sobota, 8 marca 2014

"Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony."

Pomimo tego jak bardzo miałam ochotę to z nim w tym momencie zrobić, postanowiłam się opanować. 

- Nie. - szepnęłam odsuwając się lekko od niego
- Masz rację, to nie jest dobry pomysł. - przytaknął głową i zabrał swoje dłonie - Powinienem być na ciebie cholernie zły. - rzucił po chwili drapiąc się w tył głowy
- Masz takie prawo ale ja również. 
- Jak to? - zapytał unosząc brew
- Zostawiłeś mnie, gdy ja potrzebowałam żebyś był obok. - szepnęłam odwracając się do niego plecami
- To nie był powód do tego żebyś znowu ćpała. - wypomniał mi mój dzisiejszy czyn
- Nie do końca. 
- Nie obwiniaj mnie za to. - powiedział nieco ostrzej
- Będę! - krzyknęłam i znów poczułam jak amfa przejmuje nade mną niedawno odzyskaną kontrolę
- Nie krzycz, jesteś naćpana. 
- Gdybyś mógł mnie teraz pieprzyć nie przeszkadzałby ci stan, w którym jestem! 
- Czy ty siebie do cholery słyszysz? Za kogo ty mnie masz?! - nie odpowiedziałam - Uważasz, że jestem aż tak płytki i że aż taki ze mnie dupek?! 
- Tak, pieprzona gwiazda! - krzyknęłam bez zastanowienia
- Nie wierzę, że to powiedziałaś. - odparł szeptem i szybkim krokiem ruszył ku wyjściu

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam i co zrobiłam. Chwyciłam szklany wazon, który stał na szafce obok i rzuciłam nim o ścianę, na której po chwili widniał mokry ślad po wodzie, a na podłodze leżały odłamki szkła i kwiatki, które dostałam poprzedniego dnia od Liama. Jak ja mogłam to powiedzieć? Przecież tak nie myślałam! Wiedziałam, że mu na mnie zależy i wiedziałam, że nie zadaje się ze mną tylko dla seksu. Pieprzony Niall wszystko popsuł, musiał się znów pojawić i musiał dowiedzieć się kim jestem. Gdyby nie on, wszystko byłoby w porządku. Złość, która we mnie była nie pozwalała mi siedzieć w domu, dlatego też założyłam buty i wyszłam na dwór. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i ruszyłam przed siebie wpatrując się w ciemne nocne niebo. Przeszłam przez pobliski park kierując się w stronę jeziorka nad którym dość częśto przesiadywałam. Księżyc odbijał się w tafli wody, a ja usiadłam na samym końcu pomostu, który kończył się w połowie jeziorka. Deski skrzypiały pod ciężarem mojego ciała, gdy przechadzałam się po niewielkim odcinku pomostu. Czułam jak uginają się pod moimi stopami, lecz po chwili nie czułam pod nimi już nic. Moje ciało zanużyło się w wodzie, która momentalnie sparaliżowała moje ciało. Nogi i ręce odmawiały posłuszeństwa, gdyż woda była tak niesamowicie zimna. Udało mi się jedynie krzyknąć 'Pomocy', po chwili znalazłam się całkowicie pod wodą. 
Ocknęłam się i automatycznie rozejrzałam dookoła. Po chwili dopiero czując jak światło i przeraźliwa biel pomieszczenia, razi moje oczy. Zamknęłam je lecz po chwili znów otworzyłam tym razem robiąc to powoli. Nacisnęłam guzik, który znajdował się koło łóżka i już po kilku minutach do pomieszczenia wchodził mężczyzna w białym kitlu. 

- Dzień dobry, nazywam się doktor Shay. 
- Dzień dobry, wnioskuję że jestem w szpitalu. 
- Dokładnie, zostałaś do nas przyieziona trzy dni temu. - na te słowa zerwałam się do pozycji siedzącej
- Trzy dni?! Co się w ogóle stało?
- Spokojnie, z tego co mi wiadomo pomost na którym pani stała załamał się i wpadła pani do wody. Została pani przywieziona z hipotermią. Wykonaliśmy kilka badań i niestety nie mam dla pani dobrych wieści. - mówiąc ostatnie zdanie spochmurniał
- To znaczy?
- Wszystkie objawy spowodowane zimną wodą ustąpiły i nie nabroiły ale substancje które pani przyjmowała - spojrzał na mnie znacząco - spowodowały, że nerki które i tak miała pani osłabione, ledwo pracują. Jedna z nich jest praktycznie bezużyteczna a druga również nie jest w najlepszym stanie. Najlepszym wyjściem byłby przeszczep ale z jasnych powodów - zaakcentował te dwa słowa - jest pani na końcu listy oczekujących. 
- Jakie są szanse, że dostanę nerkę przed tym jak umrę? - zapytałam lekko kąśliwym tonem
- Daję około 35%. Niestety nie możemy zrobić nic więcej chyba że znajdzie się osoba, która dobrowolnie odda pani narząd. 
- Rozumiem. Chciałabym wypisać się na własne życzenie. 
- Nie jest to dobry pomysł, chcieliśmy przeprowadzić jeszcze kilka testów. Jeśli pani wyjdzie nie daję gwarancji, że nie wróci do nas pani w przeciągu kilku dni. 
- Dotarło do mnie ale nadal nalegam. - rzuciłam i szykowałam się do wstania z łóżka
- Mhm, rozumiem. Prosze się uszykować, wypis będzie czekał w recepcji na samym dole. 
- Dziękuję. - mruknęłam i ruszyłam w stronę ubrań, które leżały złożone na krześle
- Zostały wyprane i wysuszone. - rzucił jeszcze mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia

Zabrałam swoje rzeczy i przeszłam do łazienki. Wzięłam tam szybki prysznic i przebrałam się. Spojrzałam w lusto i wyglądałam okropnie. Miałam wory pod oczami, byłam blada, a moje włosy przypominały istne siano. Westchnęłam ciężko i ruszyłam w stronę recepcji o której wcześniej wspominał lekarz. 

- Powiedziano mi, że dostanę tu wypis. 
- Tak, poproszę imię i nazwisko. 
- Kim Salivan. 
- Już chwila. Tak jest.Oto wypis i rzeczy, które miała pani przy sobie. - podała mi pudełeczko, w którym był mój portfel
- Dziękuję. - rzuciłam zabierając rzeczy i ruszyłam ku wyjściu ze szpitala

Nienawidziłam ich. Tak bardzo nie lubiłam szpitali, że gdy tam byłam czułam się jeszcze gorzej niż zanim się tam znalazłam. Zajrzałam do portfela, który całe szczęście był suchy. Przejrzałam jego zawartość i uznałam, że chyba jest wszystko. Podeszłam do pobliskiego kiosku i poprosiłam o papierosy i zapalniczkę. Po chwili trzymając paczkę w ręku wyjęłam jednego i odpaliłam. Zaciągnęłam się dymem, chociaż nie robiłam tego już od dawna. Zaczęłam poszukiwania telefonu w kieszeniach, gdy uświadomiłam sobie że w ogóle nie zabierałam go ze sobą. Złapałam taxi i podałam adres domu. Weszłam do mieszkania, wzięłam odpowiednią sumę i wróciłam do kierowcy, który podziękował i już po chwili odjeżdżał. Wróciłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Pierwszym pomieszczeniem, do którego się skierowałam była łazienka w której ponownie wzięłam prysznic by zmyć z siebie wszystko co szpitalne. Wyszłam owinięta ręcznikiem po chwili zakładając na siebie pierwsze lepsze ubranie wyciągnięte z szafy. 
Mokre włosy związałam w kucyk i udałam się na poszukiwania telefonu. Zeszłam do salonu, gdzie ujrzałam odłamki wazonu, które nadal znajdowały się na podłodze, a obok nich zwiędnięte kwiatki. Chwyciłam szufelkę i zmiotłam na nią wszystko, następnie wyrzucając do kosza. Telefon znalazłam leżący na szafce obok telewizora. Miałam dziesięć połączeń nieodebranych i trzy wiadomości. Najpierw  weszłam w spis połaczeń. Sześć było od Liama, jedno od Tam i trzy od nieznanego mi numeru. Zignorowałam to i weszłam w wiadomości, wszystkie trzy były od szatyna. 

"Kim nie chcę tak tego zostawiać. Spotkaj się ze mną, chcę wyjaśnić całą tą sytuację." - otrzymana dzień po kłótni
"Nawet jeśli nie chcesz się spotkać, mogłabyś odpisać głupie 'nie'." - dwa dni po kłótni
"To nie ma sensu. Naprawdę masz mnie tylko za rozpuszczoną gwiazdę? Jeśli tak to nie rozumiem czemu spędzałaś ze mną tyle czasu. Miej chociaż trochę odwagi żeby odpisać!" - otrzymana dzisiaj

Też nie chciałam tak tego zostawić więc postanowiłam odpisać. Chciałam się z nim spotkać dzisiaj ale nie wiem czy byłabym na siłach żeby gdzieś wyjść. 

"Chcę się spotkać. Jeśli przyjdziesz do mnie możemy to załatwić nawet dziś, jeśli nie to dopiero jutro." - kliknęłam wyślij, a po chwili otrzymała powiadomienie o dostarczeniu. 

Postanowiłam zadzwonić do Tam, w końcu była moją znajomą. Wybrałam jej numer i po trzech sygnałach usłyszałam jej głos.

- Cholera Kim! 
- Nie krzycz. - rzuciłam ponieważ moja głowa lekko bolała
- Rzuciłaś pracę nic mi nie mówiąc i nawet nie raczyłaś zadzwonić. Ba nawet odebrać! 
- Zostawiłam telefon w domu. 
- Przez trzy dni?!
- Tak. - odparłam krótko, a ona na chwilę zamilkła
- Coś ty robiła przez ten czas?
- Nieistotne. Rzuciłam pracę bo miałam dość tego dupka, nie powiedziałam ci o tym bo to było spontaniczne. 
- To już bez znaczenia, kawiarnia upadła. Sanepid i te sprawy. - westchnęła
- Masz jakąś pracę? - zapytałam, zdając sobie sprawę, że przeze mnie została na lodzie
- Mam. Już od jakiegoś czasu myślałam żeby zmienić tą dotychczasową ale jakoś nie miałam motywacji. A ty coś masz?
- Jeszcze nie, ale coś znajdę. - wtedy usłyszałam piknięcie, które oznaczało wiadomość - Tam, muszę kończyć. Zadzwonię za kilka dni.
- Jasne. Cześć.
- Cześć. - rozłączyłam się i weszłam w wiadomość

"Mogę być za piętnaście minut. Jeśli nie to podaj datę i godzinę." - wiadomość była tak zimna.. ale nie dziwiłam się
"Może być. Będę czekała." odpisałam i odrzuciłam telefon na kanapę

Jeszcze nie wiedziałam co mu powiem ale jedno było pewne. Nie może dowiedzieć się o mojej chorobię. Nie chcę jego łaski, chcę żeby wszystko zostało wyjaśnione i wróciło do normy. Planowałam pójść się umalować ale nie miałam na to siły. Pomimo tylu dni snu, byłam wykończona. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc wstałam by je otworzyć. Wpuściłam do środka Liama i sama przeszłam za nim do salonu. Dopiero teraz na mnie spojrzał, a jego oczy się powiększyły.

- Kim, co ci się stało? Wyglądasz strasznie. 
- Zawsze miło usłyszeć. - rzuciłam sarkastycznie, a on jakby otrzeźwiał i przybrał groźną minę
- Nie odpisywałaś przez trzy dni. 
- Miałam nieco na głowie. 

Zapadła cisza, a ja bałam się ją przerwać bo nie miałam pojęcia w jaki sposób zacząć temat.

- Naprawdę masz mnie za takiego dupka? - zapytał z wyrzutem
- Nie. - odparłam natychmiastowo
- Dlaczego tak powiedziałaś? 
- Nie wiem. Byłam zła, zraniona i naćpana. To mnie nie tłumaczy ale naprawdę nie wiedziałam co mówię. Nie chciałam żebyś poczuł się przeze mnie źle. Nie chciałam żeby to tak wyszło i tak bardzo nie chciałam wtedy tego powiedzieć. - schowałam twarz w dłoniach, a w moich oczach zebrały się łzy
- To moja wina. Powinienem wtedy zostać, a ja cię zostawiłem. - szepnął podchodząc do mnie
- Przepraszam. - odparłam i rzuciłam się na niego
- Ja też. - szepnął i wtulił twarz w zagłebienie mojej szyi

Staliśmy tak w ciszy, którą przerwało gwałtowne otwarcie drzwi wejściowych. Po chwili w salonie pojawił się zdyszany Niall. Na jego widok myślałam, że oczy wyjdą mi z orbit. 

- Dlaczego byłaś w szpitalu?! - rzucił łapiąc oddech
- W szpitalu? - zapytał Liam, odsuając mnie na długość ramion

To by było na tyle z mojej tajemnicy. Tylko skąd on to do cholery wiedział?!

13 komentarzy:

  1. Fajny.

    zapraszam nowy rozdzial.
    http://in-dreams-you-believe.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Łoo!!
    Zajebisty ten blog jest! Kurde wybacz że dopiero teraz go czytam ale tak jakoś nie było okazji ani czasu. Od dzisiaj będę już na bieżąco a przynajmniej będę się starać ;-)
    Fajnie że Niall znalazł to Zdjęcie :-D
    StrasZnie jestem ciekawa skąd on wie o tym szpitalu. Czekam na kolejny rozdział! :-*
    Pomysł na opowiadanie genialny! Sama bym w życiu na taki nie wpadła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww ;* Super. Życzę weny ;) Zapraszam do mnie: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com & przypadek-niesadze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu ! Świetny rozdział ! Czekam na kolejny ;)

    Natalie ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. nie chcę się powtarzac.. xd super klotnia z Liam'em - lubię i to bardzo ;p i biedna Kim. mam nadzieję, że będzie z Nią dobrze. i jestem mega szczesliwa, ze pogodzila sie z Liam'em, ale ciekawe ską Niall wiedzial o szpitalu. ach te tajemnice! uwielbiam <3.
    buziaczki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu! Świetny rozdział.
    Czekam na następny.
    Życzę weny. ♥ @mysweetiejade

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział! świetny!
    Next! *_*

    OdpowiedzUsuń
  8. Naill to nawet najprostszą sytuację potrafi schrzanić xD. Hahaha kocham go <3 Taki ninja :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest super !!!!! ;*** i cieszę się że twój 2 blog też jest o Niallu <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham tego bloga! No i cala tajemnica poszla sie jebac. Ps. Za kilka dni prawdopodobnie pojawi sie rozdzial u mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Mruczę. Mruczę jak kot. Wybacz, że to powiem, ale odkładając cały sentyment, który mam do all our life uważam, że powoli nie ma podjazdu do dwóch pozostałych opowiadań. To już mnie wciągnęło w fabułę, w końcu widzę tu zadatki na skomplikowaną historię miłosną. Dzięki za kawałek dobrego pisania i to w dodatku w czasie wlekących się w pracy godzin porannych.
    Co do mojego tworu... Posiedzę, pomyślę, trochę mi to schlebia, że nadal interesuje Cię co wydarzyłoby się w Niedopowiedzeniach. Może wrócę za miesiąc, dwa jak ogarnę się z brakiem jakiejkolwiek pewności siebie.
    Pyk!

    OdpowiedzUsuń

Chciałabym bardzo podziękować każdej osobie, która poświęci chwilę czasu na skomentowanie moich wpisów. Kocham Was! :)