cię do mnie sprowadza? - zapytał Liam
- W sumie to... Niall jest u mnie i chciał być sam więc. - odparł i wzruszył ramionami - Wiesz u siebie ma remont.
Poczułam jak uścisk na moim ciele się zacieśnia, a kciuki szatyna gładzą mój brzuch.
- Hej, w sumie masz tak samo na imię jak ta dziewczyna, o której mówił. - rzucił z uśmiechem Harry
Lecz gdy odwrócił się w moją stronę mina mu zrzędła. Liam posyłał mu znaczące spojrzenie dzięki któremu chyba zrozumiał, że to właśnie ja jestem tą osobą, o której mówił blondyn. Mruknął coś pod nosem i odwrócił się znów w stronę kuchenki.
- Li możesz na chwilę..? - szepnęłam do chłopaka, a on przytaknął i wyszedł - Harry. - zaczęłam i poczekałam aż na mnie spojrzy - Nie chciałabym żebyś z góry ocenił mnie przez to co dzieje się między mną a Niallem, jeśli chcesz mnie nie lubić bądź nawet nienawidzić to pozostaw to własnym obserwacjom czy czemuś w tym stylu. Tylko proszę, nie oceniaj mnie od razu.
- Jasne. - odparł z wymuszonym uśmiechem - Ale zaczynasz z dużym minusem. - dodał pod nosem choć ja i tak usłyszałam
- Kim! - tym razem do moich uszu dobiegł krzyk Liama
- Idę! - odkrzyknęłam i udałam się w stronę chłopaka - Co jest? - zapytałam gdy stałam u niego w pokoju
- Telefon ci dzwoni z plecaka. - uśmiechnął się
Wyjęłam telefon, który nieustannie dzwonił i wibrował, gdy spojrzałam na ekran, zamarłam. Moje serce dosłownie się zatrzymało, a powietrze utkwiło w płucach. Na ekranie wielkimi literami wyświetlał się napis "MAMA" aż dziwne, że nie zmieniła numeru od trzech lat. W tym momencie jedynym pytaniem jakie miałam w głowie było 'Skąd ma mój numer?'.
- Wszystko w porządku? - zapytał Li stając naprzeciwko mnie
- Nie wiem. - doparłam jedynie i odrzuciłam połączenie
Po kilku minutach zebrałam się w sobie i otarłam resztki łez, które znajdowały się na moich policzkach. Liam ciągle trwał przy mnie, otulając mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam w brązowe tęczówki. Posłał mi ciepły uśmiech, który starałam się odwzajemnić chociaż chyba nie wyszło mi to zbyt dobrze. Chłopak podniósł się na równe nogi i wystawiając w moją stronę ręce, które złapałam, podniósł w górę.
- Dziękuję. - szepnęłam, a moje policzki przybrały kolor czerwieni, gdy uświadomiłam sobie jaką scenę zrobiłam
- Słodko się rumienisz. - odparł przejeżdżając dłonią do moim policzku
- Nie chcę zostać dziś sama. - rzuciłam, spuszczając głowę w dół
- Zabiorę cię do siebie, weź rzeczy, które potrzebujesz i możemy jechać.
Przytaknęłam i zostawiając go w salonie, ruszyłam do swojego pokoju. Z szafy wygrzebałam kilka ubrań, które wsadziłam do plecaka. Sama postanowiłam się przebrać i nieco ogarnąć swoją twarz. W drodze do łazienki złapał mnie ból w dolnej części pleców. Znałam ten ból i świetnie wiedziałam czym jest spowodowany. Postanowiłam go zignorować i przemagając się, stanęłam przed lustrem. Wzdrygnęłam się widząc swoje odbicie i jak najszybciej wzięłam się za jakiś lekki makijaż, który mógłby ukryć wory pod oczami i dodatkowo niesamowicie bladą cerę. Włosy związałam w koka i przebrałam się we wcześniej uszykowane ubranie.
Chwytając plecak w dłoń, ruszyłam na dół gdzie czekał na mnie Liam. Widząc, że wchodzę do salonu podniósł się z kanapy i przejął ode mnie plecak. Wyszliśmy z domu ramię w ramię, a ja jeszcze zamknęłam drzwi na klucz i ruszyliśmy do jego auta. Otworzył mi drzwi jak na gentelmena przystało, a następnie je za mną zamknął po chwili wsiadając od swojej strony. Uwielbiałam jeździć z nim autem, nie chodziło o samo auto, a o to jak on wtedy niesamowicie wyglądał. Skupienie, które malowało się na jego twarzy i moment gdy zmieniał bieg, a ja obserwowałam jego rękę. Może to głupie ale był to jeden z moich fetyszy, uwielbiałam gdy facet zmienia biegi, a on robił to tak... agresywnie. Przygryzłam dolną wargę i odwracając wzrok w stronę okna, przyglądałam się mijanym krajobrazom. W końcu moim oczom ukazał się dobrze znany mi dom. Wjechaliśmy na podjazd i po chwili znajdowaliśmy się w przytulnym mieszkaniu Liama. Po całym domu rozchodził się zapach naleśników spojrzałam na Liama, który miał równie zdziwioną minę co ja. Razem ruszyliśmy w stronę kuchni, z której słychać było teraz również muzykę. Zobaczyłam chłopaka z burzą loków i już wiedziałam z kim mamy do czynienia. Brunet podkradł się do pichcącego przy kuchence chłopaka, który podskoczył przestraszony.
- Stary, pojebało cię? Nie zakradaj się. - powiedział z wyrzutem
- Ja? To ty wparowałeś do mojego domu bez zapowiedzi. - odparł Liam ze śmiechem
- Ładnie pachnie. - rzuciłam by zwrócić na siebie uwagę
Loczek przez chwilę stał zdziwiony ale po chwili wycierając ręce w spodnie, podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Harry. - uśmiechnął się zawadiacko
- Kim. - odparłam ściskając jego dłoń
Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniem, a Hazz miał na twarzy szeroki uśmiech. Nagle poczułam na swojej tali dłonie i całusa na policzku. Loczek westchnął i kręcąc z uśmiechem głową, wrócił do smażenia naleśników.
- Coś konkretnego cię do mnie sprowadza? - zapytał Liam
- W sumie to... Niall jest u mnie i chciał być sam więc. - odparł i wzruszył ramionami - Wiesz u siebie ma remont.
Poczułam jak uścisk na moim ciele się zacieśnia, a kciuki szatyna gładzą mój brzuch.
- Hej, w sumie masz tak samo na imię jak ta dziewczyna, o której mówił. - rzucił z uśmiechem Harry
Lecz gdy odwrócił się w moją stronę mina mu zrzędła. Liam posyłał mu znaczące spojrzenie dzięki któremu chyba zrozumiał, że to właśnie ja jestem tą osobą, o której mówił blondyn. Mruknął coś pod nosem i odwrócił się znów w stronę kuchenki.
- Li możesz na chwilę..? - szepnęłam do chłopaka, a on przytaknął i wyszedł - Harry. - zaczęłam i poczekałam aż na mnie spojrzy - Nie chciałabym żebyś z góry ocenił mnie przez to co dzieje się między mną a Niallem, jeśli chcesz mnie nie lubić bądź nawet nienawidzić to pozostaw to własnym obserwacjom czy czemuś w tym stylu. Tylko proszę, nie oceniaj mnie od razu.
- Jasne. - odparł z wymuszonym uśmiechem - Ale zaczynasz z dużym minusem. - dodał pod nosem choć ja i tak usłyszałam
- Kim! - tym razem do moich uszu dobiegł krzyk Liama
- Idę! - odkrzyknęłam i udałam się w stronę chłopaka - Co jest? - zapytałam gdy stałam u niego w pokoju
- Telefon ci dzwoni z plecaka. - uśmiechnął się
Wyjęłam telefon, który nieustannie dzwonił i wibrował, gdy spojrzałam na ekran, zamarłam. Moje serce dosłownie się zatrzymało, a powietrze utkwiło w płucach. Na ekranie wielkimi literami wyświetlał się napis "MAMA" aż dziwne, że nie zmieniła numeru od trzech lat. W tym momencie jedynym pytaniem jakie miałam w głowie było 'Skąd ma mój numer?'.
- Wszystko w porządku? - zapytał Li stając naprzeciwko mnie
- Nie wiem. - doparłam jedynie i odrzuciłam połączenie
poniedziałek, 17 marca 2014
"Bo ja dokładnie wiem jak mam żyć"
SOUNDTRACK czy coś. Przepraszam jeśli gdzieś brakuje 'm' lub 'n' ale klawiatura coś szwankuje.
__________________________________________
- Byłam ale to nic poważnego, jakieś zatrucie czy coś. - machnęłam ręką w lekceważącym geście
- Napewno? - zapytał Liam patrząc w moje oczy
Nerwowo przytaknęłam głową, a on ucałował mnie w czoło i ruszył do kuchni. Ja odwróciłam się w stronę blondyna, który stał na środku pokoju i wpatrywał się we mnie.
- Śledzisz mnie czy co? - zapytałam podchodząc do niego i groźnie mrużąc oczy
- Nie śledzę. - prychnął przybierając obojętną minę
- To skąd wiesz, gdzie byłam?
- Po prostu wiem. Wiem też, że kłamiesz. - szepnął widząc, że Liam wraca do pokoju
Spojrzałam na niego zdziwiona i pokręciłam głową. Zaczynał mnie denerwować. Tyle czasu za nim tęskniłam i zastanawiałam się jakby wyglądała nasza znajomość po tych kilku latach. Wyobrażałam to sobie jako piękny powrót do łączących nas kiedyś więzi, a tak naprawdę to strasznie działał mi na nerwy i miałam ochotę go zdzielić przez ten farbowany łeb.
- Trzymaj. - brunet uśmiechnął się w moją stronę i podał mi kubek
- Kakao! - krzyknęłam uradowana i chwytając kubek w obie dłonie napiłam się trochę parującego napoju
- Ja muszę się zbierać. Wpadnę wieczorem, dobrze? - zapytał słodko, a ja przytaknęłam - Trzymaj się, mała. - cmoknął mnie w usta i wyszedł zostawiając mnie z blondynem
- A ty? - zapytałam patrząc na niego
- Ja? Ja się nigdzie nie wybieram. - rzucił i wzruszając ramionami usiadł na kanapie
- To raczej nie ty o tym zdecydujesz. - odparłam oschle
- Nie wyrzucisz mnie.
- Skąd ta pewność?
- Po prostu wiem.
Miał rację, mimo wszystko nie chciałam go wyrzucać. Nie chciałam zostać sama po tym co się stało i nie chciałam też go odtrącać. Brakowało mi go. Westchnęłam ciężko i ruszyłam do kuchni. Zrobiłam trochę kanapek, a do miski wsypałam trochę chipsów i jakieś przekąski. Wszystko przeniosłam do salonu i postawiłam na stole. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać więc chwyciłam za pilota i zaczęłam skakać po kanałach. Postanawiając zrobić mu na złóść zostawiłam jakiś serial o salonach piękności itp. w odpowiedzi usłyszałam głośne jęczenie.
- Możesz się przymknąć? Przeszkadzasz mi. - rzuciłam nie odrywając oczu od ekranu
- Nie, dopóki leci ten shit w telewizji. - odparł i rzucił we mnie najprawdopodobniej ogórkiem z kanapki
Spojrzałam na niego nie dowierzając. Zachowywał się jak pięciolatek. Miedzy nami wywiązała się lekka walka na jedzenie, która przerodziła się w wojnę na łaskotki, poduszki i wszystko co było dookoła. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak gdyby te trzy lata spędzone oddzielnie i bez żadnego kontaktu w ogóle nie miały miejsca. Zmęczona bójką usiadłam na kanapie, a nogi położyłam na stole. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy.
- Wiem, że kłamałaś. - rzucił nagle
- Z czym? - zapytałam głupkowato
- Z zatruciem. Powiedz co tak naprawdę się stało. - szepnął i położył swoją dłoń na mojej, którą automatycznie zabrałam
- Nic poważnego. Mały wypadek.
- Nadal kłamiesz. Wiem kiedy kłamiesz, znam cię nie od dziś. - zaśmiał się nerwowo i przeczesał włosy palcami
- Wpadłam do jeziora. Ok? - wyrzuciłam z siebie
- Chciałaś się zabić czy co? - zerwał się na równe nogi
- Oszalałeś? Aż tak mnie nie wkurzyłeś. - szepnęłam krzyżując dłonie na piersiach
- To moja wina? - parsknął
- Nie, pomostu. - odparłam wzruszając ramionami
- Po cholere w ogóle szłaś na jakiś pomost? - krzyknął
- Po cholere tu w ogóle przyszedłeś? - krzyknęłam równie głośno co on miałam tak gdy czułam się zagrożona
- Bo się o ciebie martwię!
- Nie potrzebuję żebyś się o mnie martwił. Sama dam sobie radę. Dawałam ją sobie bez ciebie przez trzy lata!
- Pamiętaj, że to tylko i wyłącznie z własnej winy.
- Wyjazd był jedną z moich najlepszych decyzji. - syknęłam
- Ciumisz w mieszkaniu, bez pracy. Sugerujesz, że to jest coś czego chciałaś?! Ten wyjazd to najgorsze co mogłaś zrobić. Sama sobie w życiu nie poradzisz, nigdy nie byłaś wystarczająco twarda.
- Nie obrażaj mnie w moim domu! - krzyknęłam i stając naprzeciw niego wymierzyłam soczystego liścia w jego policzek
- Tak cholernie się zmieniłaś. - szepnął kręcąc głową
Po chwili usłyszałam jedynie trzaśnięcie drzwi wyjściowych. Poczułam ból dłoni i zdałam sobie sprawę co zrobiłam. Jeszcz nigdy go nie uderzyłam, nawet w dzieciństwie nie zdarzyło się nam bić ani przepychać. Co najwyżej jakaś wojna na łaskotki. Nawet nie potrafiłam zrozumieć swojego zachowania. Czemu tak reagowałam gdy tylko go widziałam? On wzbudzał we mnie niesamowitą złość.
Może dlatego, że przez niego uświadamiałam sobie jak wiele złego wyrządziłam swojej rodzinie i przyjaciołom. Przez moment stałam zszokowana swoim zachowanie lecz po chwili opadłam na kolana, chowając twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać i bluźnić pod nosem. Usłyszałam zbliżające się kroki ale nie miałam nawet ochoty podnosić głowy.
- Wszystko dobrze? - usłyszałam przyjemny głos Liama, który koił moje nerwy
Pokręciłam przecząco głową i zalała mnie kolejna fala szlochu. Uklęknął za mną i przytulił mnie od tyłu. Byłam mu tak cholernie wdzięczna za to, że jest. Był takim moim lekiem na złość.
__________________________________________
- Byłam ale to nic poważnego, jakieś zatrucie czy coś. - machnęłam ręką w lekceważącym geście
- Napewno? - zapytał Liam patrząc w moje oczy
Nerwowo przytaknęłam głową, a on ucałował mnie w czoło i ruszył do kuchni. Ja odwróciłam się w stronę blondyna, który stał na środku pokoju i wpatrywał się we mnie.
- Śledzisz mnie czy co? - zapytałam podchodząc do niego i groźnie mrużąc oczy
- Nie śledzę. - prychnął przybierając obojętną minę
- To skąd wiesz, gdzie byłam?
- Po prostu wiem. Wiem też, że kłamiesz. - szepnął widząc, że Liam wraca do pokoju
Spojrzałam na niego zdziwiona i pokręciłam głową. Zaczynał mnie denerwować. Tyle czasu za nim tęskniłam i zastanawiałam się jakby wyglądała nasza znajomość po tych kilku latach. Wyobrażałam to sobie jako piękny powrót do łączących nas kiedyś więzi, a tak naprawdę to strasznie działał mi na nerwy i miałam ochotę go zdzielić przez ten farbowany łeb.
- Trzymaj. - brunet uśmiechnął się w moją stronę i podał mi kubek
- Kakao! - krzyknęłam uradowana i chwytając kubek w obie dłonie napiłam się trochę parującego napoju
- Ja muszę się zbierać. Wpadnę wieczorem, dobrze? - zapytał słodko, a ja przytaknęłam - Trzymaj się, mała. - cmoknął mnie w usta i wyszedł zostawiając mnie z blondynem
- A ty? - zapytałam patrząc na niego
- Ja? Ja się nigdzie nie wybieram. - rzucił i wzruszając ramionami usiadł na kanapie
- To raczej nie ty o tym zdecydujesz. - odparłam oschle
- Nie wyrzucisz mnie.
- Skąd ta pewność?
- Po prostu wiem.
Miał rację, mimo wszystko nie chciałam go wyrzucać. Nie chciałam zostać sama po tym co się stało i nie chciałam też go odtrącać. Brakowało mi go. Westchnęłam ciężko i ruszyłam do kuchni. Zrobiłam trochę kanapek, a do miski wsypałam trochę chipsów i jakieś przekąski. Wszystko przeniosłam do salonu i postawiłam na stole. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać więc chwyciłam za pilota i zaczęłam skakać po kanałach. Postanawiając zrobić mu na złóść zostawiłam jakiś serial o salonach piękności itp. w odpowiedzi usłyszałam głośne jęczenie.
- Możesz się przymknąć? Przeszkadzasz mi. - rzuciłam nie odrywając oczu od ekranu
- Nie, dopóki leci ten shit w telewizji. - odparł i rzucił we mnie najprawdopodobniej ogórkiem z kanapki
Spojrzałam na niego nie dowierzając. Zachowywał się jak pięciolatek. Miedzy nami wywiązała się lekka walka na jedzenie, która przerodziła się w wojnę na łaskotki, poduszki i wszystko co było dookoła. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak gdyby te trzy lata spędzone oddzielnie i bez żadnego kontaktu w ogóle nie miały miejsca. Zmęczona bójką usiadłam na kanapie, a nogi położyłam na stole. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy.
- Wiem, że kłamałaś. - rzucił nagle
- Z czym? - zapytałam głupkowato
- Z zatruciem. Powiedz co tak naprawdę się stało. - szepnął i położył swoją dłoń na mojej, którą automatycznie zabrałam
- Nic poważnego. Mały wypadek.
- Nadal kłamiesz. Wiem kiedy kłamiesz, znam cię nie od dziś. - zaśmiał się nerwowo i przeczesał włosy palcami
- Wpadłam do jeziora. Ok? - wyrzuciłam z siebie
- Chciałaś się zabić czy co? - zerwał się na równe nogi
- Oszalałeś? Aż tak mnie nie wkurzyłeś. - szepnęłam krzyżując dłonie na piersiach
- To moja wina? - parsknął
- Nie, pomostu. - odparłam wzruszając ramionami
- Po cholere w ogóle szłaś na jakiś pomost? - krzyknął
- Po cholere tu w ogóle przyszedłeś? - krzyknęłam równie głośno co on miałam tak gdy czułam się zagrożona
- Bo się o ciebie martwię!
- Nie potrzebuję żebyś się o mnie martwił. Sama dam sobie radę. Dawałam ją sobie bez ciebie przez trzy lata!
- Pamiętaj, że to tylko i wyłącznie z własnej winy.
- Wyjazd był jedną z moich najlepszych decyzji. - syknęłam
- Ciumisz w mieszkaniu, bez pracy. Sugerujesz, że to jest coś czego chciałaś?! Ten wyjazd to najgorsze co mogłaś zrobić. Sama sobie w życiu nie poradzisz, nigdy nie byłaś wystarczająco twarda.
- Nie obrażaj mnie w moim domu! - krzyknęłam i stając naprzeciw niego wymierzyłam soczystego liścia w jego policzek
- Tak cholernie się zmieniłaś. - szepnął kręcąc głową
Po chwili usłyszałam jedynie trzaśnięcie drzwi wyjściowych. Poczułam ból dłoni i zdałam sobie sprawę co zrobiłam. Jeszcz nigdy go nie uderzyłam, nawet w dzieciństwie nie zdarzyło się nam bić ani przepychać. Co najwyżej jakaś wojna na łaskotki. Nawet nie potrafiłam zrozumieć swojego zachowania. Czemu tak reagowałam gdy tylko go widziałam? On wzbudzał we mnie niesamowitą złość.
Może dlatego, że przez niego uświadamiałam sobie jak wiele złego wyrządziłam swojej rodzinie i przyjaciołom. Przez moment stałam zszokowana swoim zachowanie lecz po chwili opadłam na kolana, chowając twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać i bluźnić pod nosem. Usłyszałam zbliżające się kroki ale nie miałam nawet ochoty podnosić głowy.
- Wszystko dobrze? - usłyszałam przyjemny głos Liama, który koił moje nerwy
Pokręciłam przecząco głową i zalała mnie kolejna fala szlochu. Uklęknął za mną i przytulił mnie od tyłu. Byłam mu tak cholernie wdzięczna za to, że jest. Był takim moim lekiem na złość.
sobota, 8 marca 2014
"Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony."
Pomimo tego jak bardzo miałam ochotę to z nim w tym momencie zrobić, postanowiłam się opanować.
- Nie. - szepnęłam odsuwając się lekko od niego
- Masz rację, to nie jest dobry pomysł. - przytaknął głową i zabrał swoje dłonie - Powinienem być na ciebie cholernie zły. - rzucił po chwili drapiąc się w tył głowy
- Masz takie prawo ale ja również.
- Jak to? - zapytał unosząc brew
- Zostawiłeś mnie, gdy ja potrzebowałam żebyś był obok. - szepnęłam odwracając się do niego plecami
- To nie był powód do tego żebyś znowu ćpała. - wypomniał mi mój dzisiejszy czyn
- Nie do końca.
- Nie obwiniaj mnie za to. - powiedział nieco ostrzej
- Będę! - krzyknęłam i znów poczułam jak amfa przejmuje nade mną niedawno odzyskaną kontrolę
- Nie krzycz, jesteś naćpana.
- Gdybyś mógł mnie teraz pieprzyć nie przeszkadzałby ci stan, w którym jestem!
- Czy ty siebie do cholery słyszysz? Za kogo ty mnie masz?! - nie odpowiedziałam - Uważasz, że jestem aż tak płytki i że aż taki ze mnie dupek?!
- Tak, pieprzona gwiazda! - krzyknęłam bez zastanowienia
- Nie wierzę, że to powiedziałaś. - odparł szeptem i szybkim krokiem ruszył ku wyjściu
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam i co zrobiłam. Chwyciłam szklany wazon, który stał na szafce obok i rzuciłam nim o ścianę, na której po chwili widniał mokry ślad po wodzie, a na podłodze leżały odłamki szkła i kwiatki, które dostałam poprzedniego dnia od Liama. Jak ja mogłam to powiedzieć? Przecież tak nie myślałam! Wiedziałam, że mu na mnie zależy i wiedziałam, że nie zadaje się ze mną tylko dla seksu. Pieprzony Niall wszystko popsuł, musiał się znów pojawić i musiał dowiedzieć się kim jestem. Gdyby nie on, wszystko byłoby w porządku. Złość, która we mnie była nie pozwalała mi siedzieć w domu, dlatego też założyłam buty i wyszłam na dwór. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i ruszyłam przed siebie wpatrując się w ciemne nocne niebo. Przeszłam przez pobliski park kierując się w stronę jeziorka nad którym dość częśto przesiadywałam. Księżyc odbijał się w tafli wody, a ja usiadłam na samym końcu pomostu, który kończył się w połowie jeziorka. Deski skrzypiały pod ciężarem mojego ciała, gdy przechadzałam się po niewielkim odcinku pomostu. Czułam jak uginają się pod moimi stopami, lecz po chwili nie czułam pod nimi już nic. Moje ciało zanużyło się w wodzie, która momentalnie sparaliżowała moje ciało. Nogi i ręce odmawiały posłuszeństwa, gdyż woda była tak niesamowicie zimna. Udało mi się jedynie krzyknąć 'Pomocy', po chwili znalazłam się całkowicie pod wodą.
Ocknęłam się i automatycznie rozejrzałam dookoła. Po chwili dopiero czując jak światło i przeraźliwa biel pomieszczenia, razi moje oczy. Zamknęłam je lecz po chwili znów otworzyłam tym razem robiąc to powoli. Nacisnęłam guzik, który znajdował się koło łóżka i już po kilku minutach do pomieszczenia wchodził mężczyzna w białym kitlu.
- Dzień dobry, nazywam się doktor Shay.
- Dzień dobry, wnioskuję że jestem w szpitalu.
- Dokładnie, zostałaś do nas przyieziona trzy dni temu. - na te słowa zerwałam się do pozycji siedzącej
- Trzy dni?! Co się w ogóle stało?
- Spokojnie, z tego co mi wiadomo pomost na którym pani stała załamał się i wpadła pani do wody. Została pani przywieziona z hipotermią. Wykonaliśmy kilka badań i niestety nie mam dla pani dobrych wieści. - mówiąc ostatnie zdanie spochmurniał
- To znaczy?
- Wszystkie objawy spowodowane zimną wodą ustąpiły i nie nabroiły ale substancje które pani przyjmowała - spojrzał na mnie znacząco - spowodowały, że nerki które i tak miała pani osłabione, ledwo pracują. Jedna z nich jest praktycznie bezużyteczna a druga również nie jest w najlepszym stanie. Najlepszym wyjściem byłby przeszczep ale z jasnych powodów - zaakcentował te dwa słowa - jest pani na końcu listy oczekujących.
- Jakie są szanse, że dostanę nerkę przed tym jak umrę? - zapytałam lekko kąśliwym tonem
- Daję około 35%. Niestety nie możemy zrobić nic więcej chyba że znajdzie się osoba, która dobrowolnie odda pani narząd.
- Rozumiem. Chciałabym wypisać się na własne życzenie.
- Nie jest to dobry pomysł, chcieliśmy przeprowadzić jeszcze kilka testów. Jeśli pani wyjdzie nie daję gwarancji, że nie wróci do nas pani w przeciągu kilku dni.
- Dotarło do mnie ale nadal nalegam. - rzuciłam i szykowałam się do wstania z łóżka
- Mhm, rozumiem. Prosze się uszykować, wypis będzie czekał w recepcji na samym dole.
- Dziękuję. - mruknęłam i ruszyłam w stronę ubrań, które leżały złożone na krześle
- Zostały wyprane i wysuszone. - rzucił jeszcze mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia
Zabrałam swoje rzeczy i przeszłam do łazienki. Wzięłam tam szybki prysznic i przebrałam się. Spojrzałam w lusto i wyglądałam okropnie. Miałam wory pod oczami, byłam blada, a moje włosy przypominały istne siano. Westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę recepcji o której wcześniej wspominał lekarz.
- Powiedziano mi, że dostanę tu wypis.
- Tak, poproszę imię i nazwisko.
- Kim Salivan.
- Już chwila. Tak jest.Oto wypis i rzeczy, które miała pani przy sobie. - podała mi pudełeczko, w którym był mój portfel
- Dziękuję. - rzuciłam zabierając rzeczy i ruszyłam ku wyjściu ze szpitala
Nienawidziłam ich. Tak bardzo nie lubiłam szpitali, że gdy tam byłam czułam się jeszcze gorzej niż zanim się tam znalazłam. Zajrzałam do portfela, który całe szczęście był suchy. Przejrzałam jego zawartość i uznałam, że chyba jest wszystko. Podeszłam do pobliskiego kiosku i poprosiłam o papierosy i zapalniczkę. Po chwili trzymając paczkę w ręku wyjęłam jednego i odpaliłam. Zaciągnęłam się dymem, chociaż nie robiłam tego już od dawna. Zaczęłam poszukiwania telefonu w kieszeniach, gdy uświadomiłam sobie że w ogóle nie zabierałam go ze sobą. Złapałam taxi i podałam adres domu. Weszłam do mieszkania, wzięłam odpowiednią sumę i wróciłam do kierowcy, który podziękował i już po chwili odjeżdżał. Wróciłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Pierwszym pomieszczeniem, do którego się skierowałam była łazienka w której ponownie wzięłam prysznic by zmyć z siebie wszystko co szpitalne. Wyszłam owinięta ręcznikiem po chwili zakładając na siebie pierwsze lepsze ubranie wyciągnięte z szafy.
Mokre włosy związałam w kucyk i udałam się na poszukiwania telefonu. Zeszłam do salonu, gdzie ujrzałam odłamki wazonu, które nadal znajdowały się na podłodze, a obok nich zwiędnięte kwiatki. Chwyciłam szufelkę i zmiotłam na nią wszystko, następnie wyrzucając do kosza. Telefon znalazłam leżący na szafce obok telewizora. Miałam dziesięć połączeń nieodebranych i trzy wiadomości. Najpierw weszłam w spis połaczeń. Sześć było od Liama, jedno od Tam i trzy od nieznanego mi numeru. Zignorowałam to i weszłam w wiadomości, wszystkie trzy były od szatyna.
"Kim nie chcę tak tego zostawiać. Spotkaj się ze mną, chcę wyjaśnić całą tą sytuację." - otrzymana dzień po kłótni
"Nawet jeśli nie chcesz się spotkać, mogłabyś odpisać głupie 'nie'." - dwa dni po kłótni
"To nie ma sensu. Naprawdę masz mnie tylko za rozpuszczoną gwiazdę? Jeśli tak to nie rozumiem czemu spędzałaś ze mną tyle czasu. Miej chociaż trochę odwagi żeby odpisać!" - otrzymana dzisiaj
Też nie chciałam tak tego zostawić więc postanowiłam odpisać. Chciałam się z nim spotkać dzisiaj ale nie wiem czy byłabym na siłach żeby gdzieś wyjść.
"Chcę się spotkać. Jeśli przyjdziesz do mnie możemy to załatwić nawet dziś, jeśli nie to dopiero jutro." - kliknęłam wyślij, a po chwili otrzymała powiadomienie o dostarczeniu.
Postanowiłam zadzwonić do Tam, w końcu była moją znajomą. Wybrałam jej numer i po trzech sygnałach usłyszałam jej głos.
- Cholera Kim!
- Nie krzycz. - rzuciłam ponieważ moja głowa lekko bolała
- Rzuciłaś pracę nic mi nie mówiąc i nawet nie raczyłaś zadzwonić. Ba nawet odebrać!
- Zostawiłam telefon w domu.
- Przez trzy dni?!
- Tak. - odparłam krótko, a ona na chwilę zamilkła
- Coś ty robiła przez ten czas?
- Nieistotne. Rzuciłam pracę bo miałam dość tego dupka, nie powiedziałam ci o tym bo to było spontaniczne.
- To już bez znaczenia, kawiarnia upadła. Sanepid i te sprawy. - westchnęła
- Masz jakąś pracę? - zapytałam, zdając sobie sprawę, że przeze mnie została na lodzie
- Mam. Już od jakiegoś czasu myślałam żeby zmienić tą dotychczasową ale jakoś nie miałam motywacji. A ty coś masz?
- Jeszcze nie, ale coś znajdę. - wtedy usłyszałam piknięcie, które oznaczało wiadomość - Tam, muszę kończyć. Zadzwonię za kilka dni.
- Jasne. Cześć.
- Cześć. - rozłączyłam się i weszłam w wiadomość
"Mogę być za piętnaście minut. Jeśli nie to podaj datę i godzinę." - wiadomość była tak zimna.. ale nie dziwiłam się
"Może być. Będę czekała." odpisałam i odrzuciłam telefon na kanapę
Jeszcze nie wiedziałam co mu powiem ale jedno było pewne. Nie może dowiedzieć się o mojej chorobię. Nie chcę jego łaski, chcę żeby wszystko zostało wyjaśnione i wróciło do normy. Planowałam pójść się umalować ale nie miałam na to siły. Pomimo tylu dni snu, byłam wykończona. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc wstałam by je otworzyć. Wpuściłam do środka Liama i sama przeszłam za nim do salonu. Dopiero teraz na mnie spojrzał, a jego oczy się powiększyły.
- Kim, co ci się stało? Wyglądasz strasznie.
- Zawsze miło usłyszeć. - rzuciłam sarkastycznie, a on jakby otrzeźwiał i przybrał groźną minę
- Nie odpisywałaś przez trzy dni.
- Miałam nieco na głowie.
Zapadła cisza, a ja bałam się ją przerwać bo nie miałam pojęcia w jaki sposób zacząć temat.
- Naprawdę masz mnie za takiego dupka? - zapytał z wyrzutem
- Nie. - odparłam natychmiastowo
- Dlaczego tak powiedziałaś?
- Nie wiem. Byłam zła, zraniona i naćpana. To mnie nie tłumaczy ale naprawdę nie wiedziałam co mówię. Nie chciałam żebyś poczuł się przeze mnie źle. Nie chciałam żeby to tak wyszło i tak bardzo nie chciałam wtedy tego powiedzieć. - schowałam twarz w dłoniach, a w moich oczach zebrały się łzy
- To moja wina. Powinienem wtedy zostać, a ja cię zostawiłem. - szepnął podchodząc do mnie
- Przepraszam. - odparłam i rzuciłam się na niego
- Ja też. - szepnął i wtulił twarz w zagłebienie mojej szyi
Staliśmy tak w ciszy, którą przerwało gwałtowne otwarcie drzwi wejściowych. Po chwili w salonie pojawił się zdyszany Niall. Na jego widok myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit.
- Dlaczego byłaś w szpitalu?! - rzucił łapiąc oddech
- W szpitalu? - zapytał Liam, odsuając mnie na długość ramion
To by było na tyle z mojej tajemnicy. Tylko skąd on to do cholery wiedział?!
- Nie. - szepnęłam odsuwając się lekko od niego
- Masz rację, to nie jest dobry pomysł. - przytaknął głową i zabrał swoje dłonie - Powinienem być na ciebie cholernie zły. - rzucił po chwili drapiąc się w tył głowy
- Masz takie prawo ale ja również.
- Jak to? - zapytał unosząc brew
- Zostawiłeś mnie, gdy ja potrzebowałam żebyś był obok. - szepnęłam odwracając się do niego plecami
- To nie był powód do tego żebyś znowu ćpała. - wypomniał mi mój dzisiejszy czyn
- Nie do końca.
- Nie obwiniaj mnie za to. - powiedział nieco ostrzej
- Będę! - krzyknęłam i znów poczułam jak amfa przejmuje nade mną niedawno odzyskaną kontrolę
- Nie krzycz, jesteś naćpana.
- Gdybyś mógł mnie teraz pieprzyć nie przeszkadzałby ci stan, w którym jestem!
- Czy ty siebie do cholery słyszysz? Za kogo ty mnie masz?! - nie odpowiedziałam - Uważasz, że jestem aż tak płytki i że aż taki ze mnie dupek?!
- Tak, pieprzona gwiazda! - krzyknęłam bez zastanowienia
- Nie wierzę, że to powiedziałaś. - odparł szeptem i szybkim krokiem ruszył ku wyjściu
Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam i co zrobiłam. Chwyciłam szklany wazon, który stał na szafce obok i rzuciłam nim o ścianę, na której po chwili widniał mokry ślad po wodzie, a na podłodze leżały odłamki szkła i kwiatki, które dostałam poprzedniego dnia od Liama. Jak ja mogłam to powiedzieć? Przecież tak nie myślałam! Wiedziałam, że mu na mnie zależy i wiedziałam, że nie zadaje się ze mną tylko dla seksu. Pieprzony Niall wszystko popsuł, musiał się znów pojawić i musiał dowiedzieć się kim jestem. Gdyby nie on, wszystko byłoby w porządku. Złość, która we mnie była nie pozwalała mi siedzieć w domu, dlatego też założyłam buty i wyszłam na dwór. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i ruszyłam przed siebie wpatrując się w ciemne nocne niebo. Przeszłam przez pobliski park kierując się w stronę jeziorka nad którym dość częśto przesiadywałam. Księżyc odbijał się w tafli wody, a ja usiadłam na samym końcu pomostu, który kończył się w połowie jeziorka. Deski skrzypiały pod ciężarem mojego ciała, gdy przechadzałam się po niewielkim odcinku pomostu. Czułam jak uginają się pod moimi stopami, lecz po chwili nie czułam pod nimi już nic. Moje ciało zanużyło się w wodzie, która momentalnie sparaliżowała moje ciało. Nogi i ręce odmawiały posłuszeństwa, gdyż woda była tak niesamowicie zimna. Udało mi się jedynie krzyknąć 'Pomocy', po chwili znalazłam się całkowicie pod wodą.
Ocknęłam się i automatycznie rozejrzałam dookoła. Po chwili dopiero czując jak światło i przeraźliwa biel pomieszczenia, razi moje oczy. Zamknęłam je lecz po chwili znów otworzyłam tym razem robiąc to powoli. Nacisnęłam guzik, który znajdował się koło łóżka i już po kilku minutach do pomieszczenia wchodził mężczyzna w białym kitlu.
- Dzień dobry, nazywam się doktor Shay.
- Dzień dobry, wnioskuję że jestem w szpitalu.
- Dokładnie, zostałaś do nas przyieziona trzy dni temu. - na te słowa zerwałam się do pozycji siedzącej
- Trzy dni?! Co się w ogóle stało?
- Spokojnie, z tego co mi wiadomo pomost na którym pani stała załamał się i wpadła pani do wody. Została pani przywieziona z hipotermią. Wykonaliśmy kilka badań i niestety nie mam dla pani dobrych wieści. - mówiąc ostatnie zdanie spochmurniał
- To znaczy?
- Wszystkie objawy spowodowane zimną wodą ustąpiły i nie nabroiły ale substancje które pani przyjmowała - spojrzał na mnie znacząco - spowodowały, że nerki które i tak miała pani osłabione, ledwo pracują. Jedna z nich jest praktycznie bezużyteczna a druga również nie jest w najlepszym stanie. Najlepszym wyjściem byłby przeszczep ale z jasnych powodów - zaakcentował te dwa słowa - jest pani na końcu listy oczekujących.
- Jakie są szanse, że dostanę nerkę przed tym jak umrę? - zapytałam lekko kąśliwym tonem
- Daję około 35%. Niestety nie możemy zrobić nic więcej chyba że znajdzie się osoba, która dobrowolnie odda pani narząd.
- Rozumiem. Chciałabym wypisać się na własne życzenie.
- Nie jest to dobry pomysł, chcieliśmy przeprowadzić jeszcze kilka testów. Jeśli pani wyjdzie nie daję gwarancji, że nie wróci do nas pani w przeciągu kilku dni.
- Dotarło do mnie ale nadal nalegam. - rzuciłam i szykowałam się do wstania z łóżka
- Mhm, rozumiem. Prosze się uszykować, wypis będzie czekał w recepcji na samym dole.
- Dziękuję. - mruknęłam i ruszyłam w stronę ubrań, które leżały złożone na krześle
- Zostały wyprane i wysuszone. - rzucił jeszcze mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia
Zabrałam swoje rzeczy i przeszłam do łazienki. Wzięłam tam szybki prysznic i przebrałam się. Spojrzałam w lusto i wyglądałam okropnie. Miałam wory pod oczami, byłam blada, a moje włosy przypominały istne siano. Westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę recepcji o której wcześniej wspominał lekarz.
- Powiedziano mi, że dostanę tu wypis.
- Tak, poproszę imię i nazwisko.
- Kim Salivan.
- Już chwila. Tak jest.Oto wypis i rzeczy, które miała pani przy sobie. - podała mi pudełeczko, w którym był mój portfel
- Dziękuję. - rzuciłam zabierając rzeczy i ruszyłam ku wyjściu ze szpitala
Nienawidziłam ich. Tak bardzo nie lubiłam szpitali, że gdy tam byłam czułam się jeszcze gorzej niż zanim się tam znalazłam. Zajrzałam do portfela, który całe szczęście był suchy. Przejrzałam jego zawartość i uznałam, że chyba jest wszystko. Podeszłam do pobliskiego kiosku i poprosiłam o papierosy i zapalniczkę. Po chwili trzymając paczkę w ręku wyjęłam jednego i odpaliłam. Zaciągnęłam się dymem, chociaż nie robiłam tego już od dawna. Zaczęłam poszukiwania telefonu w kieszeniach, gdy uświadomiłam sobie że w ogóle nie zabierałam go ze sobą. Złapałam taxi i podałam adres domu. Weszłam do mieszkania, wzięłam odpowiednią sumę i wróciłam do kierowcy, który podziękował i już po chwili odjeżdżał. Wróciłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Pierwszym pomieszczeniem, do którego się skierowałam była łazienka w której ponownie wzięłam prysznic by zmyć z siebie wszystko co szpitalne. Wyszłam owinięta ręcznikiem po chwili zakładając na siebie pierwsze lepsze ubranie wyciągnięte z szafy.
Mokre włosy związałam w kucyk i udałam się na poszukiwania telefonu. Zeszłam do salonu, gdzie ujrzałam odłamki wazonu, które nadal znajdowały się na podłodze, a obok nich zwiędnięte kwiatki. Chwyciłam szufelkę i zmiotłam na nią wszystko, następnie wyrzucając do kosza. Telefon znalazłam leżący na szafce obok telewizora. Miałam dziesięć połączeń nieodebranych i trzy wiadomości. Najpierw weszłam w spis połaczeń. Sześć było od Liama, jedno od Tam i trzy od nieznanego mi numeru. Zignorowałam to i weszłam w wiadomości, wszystkie trzy były od szatyna.
"Kim nie chcę tak tego zostawiać. Spotkaj się ze mną, chcę wyjaśnić całą tą sytuację." - otrzymana dzień po kłótni
"Nawet jeśli nie chcesz się spotkać, mogłabyś odpisać głupie 'nie'." - dwa dni po kłótni
"To nie ma sensu. Naprawdę masz mnie tylko za rozpuszczoną gwiazdę? Jeśli tak to nie rozumiem czemu spędzałaś ze mną tyle czasu. Miej chociaż trochę odwagi żeby odpisać!" - otrzymana dzisiaj
Też nie chciałam tak tego zostawić więc postanowiłam odpisać. Chciałam się z nim spotkać dzisiaj ale nie wiem czy byłabym na siłach żeby gdzieś wyjść.
"Chcę się spotkać. Jeśli przyjdziesz do mnie możemy to załatwić nawet dziś, jeśli nie to dopiero jutro." - kliknęłam wyślij, a po chwili otrzymała powiadomienie o dostarczeniu.
Postanowiłam zadzwonić do Tam, w końcu była moją znajomą. Wybrałam jej numer i po trzech sygnałach usłyszałam jej głos.
- Cholera Kim!
- Nie krzycz. - rzuciłam ponieważ moja głowa lekko bolała
- Rzuciłaś pracę nic mi nie mówiąc i nawet nie raczyłaś zadzwonić. Ba nawet odebrać!
- Zostawiłam telefon w domu.
- Przez trzy dni?!
- Tak. - odparłam krótko, a ona na chwilę zamilkła
- Coś ty robiła przez ten czas?
- Nieistotne. Rzuciłam pracę bo miałam dość tego dupka, nie powiedziałam ci o tym bo to było spontaniczne.
- To już bez znaczenia, kawiarnia upadła. Sanepid i te sprawy. - westchnęła
- Masz jakąś pracę? - zapytałam, zdając sobie sprawę, że przeze mnie została na lodzie
- Mam. Już od jakiegoś czasu myślałam żeby zmienić tą dotychczasową ale jakoś nie miałam motywacji. A ty coś masz?
- Jeszcze nie, ale coś znajdę. - wtedy usłyszałam piknięcie, które oznaczało wiadomość - Tam, muszę kończyć. Zadzwonię za kilka dni.
- Jasne. Cześć.
- Cześć. - rozłączyłam się i weszłam w wiadomość
"Mogę być za piętnaście minut. Jeśli nie to podaj datę i godzinę." - wiadomość była tak zimna.. ale nie dziwiłam się
"Może być. Będę czekała." odpisałam i odrzuciłam telefon na kanapę
Jeszcze nie wiedziałam co mu powiem ale jedno było pewne. Nie może dowiedzieć się o mojej chorobię. Nie chcę jego łaski, chcę żeby wszystko zostało wyjaśnione i wróciło do normy. Planowałam pójść się umalować ale nie miałam na to siły. Pomimo tylu dni snu, byłam wykończona. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc wstałam by je otworzyć. Wpuściłam do środka Liama i sama przeszłam za nim do salonu. Dopiero teraz na mnie spojrzał, a jego oczy się powiększyły.
- Kim, co ci się stało? Wyglądasz strasznie.
- Zawsze miło usłyszeć. - rzuciłam sarkastycznie, a on jakby otrzeźwiał i przybrał groźną minę
- Nie odpisywałaś przez trzy dni.
- Miałam nieco na głowie.
Zapadła cisza, a ja bałam się ją przerwać bo nie miałam pojęcia w jaki sposób zacząć temat.
- Naprawdę masz mnie za takiego dupka? - zapytał z wyrzutem
- Nie. - odparłam natychmiastowo
- Dlaczego tak powiedziałaś?
- Nie wiem. Byłam zła, zraniona i naćpana. To mnie nie tłumaczy ale naprawdę nie wiedziałam co mówię. Nie chciałam żebyś poczuł się przeze mnie źle. Nie chciałam żeby to tak wyszło i tak bardzo nie chciałam wtedy tego powiedzieć. - schowałam twarz w dłoniach, a w moich oczach zebrały się łzy
- To moja wina. Powinienem wtedy zostać, a ja cię zostawiłem. - szepnął podchodząc do mnie
- Przepraszam. - odparłam i rzuciłam się na niego
- Ja też. - szepnął i wtulił twarz w zagłebienie mojej szyi
Staliśmy tak w ciszy, którą przerwało gwałtowne otwarcie drzwi wejściowych. Po chwili w salonie pojawił się zdyszany Niall. Na jego widok myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit.
- Dlaczego byłaś w szpitalu?! - rzucił łapiąc oddech
- W szpitalu? - zapytał Liam, odsuając mnie na długość ramion
To by było na tyle z mojej tajemnicy. Tylko skąd on to do cholery wiedział?!
poniedziałek, 3 marca 2014
"Amfetamina ma gorzki smak."
Na samym początku chciałam zapytać co sądzicie o nagłówku? ;)
________________________
SOUNDTRACK
Nie zwracałam uwagi na to ile proszku wysypałam. W sumie opróżniłam cały woreczek, którego zawartość normalnie starczyłaby mi na co najmniej cztery dni. W tym momencie nie miało to dla mnie różnicy. Jedyne co chciałam zrobić to wciągnąć kreski i dać odpocząć moim myślom. Wstałam z łóżka i zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu lufki. Na szczęście znalazłam ją dość szybko i niemal rzuciłam się znów w stronę narkotyków. Ze łzami, które znów zaczęły spływać po moich policzkach bez zbędnych rozmyślań wciągnęłam pierwszą kreskę. Lekko zatkałam dziurkę przyciskając ją do wnętrza nosa. Piekło niesamowicie, ale nie miałam zamiaru odpuścić. Nachyliłam się ponownie i powtórzyłam czynność. Po chwili odetchnęłam głęboko, odrzucając głowę w tył i rzucając się na łóżko. Dawno nie miałam takiego odlotu ale właśnie tego w tym momencie potrzebowałam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zaczynałam czuć jak substancje odurzające przejmują kontrolę nad moim umysłem, gestami i zachowaniem. Podniosłam się energicznie, po chwili włączając głośno muzykę.
Stanęłam przed lustrem, zrzuciłam z siebie bluzę i zaczęłam poruszać się w rytm. Dzięki temu przypomniałam sobie rzeczy, które robiłam przed śmiercią babci. Wtedy chodziłam na zajęcia taneczne. Poznałam tam wiele osób, które stały się mi bliskie. Niestety po utracie babuni nie było mnie stać na dalsze opłacanie lekcji, a praca i ćpanie sprawiły, że straciłam kontakt z poznanymi tam osobami. W sumie zaczęłam się teraz zastanawiać czy nie zacząć tańczyć tak po prostu, dla siebie. Bez żadnych lekcji. Właśnie kończyła się piosenka, a ja odwróciłam się w stronę drzwi. Podskoczyłam przestraszona, gdy zobaczyłam w nich Liama. Gdy zorientowałam się że to on schyliłam się by podnieść bluzę i zakładając ją na siebie przeszłam obok niego lekko trącając go barkiem.
Patrzyłem na jej ruchy i byłem pełen podziwu. Były tak płynne i tak seksowne choć nie wyzywające. Mógłbym na nią patrzeć cały dzień. Muzyka przestała lecieć, a ona spojrzała w moją stronę. Widziałem, że się przestraszyła ale po chwili strach zmienił się w złość(?). Po chwili potwierdziły się moje przypuszczenia, trąciła mnie barkiem i nie żałowała sobie przy tym siły. Przeszła obok mnie, nawet na mnie nie patrząc. Ruszyłem korytarzem za nią aż doszliśmy do salonu. Chwyciłem ją za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę. Nie patrzyła na mnie, uciekała wzrokiem.
- Spójrz na mnie. - powiedziałem dość ostro
- Nie. - odparła jedynie, a we mnie się zagotowało
- Spójrz na mnie. - krzyknąłem lekko szarpiąc jej rękę
Spojrzała, a jej oczy zazwyczaj mocno niebieskie teraz były niemal całe czarne, ich prawdziwy kolor zdradzały jedynie cieniutkie otoczki poszerzonych źrenic. Nie dotrzymała słowa. Znów ćpała i to więcej niż zwykle. Zazwyczaj ledwo było widać powiększone źrenice. Nie wiem co dokładnie wydarzyło się po moim wyjściu ale wiedziałem, że się kłócili. Niall, gdy wsiadł do auta nie odezwał się do mnie słowem. Uderzył jedynie pięścią w karoserie i schował twarz w dłoniach. Słyszałem, że płakał lecz nie jak dziecko, które nie dostało zabawki, płakał jak mężczyzna, który cierpi. Odwiozłem go do domu i wróciłem do niej. Chociaż udawała silną, ja wiedziałem jak jest na prawdę. Znaliśmy się krótko ale cholernie się do niej przywiązałem.
- Czego chcesz? - zapytała oschle wyrywając mnie z zamyśleń
- A ty? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie wiedziałem czego chcę
- A ty? - zapytał, a ja otworzyłam szerzej oczy
Ja? To on przyszedł do mnie, po tym jak wcześniej zostawił mnie mimo tego że potrzebowałam aby został.
- Żebyście wszyscy dali mi spokój. - odparłam po chwili, patrząc prosto w jego oczy
- Nie myślisz tak. - odpowiedział spokojnie
- Skąd wiesz co myślę?
- Jeśli chciałabyś żebym wyszedł, wyrzuciłabyś mnie od razu. - szepnął, kładąc dłoń na moim policzku
Nie odpowiedziałam, wpiłam się w jego usta, a po chwili poczułam duże dłonie wędrujące w dół moich pleców.
____________________________________
Pierwszy raz w życiu pisałam coś perspektywami więc wybaczcie jeśli źle wyszło. ;)
________________________
SOUNDTRACK
Nie zwracałam uwagi na to ile proszku wysypałam. W sumie opróżniłam cały woreczek, którego zawartość normalnie starczyłaby mi na co najmniej cztery dni. W tym momencie nie miało to dla mnie różnicy. Jedyne co chciałam zrobić to wciągnąć kreski i dać odpocząć moim myślom. Wstałam z łóżka i zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu lufki. Na szczęście znalazłam ją dość szybko i niemal rzuciłam się znów w stronę narkotyków. Ze łzami, które znów zaczęły spływać po moich policzkach bez zbędnych rozmyślań wciągnęłam pierwszą kreskę. Lekko zatkałam dziurkę przyciskając ją do wnętrza nosa. Piekło niesamowicie, ale nie miałam zamiaru odpuścić. Nachyliłam się ponownie i powtórzyłam czynność. Po chwili odetchnęłam głęboko, odrzucając głowę w tył i rzucając się na łóżko. Dawno nie miałam takiego odlotu ale właśnie tego w tym momencie potrzebowałam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zaczynałam czuć jak substancje odurzające przejmują kontrolę nad moim umysłem, gestami i zachowaniem. Podniosłam się energicznie, po chwili włączając głośno muzykę.
Stanęłam przed lustrem, zrzuciłam z siebie bluzę i zaczęłam poruszać się w rytm. Dzięki temu przypomniałam sobie rzeczy, które robiłam przed śmiercią babci. Wtedy chodziłam na zajęcia taneczne. Poznałam tam wiele osób, które stały się mi bliskie. Niestety po utracie babuni nie było mnie stać na dalsze opłacanie lekcji, a praca i ćpanie sprawiły, że straciłam kontakt z poznanymi tam osobami. W sumie zaczęłam się teraz zastanawiać czy nie zacząć tańczyć tak po prostu, dla siebie. Bez żadnych lekcji. Właśnie kończyła się piosenka, a ja odwróciłam się w stronę drzwi. Podskoczyłam przestraszona, gdy zobaczyłam w nich Liama. Gdy zorientowałam się że to on schyliłam się by podnieść bluzę i zakładając ją na siebie przeszłam obok niego lekko trącając go barkiem.
~*~
POV LiamPatrzyłem na jej ruchy i byłem pełen podziwu. Były tak płynne i tak seksowne choć nie wyzywające. Mógłbym na nią patrzeć cały dzień. Muzyka przestała lecieć, a ona spojrzała w moją stronę. Widziałem, że się przestraszyła ale po chwili strach zmienił się w złość(?). Po chwili potwierdziły się moje przypuszczenia, trąciła mnie barkiem i nie żałowała sobie przy tym siły. Przeszła obok mnie, nawet na mnie nie patrząc. Ruszyłem korytarzem za nią aż doszliśmy do salonu. Chwyciłem ją za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę. Nie patrzyła na mnie, uciekała wzrokiem.
- Spójrz na mnie. - powiedziałem dość ostro
- Nie. - odparła jedynie, a we mnie się zagotowało
- Spójrz na mnie. - krzyknąłem lekko szarpiąc jej rękę
Spojrzała, a jej oczy zazwyczaj mocno niebieskie teraz były niemal całe czarne, ich prawdziwy kolor zdradzały jedynie cieniutkie otoczki poszerzonych źrenic. Nie dotrzymała słowa. Znów ćpała i to więcej niż zwykle. Zazwyczaj ledwo było widać powiększone źrenice. Nie wiem co dokładnie wydarzyło się po moim wyjściu ale wiedziałem, że się kłócili. Niall, gdy wsiadł do auta nie odezwał się do mnie słowem. Uderzył jedynie pięścią w karoserie i schował twarz w dłoniach. Słyszałem, że płakał lecz nie jak dziecko, które nie dostało zabawki, płakał jak mężczyzna, który cierpi. Odwiozłem go do domu i wróciłem do niej. Chociaż udawała silną, ja wiedziałem jak jest na prawdę. Znaliśmy się krótko ale cholernie się do niej przywiązałem.
- Czego chcesz? - zapytała oschle wyrywając mnie z zamyśleń
- A ty? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie wiedziałem czego chcę
~*~
POV Kim- A ty? - zapytał, a ja otworzyłam szerzej oczy
Ja? To on przyszedł do mnie, po tym jak wcześniej zostawił mnie mimo tego że potrzebowałam aby został.
- Żebyście wszyscy dali mi spokój. - odparłam po chwili, patrząc prosto w jego oczy
- Nie myślisz tak. - odpowiedział spokojnie
- Skąd wiesz co myślę?
- Jeśli chciałabyś żebym wyszedł, wyrzuciłabyś mnie od razu. - szepnął, kładąc dłoń na moim policzku
Nie odpowiedziałam, wpiłam się w jego usta, a po chwili poczułam duże dłonie wędrujące w dół moich pleców.
____________________________________
Pierwszy raz w życiu pisałam coś perspektywami więc wybaczcie jeśli źle wyszło. ;)
sobota, 1 marca 2014
"Myśl o przeszłości tylko wtedy, kiedy może ci ona sprawić przyjemność."
Dla wyjaśnienia: Niall nie poznał Kim ponieważ ich ostatnie spotkanie miało miejsce trzy lata temu, gdy to Kim była nie malującą się, słodką i ułożoną blondynką. Zmieniła się z wyglądu i charakteru, a w poprzednim rozdziale nie mieli nawet czasu się sobie przyjrzeć dokładnie. ;)
___________________
- Zjecie coś? - zapytałam po chwili
- W sumie to jestem głodny. - odparł Niall z szerokim uśmiechem
- Pomogę ci. - rzucił Liam
Przytaknęłam głową i ruszyłam w stronę kuchni, słyszać za sobą kroki bruneta nieco przyspieszyłam. Bez słowa otworzył lodówkę i wyjął z niej kilka rzeczy, gdy ja szukałam noży i talerzyków w szafkach. Lubiłam, gdy panowała między nami cisza ale w tym momencie miałam ochotę krzyknąć mu prosto w twarz by się do mnie odezwał. Wiedziałam, że jest zły w końcu obiecałam mu że pozbędę się wszystkiego co mogłoby chociaż kusić bym znów zaczęła brać. Nie zrobiłam tego, mimo wszystkich postanowień jakie sobie postawiłam nie potrafiłam od tak po prostu pozbyć się wszystkiego co od tak długiego czasu było moim jedynym 'przyjacielem'. Kto wie, może jeszcze kiedyś się przyda. Wzięłam się za krojenie bułek, na których następnie kładłam wędlinę, ser, pomidor. Niestety w lodówce nie miałam zbyt bujnie więc musieliśmy sobie jakoś poradzić. Gdy skończyły się składniki ułożyłam wszystkie kanapki na jednym dużym talerzu, który Liam przeniósł do salonu, a ja wzięłam trzy mniejsze i ruszyłam w ślad za nim.
- Niestety nie ma jakichś luksusów. - westchnęłam podając jeden z talerzyków Niallowi
- Nie wiem o co ci chodzi. Lubię kanapki. - wyszczerzył się
Moje serce na chwilę stopniało, gdy zobaczyłam rząd równych, białych ząbków. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie ich wygląd sprzed aparatu. Lecz dość szybko się ogarnęłam i usiadłam obok Liama na kanapie. Zjedliśmy we względnej ciszy.
- Czym się zajmujesz? - pierwszy odezwał się bondyn, patrząc na mnie
- Chcesz szczerej odpowiedzi? - zapytałam, a on przytaknął - W takim razie nie odpowiem. - dodałam po chwili
- A nieszczera? - uniósł brew
- Jestem światowym fotografem. - odparłam zbierając brudne naczynia
- W takim razie chyba musimy umówić się na sesję. Co ty na to Liam? - zaśmiał się Niall, a ja pokręciłam głową i wyszłam do kuchni
Gdy wróciłam brunet siedział rozwalony na kanapie, dzierżąc w ręku pilota. Blondyn siedział na fotelu z rękoma założonymi za głową i wpatrywał się w ekran. Podeszłam do Liama i usiadłam mu na nogach, ciągle patrząc na jego twarz, czekałam na jakiś ruch z jego strony. W końcu się doczekałam i po chwili przyciągnięta przez jego silne ramiona, leżałam wtulona w jego klatkę. Wsłuchiwałam się w rytm jego serca, który gdy się zbliżyłam stał się głośniejszy. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk i zaczęłam palcem kreślić jakieś nieokreślone kształty na jego torsie.
- Co robisz? - zapytał spoglądając na moją dłoń
- Nie wiem, rysuję. - odparłam po chwili
- Coś konkretnego?
- Twoją twarz.
- Moją twarz, na moim torsie? Ciekawie. - zrobił minę pełną uznania i po chwili posłał mi słodki uśmiech
Odetchnęłam z uglą, wiedziałam że jego złość może nie przeszła jeszcze całkowicie ale jest już lepiej.
- Hej, gdzie jest łazienka? - zapytał nagle blondyn
- Korytarzem i w lewo. - wskazałam ręką
Przytaknął na znak, że zrozumiał i opuścił pokój. Korzystając z chwili, gdy byliśmy tylko we dwoje Liam obdarował mnie słodkim całusem w usta.
- Kim?! - usłyszałam z korytarza
Przestraszeni zerwaliśmy się z kanapy i podbiegliśmy do Nialla.
- Co się stało? - zapytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi
SOUNDTRACK - obowiązkowy!
Spojrzałam na coś co blondyn trzymał w ręku. Zamarłam. Głupia zapomniałam o tym zdjęciu! W rękach trzymał ramkę, która odkąd tu przyjechałam stała na szafce w hollu zakryta do połowy wazonem i zakurzona przez co praktycznie nie odróżniała się od szarawej ściany. Jakim cudem ją znalazł? Było tu tyle osób i nikt nie zwrócił na nią uwagi.
- Mogę wiedzieć co się stało? - zapytał w końcu brunet
Nie odezwałam się ani ja, ani Niall, który jedyne co zrobił to wyciągnął ramknę w stronę Liama. Ten wziął ją do ręki i na początku nie rozumiał o co chodzi ale po chwili jego mina się zmieniła. Rozpoznał na zdjęciu Nialla, a następnie mnie.
- Nie wierzę. - odezwał się w końcu blondyn - Minęły trzy lata, a ty przez cały dzień udajesz, że mnie nie znasz!
- Przestań na mnie krzyczeć!
- Poczekam w aucie. - rzucił Liam i wręczając mi ramkę ruszył w stronę wyjścia
- Liam. - złapałam go za ramię
- Nie. - pokręcił głową i gdy wyswobodził się z mojego uścisku wyszedł, a ja usłyszałam jedynie trzaśnięcie drzwi
- Jak mogłaś?! - Niall szarpnął mnie żebym na niego spojrzała
- Normalnie. - odparłam szeptem
- Normalnie? Przez trzy lata nie wiedziałem co się z tobą dzieje, twoi rodzice dzwonią do mnie trzy razy w tygodniu żeby dowiedzieć się czy aby na pewno nie mieliśmy kontaktu. Wiesz co nam wszystkim zrobiłaś? - usłyszałam, że jego głos się łamie - Spójrz na mnie.
- Nie. - odparłam, nie chciałam tego robić. Sama ledwo powstrzymywałam łzy
- Obwiniają się za to że wyjechałaś. Ja sam się o to obwiniałem! - krzyknął lekko piszczącym głosem - Mimo, że wiedziałem, że zmieniłaś numer... Dzwoniłem na niego z nadzieją, że coś się zmieni i cię usłyszę. Zawsze, gdy już wydawało mi się, że znów przy mnie jesteś to okazywało się być tylko snem. - złapał mnie za ramiona - Nawet się nie pożegnałaś. - dodał ciszej
- Zostawiłam list.
- Masz rację, zostawiłaś. Znam go na pamięć, czytałem go codziennie przez miesiąc, po twoim wyjeździe. Potraktowałaś mnie jak śmiecia, nawet nie zrobiłaś tego osobiście.
- A co miałam zrobić? Przyjść i powiedzieć 'Wiesz Niall, wyjeżdżam. Żegnaj?!' tego właśnie byś chciał? - krzyknęłam nie mogąc się już powstrzymać
- Tak, nawet tego!
- W takim razie, żeganj Niall. - odparłam i otworzyłam drzwi wyjściowe
- Chyba sobie żartujesz. - spojrzał niedowierzająco w moją stronę
- Nie żartuję. Wyjdź. - oznajmiłam
Nie odezwał się, nie spojrzał na mnie więcej. Po prostu wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Oparłam się o nie plecami i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili odepchnęłam się od nich i pobiegłam do sypialni, gdzie zatykając poduszką usta zaczęłam krzyczeć i płakać. Robiłam to tak długo aż straciłam głos, a łzy przestały płynąć. Przejechałam rękoma wzdłuż nóg i podjeżdżajac znów w górę poczułam wybrzuszenie w kieszeni. Wyjęłam woreczek i przez chwilę obracając go w palcach, otworzyłam.
- Witaj, dawno się nie widziałyśmy... - szepnęłam wysypując proszek na szafkę obok łóżka
___________________
- Zjecie coś? - zapytałam po chwili
- W sumie to jestem głodny. - odparł Niall z szerokim uśmiechem
- Pomogę ci. - rzucił Liam
Przytaknęłam głową i ruszyłam w stronę kuchni, słyszać za sobą kroki bruneta nieco przyspieszyłam. Bez słowa otworzył lodówkę i wyjął z niej kilka rzeczy, gdy ja szukałam noży i talerzyków w szafkach. Lubiłam, gdy panowała między nami cisza ale w tym momencie miałam ochotę krzyknąć mu prosto w twarz by się do mnie odezwał. Wiedziałam, że jest zły w końcu obiecałam mu że pozbędę się wszystkiego co mogłoby chociaż kusić bym znów zaczęła brać. Nie zrobiłam tego, mimo wszystkich postanowień jakie sobie postawiłam nie potrafiłam od tak po prostu pozbyć się wszystkiego co od tak długiego czasu było moim jedynym 'przyjacielem'. Kto wie, może jeszcze kiedyś się przyda. Wzięłam się za krojenie bułek, na których następnie kładłam wędlinę, ser, pomidor. Niestety w lodówce nie miałam zbyt bujnie więc musieliśmy sobie jakoś poradzić. Gdy skończyły się składniki ułożyłam wszystkie kanapki na jednym dużym talerzu, który Liam przeniósł do salonu, a ja wzięłam trzy mniejsze i ruszyłam w ślad za nim.
- Niestety nie ma jakichś luksusów. - westchnęłam podając jeden z talerzyków Niallowi
- Nie wiem o co ci chodzi. Lubię kanapki. - wyszczerzył się
Moje serce na chwilę stopniało, gdy zobaczyłam rząd równych, białych ząbków. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie ich wygląd sprzed aparatu. Lecz dość szybko się ogarnęłam i usiadłam obok Liama na kanapie. Zjedliśmy we względnej ciszy.
- Czym się zajmujesz? - pierwszy odezwał się bondyn, patrząc na mnie
- Chcesz szczerej odpowiedzi? - zapytałam, a on przytaknął - W takim razie nie odpowiem. - dodałam po chwili
- A nieszczera? - uniósł brew
- Jestem światowym fotografem. - odparłam zbierając brudne naczynia
- W takim razie chyba musimy umówić się na sesję. Co ty na to Liam? - zaśmiał się Niall, a ja pokręciłam głową i wyszłam do kuchni
Gdy wróciłam brunet siedział rozwalony na kanapie, dzierżąc w ręku pilota. Blondyn siedział na fotelu z rękoma założonymi za głową i wpatrywał się w ekran. Podeszłam do Liama i usiadłam mu na nogach, ciągle patrząc na jego twarz, czekałam na jakiś ruch z jego strony. W końcu się doczekałam i po chwili przyciągnięta przez jego silne ramiona, leżałam wtulona w jego klatkę. Wsłuchiwałam się w rytm jego serca, który gdy się zbliżyłam stał się głośniejszy. Uśmiechnęłam się na ten dźwięk i zaczęłam palcem kreślić jakieś nieokreślone kształty na jego torsie.
- Co robisz? - zapytał spoglądając na moją dłoń
- Nie wiem, rysuję. - odparłam po chwili
- Coś konkretnego?
- Twoją twarz.
- Moją twarz, na moim torsie? Ciekawie. - zrobił minę pełną uznania i po chwili posłał mi słodki uśmiech
Odetchnęłam z uglą, wiedziałam że jego złość może nie przeszła jeszcze całkowicie ale jest już lepiej.
- Hej, gdzie jest łazienka? - zapytał nagle blondyn
- Korytarzem i w lewo. - wskazałam ręką
Przytaknął na znak, że zrozumiał i opuścił pokój. Korzystając z chwili, gdy byliśmy tylko we dwoje Liam obdarował mnie słodkim całusem w usta.
- Kim?! - usłyszałam z korytarza
Przestraszeni zerwaliśmy się z kanapy i podbiegliśmy do Nialla.
- Co się stało? - zapytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi
SOUNDTRACK - obowiązkowy!
Spojrzałam na coś co blondyn trzymał w ręku. Zamarłam. Głupia zapomniałam o tym zdjęciu! W rękach trzymał ramkę, która odkąd tu przyjechałam stała na szafce w hollu zakryta do połowy wazonem i zakurzona przez co praktycznie nie odróżniała się od szarawej ściany. Jakim cudem ją znalazł? Było tu tyle osób i nikt nie zwrócił na nią uwagi.
- Mogę wiedzieć co się stało? - zapytał w końcu brunet
Nie odezwałam się ani ja, ani Niall, który jedyne co zrobił to wyciągnął ramknę w stronę Liama. Ten wziął ją do ręki i na początku nie rozumiał o co chodzi ale po chwili jego mina się zmieniła. Rozpoznał na zdjęciu Nialla, a następnie mnie.
- Nie wierzę. - odezwał się w końcu blondyn - Minęły trzy lata, a ty przez cały dzień udajesz, że mnie nie znasz!
- Przestań na mnie krzyczeć!
- Poczekam w aucie. - rzucił Liam i wręczając mi ramkę ruszył w stronę wyjścia
- Liam. - złapałam go za ramię
- Nie. - pokręcił głową i gdy wyswobodził się z mojego uścisku wyszedł, a ja usłyszałam jedynie trzaśnięcie drzwi
- Jak mogłaś?! - Niall szarpnął mnie żebym na niego spojrzała
- Normalnie. - odparłam szeptem
- Normalnie? Przez trzy lata nie wiedziałem co się z tobą dzieje, twoi rodzice dzwonią do mnie trzy razy w tygodniu żeby dowiedzieć się czy aby na pewno nie mieliśmy kontaktu. Wiesz co nam wszystkim zrobiłaś? - usłyszałam, że jego głos się łamie - Spójrz na mnie.
- Nie. - odparłam, nie chciałam tego robić. Sama ledwo powstrzymywałam łzy
- Obwiniają się za to że wyjechałaś. Ja sam się o to obwiniałem! - krzyknął lekko piszczącym głosem - Mimo, że wiedziałem, że zmieniłaś numer... Dzwoniłem na niego z nadzieją, że coś się zmieni i cię usłyszę. Zawsze, gdy już wydawało mi się, że znów przy mnie jesteś to okazywało się być tylko snem. - złapał mnie za ramiona - Nawet się nie pożegnałaś. - dodał ciszej
- Zostawiłam list.
- Masz rację, zostawiłaś. Znam go na pamięć, czytałem go codziennie przez miesiąc, po twoim wyjeździe. Potraktowałaś mnie jak śmiecia, nawet nie zrobiłaś tego osobiście.
- A co miałam zrobić? Przyjść i powiedzieć 'Wiesz Niall, wyjeżdżam. Żegnaj?!' tego właśnie byś chciał? - krzyknęłam nie mogąc się już powstrzymać
- Tak, nawet tego!
- W takim razie, żeganj Niall. - odparłam i otworzyłam drzwi wyjściowe
- Chyba sobie żartujesz. - spojrzał niedowierzająco w moją stronę
- Nie żartuję. Wyjdź. - oznajmiłam
Nie odezwał się, nie spojrzał na mnie więcej. Po prostu wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Oparłam się o nie plecami i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili odepchnęłam się od nich i pobiegłam do sypialni, gdzie zatykając poduszką usta zaczęłam krzyczeć i płakać. Robiłam to tak długo aż straciłam głos, a łzy przestały płynąć. Przejechałam rękoma wzdłuż nóg i podjeżdżajac znów w górę poczułam wybrzuszenie w kieszeni. Wyjęłam woreczek i przez chwilę obracając go w palcach, otworzyłam.
- Witaj, dawno się nie widziałyśmy... - szepnęłam wysypując proszek na szafkę obok łóżka
niedziela, 23 lutego 2014
"Idź więc, są światy inne niż ten."
SOUNDTRACK
Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i doszłam do wniosku, że zapuściłam się w jedną z biedniejszych dzielnic wielkiego miasta. Nie bałam się, bywałam w miejscach gorszych niż to ale pomimo wszystko czułam się dziwnie. Chciałam jak najszybciej wrócić do swojego mieszkania. Zazwyczaj pewnie w takim miejscu szukałabym jakiegoś dilera, który mógłby sprzedać mi kilka gramów ale postawiłam sobie za cel stać się inną osobą. W końcu praktycznie od pół roku chodziłam naćpana dzień w dzień, a upijałam się jak tylko trzeźwiałam. Odwróciłam się na pięcie i niestety na kogoś wpadłam.
- Przepraszam. - rzuciłam, próbując wyminąć chłopaka
- Nie tak szybko. - złapał mnie za nadgarstek, na którym widniał już siniec po spotkaniu z szefem
- Czego chcesz? - zapytałam, wyszarpując rękę z jego uścisku
- Może miałabyś ochotę na... - spojrzał na mój dekolt
- W twoich marzeniach. - prychnęłam i ruszyłam przed siebie
- Ja jednak sądzę, że mimo wszystko miałabyś ochotę. - uśmiechnął się obleśnie i ponownie chwycił moją rękę
Próbowałam się wyszarpnąć ale to sprawiało, że uścisk jeszcze bardziej się wzmacniał. Nie bardzo wiedziałam co zrobić więc kopnęłam go w piszczel, gdy puścił moją rękę od razu zaczęłam biec.
Słyszałam, że biegnie za mną, słyszałam jego kroki i czułam, że jest coraz bliżej. W końcu udało mi się dotrzeć na jakąś ruchliwą ulicę. Zaczęłam przepychać się przez tłum, który przechadzał się chodnikiem. Przebiegłam tak jeszcze spory kawałek, gdy miałam już pewność, że teraz mnie nie znajdzie, oparłam się plecami o zimną ścianę budynku i zsuwając się po niej w dół z moich oczu poleciało kilka łez. Płakałam ze zmęczenia i z emocji (oczywiście negatywnych), które towarzyszyły temu wydarzeniu. Mniej więcej wiedziałam już gdzie jestem. Kojarzyłam kilka sklepów, które widziałam po drugiej stronie ulicy ale gdy próbowałam wstać, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Wyjęłam z kieszeni telefon i odblokowując go wybrałam numer osoby, która (jak miałam nadzieję) przyjedzie po mnie. Czekając aż odbierze, starałam się opanować głos, który nadal był nieco roztrzęsiony.
- Liam. - wydusiłam z siebie
- Co się stało? - zapytał
- Przyjedz po mnie. - odparłam i znów się rozpłakałam
Choć ludziom wydawało się, że osoba jak ja nie ma uczuć to mylili się. Tak samo odczuwałam strach, stres i inne emocje tylko, że ja nie pokazywałam ich tak otwarcie.
- Gdzie jesteś? - zapytał, gdy usłyszał, że mój głos znów się łamie
- [xnazwaulicyx].
- Zaraz będę. - rozłączył się
Schowałam telefon znów do kieszeniu i tym razem przy próbie wstania, udało mi się. Wzięłam kilka głebokich oddechów by unormować pracę moich płuc. Stałam tak czekając na mojego 'wybawiciela' w końcu po piętnastu minutach zobaczyłam czarne auto zatrzymujące się niedaleko mnie. Od razu podeszłam i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Mógłbyś mnie zawieźć do mnie? - zapytałam od razu
- Jasne. - odpalił znów silnik
- Khym. - usłyszałam chrząknięcie i gdy spojrzałam w lusterko na osobę siedzącą z tyłu, zamarłam - Cześć. - uśmiechnął się pogodnie
- Cześć. - odparłam, chociaż byłam nieźle zszokowana
Nie miałam ochoty na rozmowy więc odwróciłam głowę w stronę szyby i przyglądając się mijanemu krajobrazowi przestałam zwracać uwagę na towarzyszy.
Nagle poczułam, że duża dłoń obejmuje moją, która spoczywała bezwiednie na moim udzie. Liam uśmiechnął się do mnie i korzystając z tego, że staliśmy na światłach dał mi buziaka. Mimo wszystko posłałam mu ciepły uśmiech.
Chociaż po chwili uświadomiłam sobie, że całej scenie przygląda się siedzący z tyłu blondyn. Chociaż myślałam, że nasze spotkanie po latach będzie wyglądało nieco inaczej, cieszyłam się że chłopak mnie nie rozpoznał. Dzięki temu na razie w jego towarzystwie czułam się w miarę swobodnie. Pewnie większość nie zrozumie czemu obawiam się rozpoznania mnie. To tylko i wyłącznie dlatego, że wiem jaki ból sprawiłam jemu i swojej rodzinie. Nie byłabym w stanie znieść tego co mogą mieć mi do powiedzenia, jeśli w ogóle chcieliby mieć ze mną do czynienia. Bałam się kolejnego odrzucenia ze strony osób, które niegdyś znaczyły dla mnie najwięcej, a ja zostawiłam ich jak stare zabawki tylko przez to, ze chciałam poczuć się jak ktoś z wielkiego miasta i zaistnieć w przemyśle fotografii, co wyszło mi i tak niezbyt udanie, wręcz wcale. Światło zmieniło kolor na zielony, a my ruszyliśmy w dalszą drogę. W końcu, gdy podjeżdżaliśmy pod mój dom, postanowiłam w jakiś sposób podziękować, że mimo zajęć Liam znalazł czas by po mnie przyjechać.
- Wejdziecie? - zapytałam odpinając pas
- Ja chętnie, Niall? - zapytał brunet patrząc na przyjaciela
- Jasne. - kiwnął głową
Już po chwili całą trójką wchodziliśmy do mieszkania. Całe szczęście miałam względny porządek, tylko dzięki temu, że byłam tu ostatnio rzadko. Liam poprowadził Nialla do salonu, a ja przeszłam do kuchni, skąd wzięłam trzy szklami i jakiś napój. Postawiłam je na stoliku w salonie i zobaczyłam, że Liam trzyma coś w ręku. Tym tajemniczym przedmiotem okazał się być woreczek, w którym znajdowało się jeszcze trochę amfy. Wyrwałam go z jego ręki i schowałam do kieszeni jeansów.
- Oddaj mi to. - rzucił brunet patrząc na mnie
- Nie. - odparłam krótko
- Mówiłaś, że przestaniesz. - wstał z kanapy i podszedł do mnie
- Przestałam, co nie oznacza że możesz dotykać moje rzeczy. - spojrzałam w jego oczy lekko mrużąc powieki
- To po co ci to gówno? - zapytał, a w jego głosie poczułam złość
- Możemy kiedy indziej? Chwilowo nie jesteśmy sami. - nagle mnie olśniło, że na kanapie siedzi blondyn - Przepraszam. - zwróciłam się w jego stronę
- Ok. - rzucił jedynie, najwyraźniej nie wiedząc co ma powiedzieć - Ogólnie jestem Niall. - uśmiechnął się chcąc rozładować atmosferę
- Kim. - odparłam i uścisnęłam wyciągniętą dłoń
Dziwnie było mi przedstawiać się mu drugi raz. Zwłaszcza, że gdy zrobiłam to pierwszy raz to niemal od razu staliśmy się nierozłączni.
______________
Tak oto kolejny rozdział, czytałam go kilkakrotnie i wydaje mi się, że jest w miarę spoko. Jak sądzicie? ;)
Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i doszłam do wniosku, że zapuściłam się w jedną z biedniejszych dzielnic wielkiego miasta. Nie bałam się, bywałam w miejscach gorszych niż to ale pomimo wszystko czułam się dziwnie. Chciałam jak najszybciej wrócić do swojego mieszkania. Zazwyczaj pewnie w takim miejscu szukałabym jakiegoś dilera, który mógłby sprzedać mi kilka gramów ale postawiłam sobie za cel stać się inną osobą. W końcu praktycznie od pół roku chodziłam naćpana dzień w dzień, a upijałam się jak tylko trzeźwiałam. Odwróciłam się na pięcie i niestety na kogoś wpadłam.
- Przepraszam. - rzuciłam, próbując wyminąć chłopaka
- Nie tak szybko. - złapał mnie za nadgarstek, na którym widniał już siniec po spotkaniu z szefem
- Czego chcesz? - zapytałam, wyszarpując rękę z jego uścisku
- Może miałabyś ochotę na... - spojrzał na mój dekolt
- W twoich marzeniach. - prychnęłam i ruszyłam przed siebie
- Ja jednak sądzę, że mimo wszystko miałabyś ochotę. - uśmiechnął się obleśnie i ponownie chwycił moją rękę
Próbowałam się wyszarpnąć ale to sprawiało, że uścisk jeszcze bardziej się wzmacniał. Nie bardzo wiedziałam co zrobić więc kopnęłam go w piszczel, gdy puścił moją rękę od razu zaczęłam biec.
Słyszałam, że biegnie za mną, słyszałam jego kroki i czułam, że jest coraz bliżej. W końcu udało mi się dotrzeć na jakąś ruchliwą ulicę. Zaczęłam przepychać się przez tłum, który przechadzał się chodnikiem. Przebiegłam tak jeszcze spory kawałek, gdy miałam już pewność, że teraz mnie nie znajdzie, oparłam się plecami o zimną ścianę budynku i zsuwając się po niej w dół z moich oczu poleciało kilka łez. Płakałam ze zmęczenia i z emocji (oczywiście negatywnych), które towarzyszyły temu wydarzeniu. Mniej więcej wiedziałam już gdzie jestem. Kojarzyłam kilka sklepów, które widziałam po drugiej stronie ulicy ale gdy próbowałam wstać, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Wyjęłam z kieszeni telefon i odblokowując go wybrałam numer osoby, która (jak miałam nadzieję) przyjedzie po mnie. Czekając aż odbierze, starałam się opanować głos, który nadal był nieco roztrzęsiony.
- Liam. - wydusiłam z siebie
- Co się stało? - zapytał
- Przyjedz po mnie. - odparłam i znów się rozpłakałam
Choć ludziom wydawało się, że osoba jak ja nie ma uczuć to mylili się. Tak samo odczuwałam strach, stres i inne emocje tylko, że ja nie pokazywałam ich tak otwarcie.
- Gdzie jesteś? - zapytał, gdy usłyszał, że mój głos znów się łamie
- [xnazwaulicyx].
- Zaraz będę. - rozłączył się
Schowałam telefon znów do kieszeniu i tym razem przy próbie wstania, udało mi się. Wzięłam kilka głebokich oddechów by unormować pracę moich płuc. Stałam tak czekając na mojego 'wybawiciela' w końcu po piętnastu minutach zobaczyłam czarne auto zatrzymujące się niedaleko mnie. Od razu podeszłam i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Mógłbyś mnie zawieźć do mnie? - zapytałam od razu
- Jasne. - odpalił znów silnik
- Khym. - usłyszałam chrząknięcie i gdy spojrzałam w lusterko na osobę siedzącą z tyłu, zamarłam - Cześć. - uśmiechnął się pogodnie
- Cześć. - odparłam, chociaż byłam nieźle zszokowana
Nie miałam ochoty na rozmowy więc odwróciłam głowę w stronę szyby i przyglądając się mijanemu krajobrazowi przestałam zwracać uwagę na towarzyszy.
Nagle poczułam, że duża dłoń obejmuje moją, która spoczywała bezwiednie na moim udzie. Liam uśmiechnął się do mnie i korzystając z tego, że staliśmy na światłach dał mi buziaka. Mimo wszystko posłałam mu ciepły uśmiech.
Chociaż po chwili uświadomiłam sobie, że całej scenie przygląda się siedzący z tyłu blondyn. Chociaż myślałam, że nasze spotkanie po latach będzie wyglądało nieco inaczej, cieszyłam się że chłopak mnie nie rozpoznał. Dzięki temu na razie w jego towarzystwie czułam się w miarę swobodnie. Pewnie większość nie zrozumie czemu obawiam się rozpoznania mnie. To tylko i wyłącznie dlatego, że wiem jaki ból sprawiłam jemu i swojej rodzinie. Nie byłabym w stanie znieść tego co mogą mieć mi do powiedzenia, jeśli w ogóle chcieliby mieć ze mną do czynienia. Bałam się kolejnego odrzucenia ze strony osób, które niegdyś znaczyły dla mnie najwięcej, a ja zostawiłam ich jak stare zabawki tylko przez to, ze chciałam poczuć się jak ktoś z wielkiego miasta i zaistnieć w przemyśle fotografii, co wyszło mi i tak niezbyt udanie, wręcz wcale. Światło zmieniło kolor na zielony, a my ruszyliśmy w dalszą drogę. W końcu, gdy podjeżdżaliśmy pod mój dom, postanowiłam w jakiś sposób podziękować, że mimo zajęć Liam znalazł czas by po mnie przyjechać.
- Wejdziecie? - zapytałam odpinając pas
- Ja chętnie, Niall? - zapytał brunet patrząc na przyjaciela
- Jasne. - kiwnął głową
Już po chwili całą trójką wchodziliśmy do mieszkania. Całe szczęście miałam względny porządek, tylko dzięki temu, że byłam tu ostatnio rzadko. Liam poprowadził Nialla do salonu, a ja przeszłam do kuchni, skąd wzięłam trzy szklami i jakiś napój. Postawiłam je na stoliku w salonie i zobaczyłam, że Liam trzyma coś w ręku. Tym tajemniczym przedmiotem okazał się być woreczek, w którym znajdowało się jeszcze trochę amfy. Wyrwałam go z jego ręki i schowałam do kieszeni jeansów.
- Oddaj mi to. - rzucił brunet patrząc na mnie
- Nie. - odparłam krótko
- Mówiłaś, że przestaniesz. - wstał z kanapy i podszedł do mnie
- Przestałam, co nie oznacza że możesz dotykać moje rzeczy. - spojrzałam w jego oczy lekko mrużąc powieki
- To po co ci to gówno? - zapytał, a w jego głosie poczułam złość
- Możemy kiedy indziej? Chwilowo nie jesteśmy sami. - nagle mnie olśniło, że na kanapie siedzi blondyn - Przepraszam. - zwróciłam się w jego stronę
- Ok. - rzucił jedynie, najwyraźniej nie wiedząc co ma powiedzieć - Ogólnie jestem Niall. - uśmiechnął się chcąc rozładować atmosferę
- Kim. - odparłam i uścisnęłam wyciągniętą dłoń
Dziwnie było mi przedstawiać się mu drugi raz. Zwłaszcza, że gdy zrobiłam to pierwszy raz to niemal od razu staliśmy się nierozłączni.
______________
Tak oto kolejny rozdział, czytałam go kilkakrotnie i wydaje mi się, że jest w miarę spoko. Jak sądzicie? ;)
sobota, 22 lutego 2014
"Zabijanie dla pokoju jest jak pieprzenie się dla cnoty."
Stał właśnie przy kuchennym blacie, przygotowując śniadanie dla nas obojga. Podeszłam do niego na palcach i oplotłam od tyłu rękoma. Był w samych bokserkach, a ja w jego przydługiej koszulce. Znaliśmy się dopiero tydzień ale mimo to czułam, że to może być znajomość na lata. Poczułam lekkie drżenie jego ciała, które spowodowane było moim dotykiem. Lubiłam, gdy tak reagował.
- Wyspałaś się? - zapytał lekko zachrypniętym, nie do końca rozbudzonym jeszcze głosem
- Mhm. - odparłam, przytakując głową i przyciskając się do niego jeszcze mocniej
- Zaraz będzie jajecznica, mam nadzieję że jesteś głodna. - zaśmiał się
- Bardzo. - uśmiechnęłam się
Złożyłam pocałunek na jego plecach i lekko od niego odsunęłam. Przeszłam kawałek dalej i wskoczyłam na blat, gdy już się na nim znalazłam zaczęłam machać nogami niczym mała dziewczynka. Znaliśmy się od tygodnia, a ja praktycznie u niego zamieszkałam. Może brzmi to głupio ale dzięki niemu nie czułam się aż tak samotna, jak podczas ostatnich miesięcy. Niby nieznajoma mi osoba, a stała się dla mnie najmocniejszym oparciem. Dzięki niemu nie czułam potrzeby ćpania i picia na umór by tylko zapomnieć. On nie pytał, on rozumiał i wspierał. Przyglądałam się jego ruchom, które mimo swojej normalności wydawały mi się niezwykle ponętne. Wyłaczył gaz i spojrzał w moją stronę, wiedział dlaczego usiadłam właśnie w tym miejscu. By dostać się do szafki z talerzami, musiał stanąć dokładnie naprzeciw mnie i sięgnąć do górnej półki. Zajmowałam to miejsce już trzeci dzień z rzędu. Uśmiechnął się i podszedł w moją stronę, stanął pomiędzy moimi nogami, które auomatycznie owinęłam wokół jego bioder, przyciągając mocniej do siebie. Brak mojej dolnej bielizny wyraźnie sprawiał mu zadowolenie. Wsunął swoje dłonie pod koszulkę, którą miałam na sobie i zaczął delikatnie pieścić mój brzuch, przechodząc coraz wyżej. Zatopiłam się w jego ustach, pozwalając na przyjemne pieszczoty. Wiedziałam, że w jego planach kroi się coś więcej, a ja jako osoba raczej wredna postanowiłam to przerwać.
- Jajecznica nam stygnie. - uśmiechnęłam się podczas jednego z pocałunków
- Walić jajecznicę. - odparł napierając mocniej na moje usta
- Jestem głodna. - rzuciłam i odsunęłam głowę w bok
Na jego twarzy widziałam wyraźne niezadowolenie, ale po chwili uśmiechnął się kręcąc głową i wyjął z szafki talerze, na które po chwili nakładał jedzenie. Prznieśliśmy się do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie i zaczeliśmy jeść. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a ja zerwałam się jak oparzona. W końcu byłam jedynie w koszulce, dodatkowo istniała możliwość, że był to Niall. Pobiegłam do sypialni Liama, w której miałam swoje rzeczy. Usłyszałam, że ktoś wszedł do środka, a ja miałam w głowie straszny mętlik czy wyjść z pokoju. Chociaż już ubrana, nadal nie byłam pewna kim jest przybysz. W końcu zebrałam w sobie odwagę i cicho uchylając drzwi, przeszłam do salonu.
- Przepraszam, nie wiedziałem że masz gościa. - rzucił nieco zdziwiony Mulat
- Ja i tak będę się już chyba zbierała. - powiedziałam niepewnie
- Przestań. Wiesz, że nie musisz... - zaczął Liam
- Skoro przyszedł do ciebie przyjaciel to oznacza, że ma sprawę. Ja nie chcę przeszkadzać.
- Hej, ja cię kojarzę. - rzucił nagle Zayn
- Wydaje ci się. - odparłam krótko - Spotkamy się później. - dodałam patrząc na Liama, który podszedł do mnie by dać krótkiego buziaka w usta
- Przepraszam. - wyszeptał nachylając się nad moim uchem
- Zadzwoń. - uśmiechnęłam się i tym razem ja go pocałowałam
Ostatecznie pomachałam im i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Po drodze założyłam buty i wychodząc usłyszałam jeszcze tylko głos Zayna mówiący 'Serio ją kojarzę.' Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam chodnikiem w bliżej nieokreślonym kierunku. Wyjęłam telefon, który przez ostatnie trzy dni był wyciszony i nieużywany. Miałam osiem połączeń od Tam i trzy od szefa. Mój humor na samą myśl o mężczyźnie od razu się zepsuł. Dlatego w końcu postanowiłam coś z tym zrobić. Zmieniłam kierunek ruchu i zaczęłam podążać w stronę kawiarenki, w której pracowałam. Jeszcze. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, od razu poczułam na sobie spojrzenie różowowłosej.
- Aż tak uderzyłaś w melanż? - zapytała, gdy przechodziłam obok niej
- Od pięciu dni jestem czysta. Daj mi spokój. - odparłam - Szef u siebie?
- Ta. - pokiwała głową i wróciła do poprzednich zajęć
Przeszłam przez zapleczenie i otworzyłam drzwi do gabinetu. Zastałam tam szefa, który siedział na swoim kręconym fotelu i stukał coś na komputerze. Pod jego pachami widniały widoczne plamy potu, w ustach dzierżył papierosa, a w pomieszczeniu śmierdziało starym człowiekiem, tytoniem i alkoholem.
- Czego chcesz? Powinnaś zapierdalać za kasą od dwóch godzin. Potrącę ci z pensji te nieobecne dni! - krzyknął patrząc na mnie wrogo
- Słuchaj, gruba świnio. - zaczęłam, a jego twarz zmieniła wyraz na zszokowany - Mam w dupie ciebie i twoje zarządzenia. Tak samo w dupie mam twoją kawiarenkę, które ledwo się trzyma i to już resztkami sił. Kto chciałby kupować cokolwiek od człowieka takiego jak ty? Spójrz na siebie! Śmierdzi od ciebie na kilometr, wyglądasz jak obszczymur. Mam dość twojego pieprzenia na temat tego co mam robić!
- Jak śmiesz gówniaro! Dałem ci pracę, a ty tak mi się odpłacasz? Powinnaś całować mnie po stopach! - złapał mój nadgarstek, tak że wiedziałam iż zostanie tam ślad - Powinnaś robić jeszcze nieco inne rzeczy. - dodał ściszając głos
- Jesteś najobleśniejszą osobą jaką znam, to jest ostatni raz, gdy tu jestem. Jeszcze raz rzucisz taki tekst, a obiecuję, że ta szmira, którą prowadzisz zostanie zamknięta, a ty pójdziesz siedzieć. - wyrwałam rękę z jego uścisku - Teraz pan wybaczy ale mam ciekawsze rzeczy do roboty. - dodałam sarkastycznie i wyszłam
Byłam już prawie przy drzwiach wyjściowych z kawiarni, gdy usłyszałam za sobą 'Jeszcze pożałujesz'. Odwróciłam się w jego stronę, a następnie na klientów patrzących raz na mnie, raz na niego.
- Panie i panowie, oto osoba która prowadzi tą klitkę. Którz chciałby kupić coś od takiego mężczyzny? - zapytałam patrząc po zgromadzonych
Najwyraźniej ludzie nie byli zadowoleni z widoku szefa kawiarenki, który miał ledwo zapinającą się koszulę i jak się jeszcze okazało jakieś czerwone plamy na przodzie koszuli i kilka na twarzy. Popatrzyli z dezaprobatą i zaczeli podnosić się z krzesełek, by po chwili wyjść z kawiarni. Uśmiechnęłam się jeszcze chamsko do mojego byłego pracodawcy i opuściłam budynek, który prawdopodobnie już niedługo zmieni swoją nazwę i właściciela. Szłam ulicami Londynu, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że nie mam już źródła utrzymania. Mam mieszkanie i trochę pieniędzy ale nie zmienia to faktu, że muszę znaleźć jakieś nowe zatrudnienie bo inaczej będzie źle. Mój telefon zaczął wibrować więc wyjęłam go z kieszeni spodni i przeciągnęłam po ekranie palcem by odebrać połączenie.
- Słucham? - rzuciłam
- Gdzie jesteś? - usłyszałam głos Liama
- Szczerze? W tym momencie nie mam pojęcia gdzie jestem. - nie kłamałam, zgubiłam się
- Jak to nie wiesz? - zapytał ze strachem - Znowu ćpałaś?
- Nie, po prostu się zamyśliłam i szłam przed siebie. Aż wylądowałam... gdzieś. - dokończyłam po chwili zastanowienia
- Przyjechać po ciebie? Powiedz co jest dookoła, a jakoś się znajdziemy. - czułam, że uśmiecha się po drugiej stronie telefonu
- Nie, nie trzeba. Dam sobie radę, jestem już dużą dziewczynką. - odparłam ze śmiechem
- Nad czym tak myślałaś? - zapytał po chwili ciszy
- Nad tym, gdzie znaleźć pracę. Swoją rzuciłam. - odparłam bez zastanowienia
- Pogadamy o tym jak się spotkamy.
- Jasne. Dobra, ja chyba kończę. Muszę się jakoś tu odnaleźć.
- Zadzwoń jak dotrzesz do domu.
- Mhm. - mruknęłam i rozłączyłam się
- Gdzie ja do cholery jestem. - mruknęłam pod nosem, spoglądając na zaniedbane budynki, które mnie otaczały
__________________
Nie mam pojęcia co się dzieje w tym opowiadaniu, tak po prostu jakoś pisałam. Początkowy plan był całkowicie inny, a tu mi się coś chyba komplikuje. ;_____;
__________________
Nie mam pojęcia co się dzieje w tym opowiadaniu, tak po prostu jakoś pisałam. Początkowy plan był całkowicie inny, a tu mi się coś chyba komplikuje. ;_____;
czwartek, 20 lutego 2014
"Długa jest droga do raju skarbie, więc nie przejmuj się drobiazgami." +18(?)
Przez chwilę jeszcze stałam bez ruchu patrząc na drzwi, za którymi zniknął Mulat. Ale gdy w końcu doszłam do wniosku, że nawet gdybym spotkała blondyna to nie ma opcji by mnie rozpoznał, dałam sobie spokój i lekko odpychając się rękoma od baru ruszyłam w stronę zaplecza. Pchnęłam drzwi, które stanęły przede mną otworem i ujrzałam siedzącego na fotelu i lekko pochylającego się do przodu nad stolikiem Sama, dodatkowo z rulonikiem w ręku. Z uśmiechem, który pojawił się na moich ustach usiadłam na fotelu naprzeciwko niego i przyglądałam się mu uważnie, gdy białe kreski zniknęły ze stolika otarł nos i spojrzał na mnie. Nie musiałam nic mówić, a już po chwili przede mną znajdowały się narkotyki, które następnie znikały w moim nosie. Byłam niesamowicie naćpana, a co za tym idzie? Miałam ochotę się jeszcze do tego upić i dobrze zabawić. Złapałam taxi i podałam adres jednego z lepszych klubów jakie były w Londynie. Weszłam bez zbędnych problemów ponieważ, gdy ma się znajomości wszystko jest łatwiejsze. Gdy tylko znalazłam się w środku od razu ruszyłam na parkiet, gdzie roiło się od przeróżnych ludzi. Zaczęłam tańczyć, gdy poczułam ręce oplatające mnie od tyłu. Nie odwróciłam się, kątem oka jedynie wyhaczyłam kawałek włosów chłopaka. Gdy w końcu mnie obrócił, spojrzałam w jego oczy, które niemal natychmiast sprawiły, że czułam się jak zahipnotyzowana. Tańczyliśmy wspólnie do końca imprezy. Pod wpływem słodkich gestów i kilku pocałunków postanowiłam jechać z chłopakiem do niego.
Wysiedliśmy pod dużym budynkiem, weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi. Chłopak po chwili wpatrywania się w moje oczy, naparł na moje usta. Nie wiem czy to przez kokainę czy może przez coś innego ale odwzajemniłam pocałunek oplatając ręce wokół jego szyi. Po chwili traciłam grunt pod nogami, a jego duże dłonie ściskały moje pośladki dodatkowo lekko je masując. Przygryzłam jego dolną wargę na co zamruczał delikatnie i po chwili pozbywałam się jego koszulki. Nie pozostawał dłużny, odstawił mnie na ziemię i lekko popychając w stronę ściany zdjął moją koszulkę, po minucie pozbywając się również mojego stanika. Ścisnął moją pierś, napierając przy tym swoimi ustami na moje. Ja w międzyczasie rozpięłam jego spodnie i zsunęłam je w dół, po chwili robiąc to również ze swoimi spodenkami. Oderwałam się i z zadziornym uśmiechem przepchnęłam go do salonu, a następnie pchnęłam na sofę. On po drodze złapał prezerwatywy, które leżały na półeczce obok. Oboje wiedzieliśmy czego chcemy więc pozbyliśmy się resztek bielizny, a on bez zbędnych gierek wszedł we mnie sprawiając przy tym, że zajęczałam z rozkoszy i wygięłam w łuk odrzucając głowę w tył. Poruszałam się rytmicznie mając wrażenie, że za moment podniecenie rozsadzi mi głowę. Jego dłonie błądzące po moich nagich pośladkach, język zakreślający kółka wokół moich sutków i on, we mnie.
- Jesteś niesamowita. - wyszeptał do mojego ucha
- To jeszcze nic. - odparłam mrucząc
- Pokaż mi więcej.
- Innym razem. - puściłam mu oczko
Spojrzał na mnie niesamowicie, tak że nawet nie potrafiłabym tego opisać. Cichy jęk wyrwał się z moich ust co spowodowało przyspieszenie ruchów chłopaka. Czułam jak jego męskość wysuwa się by po chwili ponownie zatopić we mnie. Ciemnowłosy wykonał kilka ostatnich ruchów, które sprawiły że doszliśmy w tym samym momencie. Znów wpiliśmy się w swoje usta, całując je tak zachłannie jakby to był ostatni raz, gdy mogą się złączyć. Po kilku minutach dodatkowych pieszczot zeszłam z chłopaka, który miał na twarzy uśmiech godny boga. Zgarnęłam jego koszulkę, która leżała na ziemi i założyłam na siebie. Puściłam mu oczko i ruszyłam do kuchni, która od salonu oddzielona była jedynie niską ścianką. Złapałam za butelkę wody i wypiłam kilka łyków. Poczułam jego dłonie na swoich udach, które po chwili zacisnęły się na ich wewnętrznej stronie.
- Czy teraz zdradzisz mi swoje imię? - zapytał przygryzając płatek mojego ucha
- Kim. - odparłam
- Liam. - poczułam, że się uśmiecha
Zamarłam, cały wieczór miałam wrażenie, że go kojarzę ale przez ilość używek, z którymi dziś miałam bliski kontakt nie byłam w stanie określić skąd. Dopiero teraz, gdy poczułam, że wszystkie substancje odurzające wyparowują z mojego organizmu, a ja zaczynam trzeźwo myśleć odwróciłam się z nadzieją, że jednak się mylę. Lecz na moje nieszczęście to była prawda. Właśnie uprawiałam seks z Liamem Paynem. Jednakże nie miałam czasu na dalsze karcenie się za ten głupi czyn, ponieważ chłopak znów zatopił się w moich ustach, a ja mimo wszystko chciałam powtórzyć to co miało miejsce kilka minut temu.
_____________
Więc pierwszy raz w życiu pisałam coś '+18' więc nie mam bladego pojęcia czy wyszło to dobrze, zwłaszcza że w połowie pisania postanowiłam niemal całkowicie zmienić postacie i ogólnie przebieg.
Wysiedliśmy pod dużym budynkiem, weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi. Chłopak po chwili wpatrywania się w moje oczy, naparł na moje usta. Nie wiem czy to przez kokainę czy może przez coś innego ale odwzajemniłam pocałunek oplatając ręce wokół jego szyi. Po chwili traciłam grunt pod nogami, a jego duże dłonie ściskały moje pośladki dodatkowo lekko je masując. Przygryzłam jego dolną wargę na co zamruczał delikatnie i po chwili pozbywałam się jego koszulki. Nie pozostawał dłużny, odstawił mnie na ziemię i lekko popychając w stronę ściany zdjął moją koszulkę, po minucie pozbywając się również mojego stanika. Ścisnął moją pierś, napierając przy tym swoimi ustami na moje. Ja w międzyczasie rozpięłam jego spodnie i zsunęłam je w dół, po chwili robiąc to również ze swoimi spodenkami. Oderwałam się i z zadziornym uśmiechem przepchnęłam go do salonu, a następnie pchnęłam na sofę. On po drodze złapał prezerwatywy, które leżały na półeczce obok. Oboje wiedzieliśmy czego chcemy więc pozbyliśmy się resztek bielizny, a on bez zbędnych gierek wszedł we mnie sprawiając przy tym, że zajęczałam z rozkoszy i wygięłam w łuk odrzucając głowę w tył. Poruszałam się rytmicznie mając wrażenie, że za moment podniecenie rozsadzi mi głowę. Jego dłonie błądzące po moich nagich pośladkach, język zakreślający kółka wokół moich sutków i on, we mnie.
- Jesteś niesamowita. - wyszeptał do mojego ucha
- To jeszcze nic. - odparłam mrucząc
- Pokaż mi więcej.
- Innym razem. - puściłam mu oczko
Spojrzał na mnie niesamowicie, tak że nawet nie potrafiłabym tego opisać. Cichy jęk wyrwał się z moich ust co spowodowało przyspieszenie ruchów chłopaka. Czułam jak jego męskość wysuwa się by po chwili ponownie zatopić we mnie. Ciemnowłosy wykonał kilka ostatnich ruchów, które sprawiły że doszliśmy w tym samym momencie. Znów wpiliśmy się w swoje usta, całując je tak zachłannie jakby to był ostatni raz, gdy mogą się złączyć. Po kilku minutach dodatkowych pieszczot zeszłam z chłopaka, który miał na twarzy uśmiech godny boga. Zgarnęłam jego koszulkę, która leżała na ziemi i założyłam na siebie. Puściłam mu oczko i ruszyłam do kuchni, która od salonu oddzielona była jedynie niską ścianką. Złapałam za butelkę wody i wypiłam kilka łyków. Poczułam jego dłonie na swoich udach, które po chwili zacisnęły się na ich wewnętrznej stronie.
- Czy teraz zdradzisz mi swoje imię? - zapytał przygryzając płatek mojego ucha
- Kim. - odparłam
- Liam. - poczułam, że się uśmiecha
Zamarłam, cały wieczór miałam wrażenie, że go kojarzę ale przez ilość używek, z którymi dziś miałam bliski kontakt nie byłam w stanie określić skąd. Dopiero teraz, gdy poczułam, że wszystkie substancje odurzające wyparowują z mojego organizmu, a ja zaczynam trzeźwo myśleć odwróciłam się z nadzieją, że jednak się mylę. Lecz na moje nieszczęście to była prawda. Właśnie uprawiałam seks z Liamem Paynem. Jednakże nie miałam czasu na dalsze karcenie się za ten głupi czyn, ponieważ chłopak znów zatopił się w moich ustach, a ja mimo wszystko chciałam powtórzyć to co miało miejsce kilka minut temu.
_____________
Więc pierwszy raz w życiu pisałam coś '+18' więc nie mam bladego pojęcia czy wyszło to dobrze, zwłaszcza że w połowie pisania postanowiłam niemal całkowicie zmienić postacie i ogólnie przebieg.
sobota, 15 lutego 2014
"...Głupich nie sieją, sami wschodzą..."
Nie zwolniłam nawet na chwilę. Ani razu się nie obejrzałam. Ciągle idąc przed siebie, próbowałam wyrzucić z głowy osobę, którą przed chwilą ujrzałam. W końcu dotarłam do swojego mieszkania. Monotonia, która trzymała się mnie od dłuższego czasu, zmuszała mnie do sięgnięcia po mały woreczek leżący w szufladzie, zakopany na samym jej dnie. Wysypałam z niego trochę białego proszku, który już po chwili formowałam w dwie równe kreski. Banknot zwinęłam w niewielki rulonik i już po sekundzie mogłam poczuć jak mój nos na chwilę się zatyka, by po chwili odetchnąć głęboko. Nie byłam uzależniona, pomimo tego że można mi nie wierzyć, umiałam przestać to robić kiedy chciałam i na ile chciałam. Tylko po co chcieć przestać, skoro to pomaga? Amfetamina stała się moją dobrą znajomą odkąd zmarła moja babcia. Wcześniej nie ciągnęło mnie do tego typu używek ale gdy człowiek zostaje sam, odkrywa w sobie różne 'zainteresowania'. Podeszłam do stojącego na biurku laptopa i podłączyłam do niego głośniki. Po chwili po mieszkaniu roznosiły się dźwięki Bring Me The Horizon. W takich momentach cieszyłam się, że mieszkam w domku jednorodzinnym, a nie w jakimś śmiesznym bloku, w którym ludzie wiedzą o sobie wszystko i mają pretensje do młodych.
- Słucham? - rzuciłam do telefonu, który kilka sekund wcześniej zaczął dzwonić
- Co robisz? - usłyszałam dobrze mi znany głos Krisa
- Od kiedy cię to interesuje? - prychnęłam
- Nie zaczynaj, masz czas? - zapytał zniecierpliwiony
- Zależy na co?
- Potrzebuję jednej kelnerki do baru. Trochę zarobisz.
- Jeśli zapłacisz za taxi. - usłyszałam pomruk niezadowolenia
- Dobra, niech będzie ale za dwadzieścia minut cię tu widzę.
- Jasne, nie denerwuj się tak. - rozłączyłam się i odrzuciłam telefon na stolik
Kris był kiedyś kimś w stylu mojego chłopaka. Chociaż nigdy nie łączyło nas nic romantycznego i pełnego uczuć. Spotykaliśmy się, czasem wyszliśmy gdzieś na miasto ale nasz 'związek' opierał się głównie na dobrym seksie, który każde z nas lubiło. Zadzwoniłam po transport, następnie zrzucając z siebie wszystkie ubrania i po chwili podchodząc do szafy by znaleźć coś co byłoby odpowiedniejsze i pomogło zdobyć trochę napiwków. Dość często zdarzało mi się wpadać tam co jakiś czas żeby zarobić więc wiedziałam kogo mogę się tam spodziewać i wiedziałam jak trzeba wyglądać żeby klienci byli zadowoleni. Po chwili stania przed szafą przebrałam się...
a następni rozczesałam swoje fioletowo-turkusowe włosy, po czym zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż ten poranny. Niektórzy mówią, że po narkotykach nie da się funkcjonować, ja natomiast po amfie dawałam z siebie dwieście procent i byłam wiecznie zmotywowana do działań. Kilka poprawek włosów i usłyszałam trąbienie. Zamknęłam mieszkanie na klucz i ruszyłam w stronę auta. Kierowcy podałam adres, a gdy byliśmy niedaleko napisałam do Krisa żeby wyszedł.
- Zawsze przygotowana do pracy. - rzucił mierząc mnie od góry do dołu
- Zamknij usta bo za moment ci z nich pocieknie. - odparłam chamsko i wyminąwszy go ruszyłam do wejścia
Na bramce przywitałam się z dwoma ochroniarzami, którzy mieli za zadanie nie wpuszczać niepełnoletnich oraz osób, które mogłyby zakłócać spokój. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia po cholerę oni tu stoją skoro do środka i tak wchodzili wszyscy, którzy tylko podeszli do wejścia. Mimo to, lubiłam ich. Ruszyłam na zaplecze, gdzie zostawiłam kurtkę i stanęłam za barem.
- Znów się spotykamy. - rzucił Sam spoglądając na mnie
- Szkoda, że zawsze w takich okolicznościach. - uśmiechnęłam się zalotnie
- Zawsze na haju. - puścił mi oczko na co ja się zaśmiałam
Sam, był spoko, nigdy nie zamieniliśmy więcej niż dziesięciu zdań podczas naszych spotkań, które zawsze odbywały się tylko i wyłącznie w pracy. Zakolegowaliśmy się, gdy wspólnie na zapleczu baru wciągaliśmy kokę. Tak wiem, piękne początki znajomości. Do lady podeszła właśnie grupka czterech chłopaków, którzy wyglądali już na nieźle wciętych, a dałabym im może siedemnaście lat. Westchnęłam i spojrzałam w stronę mojego współpracownika, który niestety był zajęty. Oznaczało to, że będę musiała obsłużyć tych gówniarzy. Gdy szłam w ich stronę usłyszałam kilka gwizdnięć i jakieś głupawe teksty w stylu 'ej maleńka', które padały z ich ust.
- Co dla was? - zapytałam spoglądając na każdego po kolei
- Dwanaście shotów. - odparł chyba najtrzeźwiejszy brunet
- Dowodzik jest? - uznałam, że mogę trochę poszaleć
- Serio? - zapytał blondyn
- Bardzo serio.
- Wcześniej dostawaliśmy bez dowodu. - oburzył się rudawy
- W takim razie przykro mi. - skinęłam ręką w stronę jednego z ochroniarzy by podszedł
- Co jest? - zapytał duży, stając przy barze
- Wyprowadź tych chłopców, chyba zapomnieli dowodzików.
- Jasne. Za mną dzieci. - uśmiechnął się chamsko i ruszył z czwórką młodzieńców do wyjścia
Reszta pracy minęła mi mniej więcej w porządku, zarobiłam dość sporą sumę z napiwków więc byłam z siebie zadowolona. Było jeszcze w międzyczasie kilku klientów, którym najchętniej dałabym w twarz ale wiedziałam, że 'muszę być grzeczna' jak to kiedyś pouczał mnie Kris. Niedługo mieliśmy zamykać, a przy barze zostało może dwóch bądź trzech mężczyzn, którzy najwyraźniej nie byli w stanie sami wyjść z budynku. Zobaczyłam, że ktoś wchodzi do baru, a gdy zobaczyłam kto to był stanęłam jak wryta.
- Cztery shoty proszę! - krzyknął unosząc dwa palce w górę
- Już. - oprzytomniałam i po chwili podawałam mu kieliszki z trunkiem
- Dzięki. - odparł i wypił je, jeden za drugim
Zapłacił i najzwyczajniej w świecie wyszedł, a ja nie mogłam uwierzyć, że właśnie widziałam Zayna Malika. Osobę z tak bliskiego grona Nialla, który kiedyś był dla mnie praktycznie wszystkim.
_____________
Więc co sądzicie? :)
- Słucham? - rzuciłam do telefonu, który kilka sekund wcześniej zaczął dzwonić
- Co robisz? - usłyszałam dobrze mi znany głos Krisa
- Od kiedy cię to interesuje? - prychnęłam
- Nie zaczynaj, masz czas? - zapytał zniecierpliwiony
- Zależy na co?
- Potrzebuję jednej kelnerki do baru. Trochę zarobisz.
- Jeśli zapłacisz za taxi. - usłyszałam pomruk niezadowolenia
- Dobra, niech będzie ale za dwadzieścia minut cię tu widzę.
- Jasne, nie denerwuj się tak. - rozłączyłam się i odrzuciłam telefon na stolik
Kris był kiedyś kimś w stylu mojego chłopaka. Chociaż nigdy nie łączyło nas nic romantycznego i pełnego uczuć. Spotykaliśmy się, czasem wyszliśmy gdzieś na miasto ale nasz 'związek' opierał się głównie na dobrym seksie, który każde z nas lubiło. Zadzwoniłam po transport, następnie zrzucając z siebie wszystkie ubrania i po chwili podchodząc do szafy by znaleźć coś co byłoby odpowiedniejsze i pomogło zdobyć trochę napiwków. Dość często zdarzało mi się wpadać tam co jakiś czas żeby zarobić więc wiedziałam kogo mogę się tam spodziewać i wiedziałam jak trzeba wyglądać żeby klienci byli zadowoleni. Po chwili stania przed szafą przebrałam się...
a następni rozczesałam swoje fioletowo-turkusowe włosy, po czym zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż ten poranny. Niektórzy mówią, że po narkotykach nie da się funkcjonować, ja natomiast po amfie dawałam z siebie dwieście procent i byłam wiecznie zmotywowana do działań. Kilka poprawek włosów i usłyszałam trąbienie. Zamknęłam mieszkanie na klucz i ruszyłam w stronę auta. Kierowcy podałam adres, a gdy byliśmy niedaleko napisałam do Krisa żeby wyszedł.
- Zawsze przygotowana do pracy. - rzucił mierząc mnie od góry do dołu
- Zamknij usta bo za moment ci z nich pocieknie. - odparłam chamsko i wyminąwszy go ruszyłam do wejścia
Na bramce przywitałam się z dwoma ochroniarzami, którzy mieli za zadanie nie wpuszczać niepełnoletnich oraz osób, które mogłyby zakłócać spokój. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia po cholerę oni tu stoją skoro do środka i tak wchodzili wszyscy, którzy tylko podeszli do wejścia. Mimo to, lubiłam ich. Ruszyłam na zaplecze, gdzie zostawiłam kurtkę i stanęłam za barem.
- Znów się spotykamy. - rzucił Sam spoglądając na mnie
- Szkoda, że zawsze w takich okolicznościach. - uśmiechnęłam się zalotnie
- Zawsze na haju. - puścił mi oczko na co ja się zaśmiałam
Sam, był spoko, nigdy nie zamieniliśmy więcej niż dziesięciu zdań podczas naszych spotkań, które zawsze odbywały się tylko i wyłącznie w pracy. Zakolegowaliśmy się, gdy wspólnie na zapleczu baru wciągaliśmy kokę. Tak wiem, piękne początki znajomości. Do lady podeszła właśnie grupka czterech chłopaków, którzy wyglądali już na nieźle wciętych, a dałabym im może siedemnaście lat. Westchnęłam i spojrzałam w stronę mojego współpracownika, który niestety był zajęty. Oznaczało to, że będę musiała obsłużyć tych gówniarzy. Gdy szłam w ich stronę usłyszałam kilka gwizdnięć i jakieś głupawe teksty w stylu 'ej maleńka', które padały z ich ust.
- Co dla was? - zapytałam spoglądając na każdego po kolei
- Dwanaście shotów. - odparł chyba najtrzeźwiejszy brunet
- Dowodzik jest? - uznałam, że mogę trochę poszaleć
- Serio? - zapytał blondyn
- Bardzo serio.
- Wcześniej dostawaliśmy bez dowodu. - oburzył się rudawy
- W takim razie przykro mi. - skinęłam ręką w stronę jednego z ochroniarzy by podszedł
- Co jest? - zapytał duży, stając przy barze
- Wyprowadź tych chłopców, chyba zapomnieli dowodzików.
- Jasne. Za mną dzieci. - uśmiechnął się chamsko i ruszył z czwórką młodzieńców do wyjścia
Reszta pracy minęła mi mniej więcej w porządku, zarobiłam dość sporą sumę z napiwków więc byłam z siebie zadowolona. Było jeszcze w międzyczasie kilku klientów, którym najchętniej dałabym w twarz ale wiedziałam, że 'muszę być grzeczna' jak to kiedyś pouczał mnie Kris. Niedługo mieliśmy zamykać, a przy barze zostało może dwóch bądź trzech mężczyzn, którzy najwyraźniej nie byli w stanie sami wyjść z budynku. Zobaczyłam, że ktoś wchodzi do baru, a gdy zobaczyłam kto to był stanęłam jak wryta.
- Cztery shoty proszę! - krzyknął unosząc dwa palce w górę
- Już. - oprzytomniałam i po chwili podawałam mu kieliszki z trunkiem
- Dzięki. - odparł i wypił je, jeden za drugim
Zapłacił i najzwyczajniej w świecie wyszedł, a ja nie mogłam uwierzyć, że właśnie widziałam Zayna Malika. Osobę z tak bliskiego grona Nialla, który kiedyś był dla mnie praktycznie wszystkim.
_____________
Więc co sądzicie? :)
wtorek, 28 stycznia 2014
"...Nawet dziwna miłość jest lepsza od braku miłości..."
Kolejny dzień z rzędu budzik zadzwonił o godzinie szóstej by tym samym oznajmić mi, że pora zebrać się do pracy. Nienawidziłam jej, ale wiedziałam że jeśli przestanę zarabiać to wyląduję pod mostem. Chciałam być światowej sławy fotografem, miałam tak wielkie ambicje, a wylądowałam w jakiejś kawiarence która znajdowała się dobre pięć kilometrów od domu, w którym obecnie mieszkałam. Podniosłam się z łóżka, wyrażając przy tym swoje niezadowolenie różnymi pomrukami i wulgaryzmami. Po drodze do łazienki kopnęłam kilka rzeczy walających się po podłodze. Gdy zobaczyłam się w lustrze, miałam ochotę od niego odskoczyć. Włosy wyglądały jak siano, a wczorajszy makijaż był rozmazany na całej twarzy. Jeszcze bardziej zdenerwowana wzięłam się za doprowadzanie mojej twarzy do stanu używalności. Całe szczęście pogoda za oknem była w miarę, ponieważ nie padał deszcz postanowiłam że dziś do pracy się przejdę. Przebrałam się w pierwsze lepsze ubranie, które znalazłam na oparciu fotela. Do torebki schowałam telefon, trochę pieniędzy i klucze. Wyszłam na zatłoczone ulice Londynu, które zaczynały mnie już nudzić. Ciągle mijałam spieszących się ludzi. Szarość jaka panowała dookoła sprawiała, że miałam ochotę wrócić do domu i nie wychodzić spod kołdry. Po dłuższym czasie, udało mi się dotrzeć do nieszczęsnej kawiarenki
- W końcu jesteś. - usłyszałam na wstępie szefa
- Przecież zaczynam za pół godziny. - odparłam spoglądając na zegarek
- To zaczniesz teraz. - rozkazał
- A zapłaci szef więcej? - zapytałam z sarkazmem
- Nie.
- W takim razie zaczynam za pół godziny. - rzuciłam i wyminąwszy go weszłam do pomieszczenia dla pracowników
Przebrałam się w wymagany strój. Spódniczka przed kolano, biała koszula i fartuszek jak u gosposi z dawnych lat. Miałam jeszcze dziesięć minut więc wyszłam by zrobić sobie kawę. Widziałam, że szef śledzi mnie z nienawiścią w oczach. Był to mężczyzna około czterdziestki, ważył z dwadzieścia kilo za dużo i był praktycznie łysy. Ubrany w swoje ciemne spodnie i jasną koszulę, w której chodził już od ponad tygodnia, nie prezentował się zbyt zachęcająco.Wypiłam przygotowany przez siebie napój i niestety nadszedł czas rozpoczęcia mojej zmiany. Oczywiście jak tylko ja miałam zacząć pracować to w budynku pojawiło się znikąd dwadzieścia osób, które jak najszybciej chciały mieć swoją kawę i ewentualnie jakiś dodatek. Alkohol chyba nie wyparował do końca z mojej krwi ponieważ nadal czułam jego resztki w sobie. Byłam na potwornym kacu, który ciągle dawał o sobie znać. Byłam zmęczona i już nie mogłam się doczekać kiedy w końcu będę mogła stąd wyjść.
- Mogę prosić w końcu moją kawę? - usłyszałam zdenerwowany głos, który wyrwał mnie z mojego świata
- Oczywiście. To będzie pięć funtów. - rzuciłam i podałam mu papierowy kubek
- Dziękuję. - odpowiedział już nieco milej i podał pieniądze
- Zapraszamy ponownie. - odparłam standardowym tekstem, wkładając zapłatę do kasy
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.. W końcu czas na przerwę. Ruchem ręki pokazałam Cameron - była jedną z trzech kelnerek, które pracowały ze mną. Miła, wysoka szatynka o czekoladowych oczach, zawsze uśmiechnięta. - że odchodzę od kasy i poszłam do kanciapki. Usiadłam na jednym ze stołków stojących pod ścianą i napiłam się wody, którą miałam w torebce. Dwie minuty po mnie, do pomieszczenia weszła Tamara - niska dziewczyna z różowymi włosami - miałyśmy przerwę o tej samej godzinie. Przyniosła ze sobą talerzyk z kilkoma ciastkami i dwie kanapki. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i poczekałam aż usiądzie obok.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? - zapytała, biorąc do ręki jeden z wypieków
- Nie czuję się najlepiej. - odparłam gryząc kanapkę
- Wiesz, że nie powinnaś tyle pić. Zwłaszcza przed pracą, nie wspominając już o twoim zdrowiu.
- Może miałam powód żeby wczoraj wypić tyle ile wypiłam? - zadałam pytanie, na które wiedziałam ze nie otrzymam odpowiedzi
Wiedziałam, że dziewczyna się o mnie martwi. W końcu była to jedna z niewielu osób, które wiedziały co się u mnie dzieje. Nie mogłam jej nazwać przyjaciółką, ponieważ nie czułam z nią aż tak potężnej więzi. Po prostu byłyśmy dobrymi znajomymi, które wiedzą o sobie kilka rzeczy, które usłyszały gdzieś tam podczas pracy. Mówiąc o zdrowiu miała na myśli moje problemy z nerkami, które mam od dłuższego czasu, mi osobiście było obojętne co się ze mną dzieję ponieważ i tak moje życie nie zmieniłoby się gdybym miała je w pełni sprawne. Po chwili zobaczyłam jak Tam wstaje i wychodzi. Wróciła po pięciu minutach i wręczyła mi dwie tabletki.
- Ki, weź je i wracaj do życia. - rzuciła i usiadła obok
- Dzięki. - odparłam i połknęłam leki
Przerwa dobiegała końca więc najwyższa pora by znów wyjść do ludzi. Poprawiłam włosy i fartuszek i razem z Tamarą ruszyłyśmy do głównego pomieszczenia. Reszta zmiany minęła mi dość nudno, jak zawsze. Szef kilka razy przyczepił się o moje dzisiejsze nastawienie do życia i o to że 'nie w tą stronę starłam podłogi' co za idiota. Już dawno zostawiłabym tą pracę ale niestety poszukiwania nowej nie są łatwe. Zegarek wybił siedemnastą więc w końcu mogłam zrzucić z siebie uniform i przebrać się w swoje ubrania. Pożegnawszy się z resztą dziewczyn, ruszyłam w drogę powrotną. Chłodne wieczorne powietrze owiewało moją twarz, a pojedyncze krople deszczu spadały na moje ubranie jak i twarz. Przechodziłam właśnie koło jednego ze sklepów Nike, gdy ujrzałam dość duży tłum dziewczyn. Przystanęłam na chwilę żeby zobaczyć co się dzieje i od razu tego pożałowałam. W tłumie wyhaczyłam blond czuprynę, którą kojarzyłam od razu. 'Właśnie znów zaczynałam zapominać.' pomyślałam i z głową skierowaną w dół ruszyłam szybkim krokiem jak najdalej od tego miejsca.
- W końcu jesteś. - usłyszałam na wstępie szefa
- Przecież zaczynam za pół godziny. - odparłam spoglądając na zegarek
- To zaczniesz teraz. - rozkazał
- A zapłaci szef więcej? - zapytałam z sarkazmem
- Nie.
- W takim razie zaczynam za pół godziny. - rzuciłam i wyminąwszy go weszłam do pomieszczenia dla pracowników
Przebrałam się w wymagany strój. Spódniczka przed kolano, biała koszula i fartuszek jak u gosposi z dawnych lat. Miałam jeszcze dziesięć minut więc wyszłam by zrobić sobie kawę. Widziałam, że szef śledzi mnie z nienawiścią w oczach. Był to mężczyzna około czterdziestki, ważył z dwadzieścia kilo za dużo i był praktycznie łysy. Ubrany w swoje ciemne spodnie i jasną koszulę, w której chodził już od ponad tygodnia, nie prezentował się zbyt zachęcająco.Wypiłam przygotowany przez siebie napój i niestety nadszedł czas rozpoczęcia mojej zmiany. Oczywiście jak tylko ja miałam zacząć pracować to w budynku pojawiło się znikąd dwadzieścia osób, które jak najszybciej chciały mieć swoją kawę i ewentualnie jakiś dodatek. Alkohol chyba nie wyparował do końca z mojej krwi ponieważ nadal czułam jego resztki w sobie. Byłam na potwornym kacu, który ciągle dawał o sobie znać. Byłam zmęczona i już nie mogłam się doczekać kiedy w końcu będę mogła stąd wyjść.
- Mogę prosić w końcu moją kawę? - usłyszałam zdenerwowany głos, który wyrwał mnie z mojego świata
- Oczywiście. To będzie pięć funtów. - rzuciłam i podałam mu papierowy kubek
- Dziękuję. - odpowiedział już nieco milej i podał pieniądze
- Zapraszamy ponownie. - odparłam standardowym tekstem, wkładając zapłatę do kasy
Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden.. W końcu czas na przerwę. Ruchem ręki pokazałam Cameron - była jedną z trzech kelnerek, które pracowały ze mną. Miła, wysoka szatynka o czekoladowych oczach, zawsze uśmiechnięta. - że odchodzę od kasy i poszłam do kanciapki. Usiadłam na jednym ze stołków stojących pod ścianą i napiłam się wody, którą miałam w torebce. Dwie minuty po mnie, do pomieszczenia weszła Tamara - niska dziewczyna z różowymi włosami - miałyśmy przerwę o tej samej godzinie. Przyniosła ze sobą talerzyk z kilkoma ciastkami i dwie kanapki. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i poczekałam aż usiądzie obok.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? - zapytała, biorąc do ręki jeden z wypieków
- Nie czuję się najlepiej. - odparłam gryząc kanapkę
- Wiesz, że nie powinnaś tyle pić. Zwłaszcza przed pracą, nie wspominając już o twoim zdrowiu.
- Może miałam powód żeby wczoraj wypić tyle ile wypiłam? - zadałam pytanie, na które wiedziałam ze nie otrzymam odpowiedzi
Wiedziałam, że dziewczyna się o mnie martwi. W końcu była to jedna z niewielu osób, które wiedziały co się u mnie dzieje. Nie mogłam jej nazwać przyjaciółką, ponieważ nie czułam z nią aż tak potężnej więzi. Po prostu byłyśmy dobrymi znajomymi, które wiedzą o sobie kilka rzeczy, które usłyszały gdzieś tam podczas pracy. Mówiąc o zdrowiu miała na myśli moje problemy z nerkami, które mam od dłuższego czasu, mi osobiście było obojętne co się ze mną dzieję ponieważ i tak moje życie nie zmieniłoby się gdybym miała je w pełni sprawne. Po chwili zobaczyłam jak Tam wstaje i wychodzi. Wróciła po pięciu minutach i wręczyła mi dwie tabletki.
- Ki, weź je i wracaj do życia. - rzuciła i usiadła obok
- Dzięki. - odparłam i połknęłam leki
Przerwa dobiegała końca więc najwyższa pora by znów wyjść do ludzi. Poprawiłam włosy i fartuszek i razem z Tamarą ruszyłyśmy do głównego pomieszczenia. Reszta zmiany minęła mi dość nudno, jak zawsze. Szef kilka razy przyczepił się o moje dzisiejsze nastawienie do życia i o to że 'nie w tą stronę starłam podłogi' co za idiota. Już dawno zostawiłabym tą pracę ale niestety poszukiwania nowej nie są łatwe. Zegarek wybił siedemnastą więc w końcu mogłam zrzucić z siebie uniform i przebrać się w swoje ubrania. Pożegnawszy się z resztą dziewczyn, ruszyłam w drogę powrotną. Chłodne wieczorne powietrze owiewało moją twarz, a pojedyncze krople deszczu spadały na moje ubranie jak i twarz. Przechodziłam właśnie koło jednego ze sklepów Nike, gdy ujrzałam dość duży tłum dziewczyn. Przystanęłam na chwilę żeby zobaczyć co się dzieje i od razu tego pożałowałam. W tłumie wyhaczyłam blond czuprynę, którą kojarzyłam od razu. 'Właśnie znów zaczynałam zapominać.' pomyślałam i z głową skierowaną w dół ruszyłam szybkim krokiem jak najdalej od tego miejsca.
środa, 22 stycznia 2014
"Świat to potwór zębaty, gotów gryźć, gdy tylko zechce"
"... głupota jest jedną z dwóch rzeczy, które najlepiej widzimy z perspektywy czasu. Drugą są stracone okazje."
'Dlaczego znów nie może być tak jak przed laty?
Dlaczego życie postanowiło tak bardzo mnie zmienić?
Dlaczego świat, który mnie otacza zdaje się być tak okrutny?
Dlaczego wszystko co udało mi się stworzyć, teraz rozpada się na drobne kawałki?
Dlaczego ludzie, którzy coś dla mnie znaczyli, stali się mi obojętni?'
Znów te same myśli, znów te same wspomnienia. W końcu coś zaczęło się układać by znów legnąć w gruzach. Wyjechałam z Mullingar by zacząć wszystko od nowa. Nieporadna szesnastolatka ruszyła w nieznane by uwolnić się od życia bez przyszłości i zapomnieć o ludziach, którzy mogliby chcieć ją powstrzymać. Teraz dziewiętnastolenia, pozostawiona samej sobie. Babcia, u której mieszkałam zmarła pół roku temu. Jedyna osoba, na którą mogłam liczyć po wyjeździe, zostawiła mnie. Nawet w samej sobie nie mam oparcia.
W wielkim mieście człowiek się gubi. Ciałem jak i myślami.
Subskrybuj:
Posty (Atom)