SOUNDTRACK
Rozejrzałam się jeszcze raz dookoła i doszłam do wniosku, że zapuściłam się w jedną z biedniejszych dzielnic wielkiego miasta. Nie bałam się, bywałam w miejscach gorszych niż to ale pomimo wszystko czułam się dziwnie. Chciałam jak najszybciej wrócić do swojego mieszkania. Zazwyczaj pewnie w takim miejscu szukałabym jakiegoś dilera, który mógłby sprzedać mi kilka gramów ale postawiłam sobie za cel stać się inną osobą. W końcu praktycznie od pół roku chodziłam naćpana dzień w dzień, a upijałam się jak tylko trzeźwiałam. Odwróciłam się na pięcie i niestety na kogoś wpadłam.
- Przepraszam. - rzuciłam, próbując wyminąć chłopaka
- Nie tak szybko. - złapał mnie za nadgarstek, na którym widniał już siniec po spotkaniu z szefem
- Czego chcesz? - zapytałam, wyszarpując rękę z jego uścisku
- Może miałabyś ochotę na... - spojrzał na mój dekolt
- W twoich marzeniach. - prychnęłam i ruszyłam przed siebie
- Ja jednak sądzę, że mimo wszystko miałabyś ochotę. - uśmiechnął się obleśnie i ponownie chwycił moją rękę
Próbowałam się wyszarpnąć ale to sprawiało, że uścisk jeszcze bardziej się wzmacniał. Nie bardzo wiedziałam co zrobić więc kopnęłam go w piszczel, gdy puścił moją rękę od razu zaczęłam biec.
Słyszałam, że biegnie za mną, słyszałam jego kroki i czułam, że jest coraz bliżej. W końcu udało mi się dotrzeć na jakąś ruchliwą ulicę. Zaczęłam przepychać się przez tłum, który przechadzał się chodnikiem. Przebiegłam tak jeszcze spory kawałek, gdy miałam już pewność, że teraz mnie nie znajdzie, oparłam się plecami o zimną ścianę budynku i zsuwając się po niej w dół z moich oczu poleciało kilka łez. Płakałam ze zmęczenia i z emocji (oczywiście negatywnych), które towarzyszyły temu wydarzeniu. Mniej więcej wiedziałam już gdzie jestem. Kojarzyłam kilka sklepów, które widziałam po drugiej stronie ulicy ale gdy próbowałam wstać, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Wyjęłam z kieszeni telefon i odblokowując go wybrałam numer osoby, która (jak miałam nadzieję) przyjedzie po mnie. Czekając aż odbierze, starałam się opanować głos, który nadal był nieco roztrzęsiony.
- Liam. - wydusiłam z siebie
- Co się stało? - zapytał
- Przyjedz po mnie. - odparłam i znów się rozpłakałam
Choć ludziom wydawało się, że osoba jak ja nie ma uczuć to mylili się. Tak samo odczuwałam strach, stres i inne emocje tylko, że ja nie pokazywałam ich tak otwarcie.
- Gdzie jesteś? - zapytał, gdy usłyszał, że mój głos znów się łamie
- [xnazwaulicyx].
- Zaraz będę. - rozłączył się
Schowałam telefon znów do kieszeniu i tym razem przy próbie wstania, udało mi się. Wzięłam kilka głebokich oddechów by unormować pracę moich płuc. Stałam tak czekając na mojego 'wybawiciela' w końcu po piętnastu minutach zobaczyłam czarne auto zatrzymujące się niedaleko mnie. Od razu podeszłam i wsiadłam na miejsce pasażera.
- Mógłbyś mnie zawieźć do mnie? - zapytałam od razu
- Jasne. - odpalił znów silnik
- Khym. - usłyszałam chrząknięcie i gdy spojrzałam w lusterko na osobę siedzącą z tyłu, zamarłam - Cześć. - uśmiechnął się pogodnie
- Cześć. - odparłam, chociaż byłam nieźle zszokowana
Nie miałam ochoty na rozmowy więc odwróciłam głowę w stronę szyby i przyglądając się mijanemu krajobrazowi przestałam zwracać uwagę na towarzyszy.
Nagle poczułam, że duża dłoń obejmuje moją, która spoczywała bezwiednie na moim udzie. Liam uśmiechnął się do mnie i korzystając z tego, że staliśmy na światłach dał mi buziaka. Mimo wszystko posłałam mu ciepły uśmiech.
Chociaż po chwili uświadomiłam sobie, że całej scenie przygląda się siedzący z tyłu blondyn. Chociaż myślałam, że nasze spotkanie po latach będzie wyglądało nieco inaczej, cieszyłam się że chłopak mnie nie rozpoznał. Dzięki temu na razie w jego towarzystwie czułam się w miarę swobodnie. Pewnie większość nie zrozumie czemu obawiam się rozpoznania mnie. To tylko i wyłącznie dlatego, że wiem jaki ból sprawiłam jemu i swojej rodzinie. Nie byłabym w stanie znieść tego co mogą mieć mi do powiedzenia, jeśli w ogóle chcieliby mieć ze mną do czynienia. Bałam się kolejnego odrzucenia ze strony osób, które niegdyś znaczyły dla mnie najwięcej, a ja zostawiłam ich jak stare zabawki tylko przez to, ze chciałam poczuć się jak ktoś z wielkiego miasta i zaistnieć w przemyśle fotografii, co wyszło mi i tak niezbyt udanie, wręcz wcale. Światło zmieniło kolor na zielony, a my ruszyliśmy w dalszą drogę. W końcu, gdy podjeżdżaliśmy pod mój dom, postanowiłam w jakiś sposób podziękować, że mimo zajęć Liam znalazł czas by po mnie przyjechać.
- Wejdziecie? - zapytałam odpinając pas
- Ja chętnie, Niall? - zapytał brunet patrząc na przyjaciela
- Jasne. - kiwnął głową
Już po chwili całą trójką wchodziliśmy do mieszkania. Całe szczęście miałam względny porządek, tylko dzięki temu, że byłam tu ostatnio rzadko. Liam poprowadził Nialla do salonu, a ja przeszłam do kuchni, skąd wzięłam trzy szklami i jakiś napój. Postawiłam je na stoliku w salonie i zobaczyłam, że Liam trzyma coś w ręku. Tym tajemniczym przedmiotem okazał się być woreczek, w którym znajdowało się jeszcze trochę amfy. Wyrwałam go z jego ręki i schowałam do kieszeni jeansów.
- Oddaj mi to. - rzucił brunet patrząc na mnie
- Nie. - odparłam krótko
- Mówiłaś, że przestaniesz. - wstał z kanapy i podszedł do mnie
- Przestałam, co nie oznacza że możesz dotykać moje rzeczy. - spojrzałam w jego oczy lekko mrużąc powieki
- To po co ci to gówno? - zapytał, a w jego głosie poczułam złość
- Możemy kiedy indziej? Chwilowo nie jesteśmy sami. - nagle mnie olśniło, że na kanapie siedzi blondyn - Przepraszam. - zwróciłam się w jego stronę
- Ok. - rzucił jedynie, najwyraźniej nie wiedząc co ma powiedzieć - Ogólnie jestem Niall. - uśmiechnął się chcąc rozładować atmosferę
- Kim. - odparłam i uścisnęłam wyciągniętą dłoń
Dziwnie było mi przedstawiać się mu drugi raz. Zwłaszcza, że gdy zrobiłam to pierwszy raz to niemal od razu staliśmy się nierozłączni.
______________
Tak oto kolejny rozdział, czytałam go kilkakrotnie i wydaje mi się, że jest w miarę spoko. Jak sądzicie? ;)
niedziela, 23 lutego 2014
sobota, 22 lutego 2014
"Zabijanie dla pokoju jest jak pieprzenie się dla cnoty."
Stał właśnie przy kuchennym blacie, przygotowując śniadanie dla nas obojga. Podeszłam do niego na palcach i oplotłam od tyłu rękoma. Był w samych bokserkach, a ja w jego przydługiej koszulce. Znaliśmy się dopiero tydzień ale mimo to czułam, że to może być znajomość na lata. Poczułam lekkie drżenie jego ciała, które spowodowane było moim dotykiem. Lubiłam, gdy tak reagował.
- Wyspałaś się? - zapytał lekko zachrypniętym, nie do końca rozbudzonym jeszcze głosem
- Mhm. - odparłam, przytakując głową i przyciskając się do niego jeszcze mocniej
- Zaraz będzie jajecznica, mam nadzieję że jesteś głodna. - zaśmiał się
- Bardzo. - uśmiechnęłam się
Złożyłam pocałunek na jego plecach i lekko od niego odsunęłam. Przeszłam kawałek dalej i wskoczyłam na blat, gdy już się na nim znalazłam zaczęłam machać nogami niczym mała dziewczynka. Znaliśmy się od tygodnia, a ja praktycznie u niego zamieszkałam. Może brzmi to głupio ale dzięki niemu nie czułam się aż tak samotna, jak podczas ostatnich miesięcy. Niby nieznajoma mi osoba, a stała się dla mnie najmocniejszym oparciem. Dzięki niemu nie czułam potrzeby ćpania i picia na umór by tylko zapomnieć. On nie pytał, on rozumiał i wspierał. Przyglądałam się jego ruchom, które mimo swojej normalności wydawały mi się niezwykle ponętne. Wyłaczył gaz i spojrzał w moją stronę, wiedział dlaczego usiadłam właśnie w tym miejscu. By dostać się do szafki z talerzami, musiał stanąć dokładnie naprzeciw mnie i sięgnąć do górnej półki. Zajmowałam to miejsce już trzeci dzień z rzędu. Uśmiechnął się i podszedł w moją stronę, stanął pomiędzy moimi nogami, które auomatycznie owinęłam wokół jego bioder, przyciągając mocniej do siebie. Brak mojej dolnej bielizny wyraźnie sprawiał mu zadowolenie. Wsunął swoje dłonie pod koszulkę, którą miałam na sobie i zaczął delikatnie pieścić mój brzuch, przechodząc coraz wyżej. Zatopiłam się w jego ustach, pozwalając na przyjemne pieszczoty. Wiedziałam, że w jego planach kroi się coś więcej, a ja jako osoba raczej wredna postanowiłam to przerwać.
- Jajecznica nam stygnie. - uśmiechnęłam się podczas jednego z pocałunków
- Walić jajecznicę. - odparł napierając mocniej na moje usta
- Jestem głodna. - rzuciłam i odsunęłam głowę w bok
Na jego twarzy widziałam wyraźne niezadowolenie, ale po chwili uśmiechnął się kręcąc głową i wyjął z szafki talerze, na które po chwili nakładał jedzenie. Prznieśliśmy się do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie i zaczeliśmy jeść. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a ja zerwałam się jak oparzona. W końcu byłam jedynie w koszulce, dodatkowo istniała możliwość, że był to Niall. Pobiegłam do sypialni Liama, w której miałam swoje rzeczy. Usłyszałam, że ktoś wszedł do środka, a ja miałam w głowie straszny mętlik czy wyjść z pokoju. Chociaż już ubrana, nadal nie byłam pewna kim jest przybysz. W końcu zebrałam w sobie odwagę i cicho uchylając drzwi, przeszłam do salonu.
- Przepraszam, nie wiedziałem że masz gościa. - rzucił nieco zdziwiony Mulat
- Ja i tak będę się już chyba zbierała. - powiedziałam niepewnie
- Przestań. Wiesz, że nie musisz... - zaczął Liam
- Skoro przyszedł do ciebie przyjaciel to oznacza, że ma sprawę. Ja nie chcę przeszkadzać.
- Hej, ja cię kojarzę. - rzucił nagle Zayn
- Wydaje ci się. - odparłam krótko - Spotkamy się później. - dodałam patrząc na Liama, który podszedł do mnie by dać krótkiego buziaka w usta
- Przepraszam. - wyszeptał nachylając się nad moim uchem
- Zadzwoń. - uśmiechnęłam się i tym razem ja go pocałowałam
Ostatecznie pomachałam im i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Po drodze założyłam buty i wychodząc usłyszałam jeszcze tylko głos Zayna mówiący 'Serio ją kojarzę.' Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam chodnikiem w bliżej nieokreślonym kierunku. Wyjęłam telefon, który przez ostatnie trzy dni był wyciszony i nieużywany. Miałam osiem połączeń od Tam i trzy od szefa. Mój humor na samą myśl o mężczyźnie od razu się zepsuł. Dlatego w końcu postanowiłam coś z tym zrobić. Zmieniłam kierunek ruchu i zaczęłam podążać w stronę kawiarenki, w której pracowałam. Jeszcze. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, od razu poczułam na sobie spojrzenie różowowłosej.
- Aż tak uderzyłaś w melanż? - zapytała, gdy przechodziłam obok niej
- Od pięciu dni jestem czysta. Daj mi spokój. - odparłam - Szef u siebie?
- Ta. - pokiwała głową i wróciła do poprzednich zajęć
Przeszłam przez zapleczenie i otworzyłam drzwi do gabinetu. Zastałam tam szefa, który siedział na swoim kręconym fotelu i stukał coś na komputerze. Pod jego pachami widniały widoczne plamy potu, w ustach dzierżył papierosa, a w pomieszczeniu śmierdziało starym człowiekiem, tytoniem i alkoholem.
- Czego chcesz? Powinnaś zapierdalać za kasą od dwóch godzin. Potrącę ci z pensji te nieobecne dni! - krzyknął patrząc na mnie wrogo
- Słuchaj, gruba świnio. - zaczęłam, a jego twarz zmieniła wyraz na zszokowany - Mam w dupie ciebie i twoje zarządzenia. Tak samo w dupie mam twoją kawiarenkę, które ledwo się trzyma i to już resztkami sił. Kto chciałby kupować cokolwiek od człowieka takiego jak ty? Spójrz na siebie! Śmierdzi od ciebie na kilometr, wyglądasz jak obszczymur. Mam dość twojego pieprzenia na temat tego co mam robić!
- Jak śmiesz gówniaro! Dałem ci pracę, a ty tak mi się odpłacasz? Powinnaś całować mnie po stopach! - złapał mój nadgarstek, tak że wiedziałam iż zostanie tam ślad - Powinnaś robić jeszcze nieco inne rzeczy. - dodał ściszając głos
- Jesteś najobleśniejszą osobą jaką znam, to jest ostatni raz, gdy tu jestem. Jeszcze raz rzucisz taki tekst, a obiecuję, że ta szmira, którą prowadzisz zostanie zamknięta, a ty pójdziesz siedzieć. - wyrwałam rękę z jego uścisku - Teraz pan wybaczy ale mam ciekawsze rzeczy do roboty. - dodałam sarkastycznie i wyszłam
Byłam już prawie przy drzwiach wyjściowych z kawiarni, gdy usłyszałam za sobą 'Jeszcze pożałujesz'. Odwróciłam się w jego stronę, a następnie na klientów patrzących raz na mnie, raz na niego.
- Panie i panowie, oto osoba która prowadzi tą klitkę. Którz chciałby kupić coś od takiego mężczyzny? - zapytałam patrząc po zgromadzonych
Najwyraźniej ludzie nie byli zadowoleni z widoku szefa kawiarenki, który miał ledwo zapinającą się koszulę i jak się jeszcze okazało jakieś czerwone plamy na przodzie koszuli i kilka na twarzy. Popatrzyli z dezaprobatą i zaczeli podnosić się z krzesełek, by po chwili wyjść z kawiarni. Uśmiechnęłam się jeszcze chamsko do mojego byłego pracodawcy i opuściłam budynek, który prawdopodobnie już niedługo zmieni swoją nazwę i właściciela. Szłam ulicami Londynu, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że nie mam już źródła utrzymania. Mam mieszkanie i trochę pieniędzy ale nie zmienia to faktu, że muszę znaleźć jakieś nowe zatrudnienie bo inaczej będzie źle. Mój telefon zaczął wibrować więc wyjęłam go z kieszeni spodni i przeciągnęłam po ekranie palcem by odebrać połączenie.
- Słucham? - rzuciłam
- Gdzie jesteś? - usłyszałam głos Liama
- Szczerze? W tym momencie nie mam pojęcia gdzie jestem. - nie kłamałam, zgubiłam się
- Jak to nie wiesz? - zapytał ze strachem - Znowu ćpałaś?
- Nie, po prostu się zamyśliłam i szłam przed siebie. Aż wylądowałam... gdzieś. - dokończyłam po chwili zastanowienia
- Przyjechać po ciebie? Powiedz co jest dookoła, a jakoś się znajdziemy. - czułam, że uśmiecha się po drugiej stronie telefonu
- Nie, nie trzeba. Dam sobie radę, jestem już dużą dziewczynką. - odparłam ze śmiechem
- Nad czym tak myślałaś? - zapytał po chwili ciszy
- Nad tym, gdzie znaleźć pracę. Swoją rzuciłam. - odparłam bez zastanowienia
- Pogadamy o tym jak się spotkamy.
- Jasne. Dobra, ja chyba kończę. Muszę się jakoś tu odnaleźć.
- Zadzwoń jak dotrzesz do domu.
- Mhm. - mruknęłam i rozłączyłam się
- Gdzie ja do cholery jestem. - mruknęłam pod nosem, spoglądając na zaniedbane budynki, które mnie otaczały
__________________
Nie mam pojęcia co się dzieje w tym opowiadaniu, tak po prostu jakoś pisałam. Początkowy plan był całkowicie inny, a tu mi się coś chyba komplikuje. ;_____;
__________________
Nie mam pojęcia co się dzieje w tym opowiadaniu, tak po prostu jakoś pisałam. Początkowy plan był całkowicie inny, a tu mi się coś chyba komplikuje. ;_____;
czwartek, 20 lutego 2014
"Długa jest droga do raju skarbie, więc nie przejmuj się drobiazgami." +18(?)
Przez chwilę jeszcze stałam bez ruchu patrząc na drzwi, za którymi zniknął Mulat. Ale gdy w końcu doszłam do wniosku, że nawet gdybym spotkała blondyna to nie ma opcji by mnie rozpoznał, dałam sobie spokój i lekko odpychając się rękoma od baru ruszyłam w stronę zaplecza. Pchnęłam drzwi, które stanęły przede mną otworem i ujrzałam siedzącego na fotelu i lekko pochylającego się do przodu nad stolikiem Sama, dodatkowo z rulonikiem w ręku. Z uśmiechem, który pojawił się na moich ustach usiadłam na fotelu naprzeciwko niego i przyglądałam się mu uważnie, gdy białe kreski zniknęły ze stolika otarł nos i spojrzał na mnie. Nie musiałam nic mówić, a już po chwili przede mną znajdowały się narkotyki, które następnie znikały w moim nosie. Byłam niesamowicie naćpana, a co za tym idzie? Miałam ochotę się jeszcze do tego upić i dobrze zabawić. Złapałam taxi i podałam adres jednego z lepszych klubów jakie były w Londynie. Weszłam bez zbędnych problemów ponieważ, gdy ma się znajomości wszystko jest łatwiejsze. Gdy tylko znalazłam się w środku od razu ruszyłam na parkiet, gdzie roiło się od przeróżnych ludzi. Zaczęłam tańczyć, gdy poczułam ręce oplatające mnie od tyłu. Nie odwróciłam się, kątem oka jedynie wyhaczyłam kawałek włosów chłopaka. Gdy w końcu mnie obrócił, spojrzałam w jego oczy, które niemal natychmiast sprawiły, że czułam się jak zahipnotyzowana. Tańczyliśmy wspólnie do końca imprezy. Pod wpływem słodkich gestów i kilku pocałunków postanowiłam jechać z chłopakiem do niego.
Wysiedliśmy pod dużym budynkiem, weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi. Chłopak po chwili wpatrywania się w moje oczy, naparł na moje usta. Nie wiem czy to przez kokainę czy może przez coś innego ale odwzajemniłam pocałunek oplatając ręce wokół jego szyi. Po chwili traciłam grunt pod nogami, a jego duże dłonie ściskały moje pośladki dodatkowo lekko je masując. Przygryzłam jego dolną wargę na co zamruczał delikatnie i po chwili pozbywałam się jego koszulki. Nie pozostawał dłużny, odstawił mnie na ziemię i lekko popychając w stronę ściany zdjął moją koszulkę, po minucie pozbywając się również mojego stanika. Ścisnął moją pierś, napierając przy tym swoimi ustami na moje. Ja w międzyczasie rozpięłam jego spodnie i zsunęłam je w dół, po chwili robiąc to również ze swoimi spodenkami. Oderwałam się i z zadziornym uśmiechem przepchnęłam go do salonu, a następnie pchnęłam na sofę. On po drodze złapał prezerwatywy, które leżały na półeczce obok. Oboje wiedzieliśmy czego chcemy więc pozbyliśmy się resztek bielizny, a on bez zbędnych gierek wszedł we mnie sprawiając przy tym, że zajęczałam z rozkoszy i wygięłam w łuk odrzucając głowę w tył. Poruszałam się rytmicznie mając wrażenie, że za moment podniecenie rozsadzi mi głowę. Jego dłonie błądzące po moich nagich pośladkach, język zakreślający kółka wokół moich sutków i on, we mnie.
- Jesteś niesamowita. - wyszeptał do mojego ucha
- To jeszcze nic. - odparłam mrucząc
- Pokaż mi więcej.
- Innym razem. - puściłam mu oczko
Spojrzał na mnie niesamowicie, tak że nawet nie potrafiłabym tego opisać. Cichy jęk wyrwał się z moich ust co spowodowało przyspieszenie ruchów chłopaka. Czułam jak jego męskość wysuwa się by po chwili ponownie zatopić we mnie. Ciemnowłosy wykonał kilka ostatnich ruchów, które sprawiły że doszliśmy w tym samym momencie. Znów wpiliśmy się w swoje usta, całując je tak zachłannie jakby to był ostatni raz, gdy mogą się złączyć. Po kilku minutach dodatkowych pieszczot zeszłam z chłopaka, który miał na twarzy uśmiech godny boga. Zgarnęłam jego koszulkę, która leżała na ziemi i założyłam na siebie. Puściłam mu oczko i ruszyłam do kuchni, która od salonu oddzielona była jedynie niską ścianką. Złapałam za butelkę wody i wypiłam kilka łyków. Poczułam jego dłonie na swoich udach, które po chwili zacisnęły się na ich wewnętrznej stronie.
- Czy teraz zdradzisz mi swoje imię? - zapytał przygryzając płatek mojego ucha
- Kim. - odparłam
- Liam. - poczułam, że się uśmiecha
Zamarłam, cały wieczór miałam wrażenie, że go kojarzę ale przez ilość używek, z którymi dziś miałam bliski kontakt nie byłam w stanie określić skąd. Dopiero teraz, gdy poczułam, że wszystkie substancje odurzające wyparowują z mojego organizmu, a ja zaczynam trzeźwo myśleć odwróciłam się z nadzieją, że jednak się mylę. Lecz na moje nieszczęście to była prawda. Właśnie uprawiałam seks z Liamem Paynem. Jednakże nie miałam czasu na dalsze karcenie się za ten głupi czyn, ponieważ chłopak znów zatopił się w moich ustach, a ja mimo wszystko chciałam powtórzyć to co miało miejsce kilka minut temu.
_____________
Więc pierwszy raz w życiu pisałam coś '+18' więc nie mam bladego pojęcia czy wyszło to dobrze, zwłaszcza że w połowie pisania postanowiłam niemal całkowicie zmienić postacie i ogólnie przebieg.
Wysiedliśmy pod dużym budynkiem, weszliśmy do środka, zamykając za sobą drzwi. Chłopak po chwili wpatrywania się w moje oczy, naparł na moje usta. Nie wiem czy to przez kokainę czy może przez coś innego ale odwzajemniłam pocałunek oplatając ręce wokół jego szyi. Po chwili traciłam grunt pod nogami, a jego duże dłonie ściskały moje pośladki dodatkowo lekko je masując. Przygryzłam jego dolną wargę na co zamruczał delikatnie i po chwili pozbywałam się jego koszulki. Nie pozostawał dłużny, odstawił mnie na ziemię i lekko popychając w stronę ściany zdjął moją koszulkę, po minucie pozbywając się również mojego stanika. Ścisnął moją pierś, napierając przy tym swoimi ustami na moje. Ja w międzyczasie rozpięłam jego spodnie i zsunęłam je w dół, po chwili robiąc to również ze swoimi spodenkami. Oderwałam się i z zadziornym uśmiechem przepchnęłam go do salonu, a następnie pchnęłam na sofę. On po drodze złapał prezerwatywy, które leżały na półeczce obok. Oboje wiedzieliśmy czego chcemy więc pozbyliśmy się resztek bielizny, a on bez zbędnych gierek wszedł we mnie sprawiając przy tym, że zajęczałam z rozkoszy i wygięłam w łuk odrzucając głowę w tył. Poruszałam się rytmicznie mając wrażenie, że za moment podniecenie rozsadzi mi głowę. Jego dłonie błądzące po moich nagich pośladkach, język zakreślający kółka wokół moich sutków i on, we mnie.
- Jesteś niesamowita. - wyszeptał do mojego ucha
- To jeszcze nic. - odparłam mrucząc
- Pokaż mi więcej.
- Innym razem. - puściłam mu oczko
Spojrzał na mnie niesamowicie, tak że nawet nie potrafiłabym tego opisać. Cichy jęk wyrwał się z moich ust co spowodowało przyspieszenie ruchów chłopaka. Czułam jak jego męskość wysuwa się by po chwili ponownie zatopić we mnie. Ciemnowłosy wykonał kilka ostatnich ruchów, które sprawiły że doszliśmy w tym samym momencie. Znów wpiliśmy się w swoje usta, całując je tak zachłannie jakby to był ostatni raz, gdy mogą się złączyć. Po kilku minutach dodatkowych pieszczot zeszłam z chłopaka, który miał na twarzy uśmiech godny boga. Zgarnęłam jego koszulkę, która leżała na ziemi i założyłam na siebie. Puściłam mu oczko i ruszyłam do kuchni, która od salonu oddzielona była jedynie niską ścianką. Złapałam za butelkę wody i wypiłam kilka łyków. Poczułam jego dłonie na swoich udach, które po chwili zacisnęły się na ich wewnętrznej stronie.
- Czy teraz zdradzisz mi swoje imię? - zapytał przygryzając płatek mojego ucha
- Kim. - odparłam
- Liam. - poczułam, że się uśmiecha
Zamarłam, cały wieczór miałam wrażenie, że go kojarzę ale przez ilość używek, z którymi dziś miałam bliski kontakt nie byłam w stanie określić skąd. Dopiero teraz, gdy poczułam, że wszystkie substancje odurzające wyparowują z mojego organizmu, a ja zaczynam trzeźwo myśleć odwróciłam się z nadzieją, że jednak się mylę. Lecz na moje nieszczęście to była prawda. Właśnie uprawiałam seks z Liamem Paynem. Jednakże nie miałam czasu na dalsze karcenie się za ten głupi czyn, ponieważ chłopak znów zatopił się w moich ustach, a ja mimo wszystko chciałam powtórzyć to co miało miejsce kilka minut temu.
_____________
Więc pierwszy raz w życiu pisałam coś '+18' więc nie mam bladego pojęcia czy wyszło to dobrze, zwłaszcza że w połowie pisania postanowiłam niemal całkowicie zmienić postacie i ogólnie przebieg.
sobota, 15 lutego 2014
"...Głupich nie sieją, sami wschodzą..."
Nie zwolniłam nawet na chwilę. Ani razu się nie obejrzałam. Ciągle idąc przed siebie, próbowałam wyrzucić z głowy osobę, którą przed chwilą ujrzałam. W końcu dotarłam do swojego mieszkania. Monotonia, która trzymała się mnie od dłuższego czasu, zmuszała mnie do sięgnięcia po mały woreczek leżący w szufladzie, zakopany na samym jej dnie. Wysypałam z niego trochę białego proszku, który już po chwili formowałam w dwie równe kreski. Banknot zwinęłam w niewielki rulonik i już po sekundzie mogłam poczuć jak mój nos na chwilę się zatyka, by po chwili odetchnąć głęboko. Nie byłam uzależniona, pomimo tego że można mi nie wierzyć, umiałam przestać to robić kiedy chciałam i na ile chciałam. Tylko po co chcieć przestać, skoro to pomaga? Amfetamina stała się moją dobrą znajomą odkąd zmarła moja babcia. Wcześniej nie ciągnęło mnie do tego typu używek ale gdy człowiek zostaje sam, odkrywa w sobie różne 'zainteresowania'. Podeszłam do stojącego na biurku laptopa i podłączyłam do niego głośniki. Po chwili po mieszkaniu roznosiły się dźwięki Bring Me The Horizon. W takich momentach cieszyłam się, że mieszkam w domku jednorodzinnym, a nie w jakimś śmiesznym bloku, w którym ludzie wiedzą o sobie wszystko i mają pretensje do młodych.
- Słucham? - rzuciłam do telefonu, który kilka sekund wcześniej zaczął dzwonić
- Co robisz? - usłyszałam dobrze mi znany głos Krisa
- Od kiedy cię to interesuje? - prychnęłam
- Nie zaczynaj, masz czas? - zapytał zniecierpliwiony
- Zależy na co?
- Potrzebuję jednej kelnerki do baru. Trochę zarobisz.
- Jeśli zapłacisz za taxi. - usłyszałam pomruk niezadowolenia
- Dobra, niech będzie ale za dwadzieścia minut cię tu widzę.
- Jasne, nie denerwuj się tak. - rozłączyłam się i odrzuciłam telefon na stolik
Kris był kiedyś kimś w stylu mojego chłopaka. Chociaż nigdy nie łączyło nas nic romantycznego i pełnego uczuć. Spotykaliśmy się, czasem wyszliśmy gdzieś na miasto ale nasz 'związek' opierał się głównie na dobrym seksie, który każde z nas lubiło. Zadzwoniłam po transport, następnie zrzucając z siebie wszystkie ubrania i po chwili podchodząc do szafy by znaleźć coś co byłoby odpowiedniejsze i pomogło zdobyć trochę napiwków. Dość często zdarzało mi się wpadać tam co jakiś czas żeby zarobić więc wiedziałam kogo mogę się tam spodziewać i wiedziałam jak trzeba wyglądać żeby klienci byli zadowoleni. Po chwili stania przed szafą przebrałam się...
a następni rozczesałam swoje fioletowo-turkusowe włosy, po czym zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż ten poranny. Niektórzy mówią, że po narkotykach nie da się funkcjonować, ja natomiast po amfie dawałam z siebie dwieście procent i byłam wiecznie zmotywowana do działań. Kilka poprawek włosów i usłyszałam trąbienie. Zamknęłam mieszkanie na klucz i ruszyłam w stronę auta. Kierowcy podałam adres, a gdy byliśmy niedaleko napisałam do Krisa żeby wyszedł.
- Zawsze przygotowana do pracy. - rzucił mierząc mnie od góry do dołu
- Zamknij usta bo za moment ci z nich pocieknie. - odparłam chamsko i wyminąwszy go ruszyłam do wejścia
Na bramce przywitałam się z dwoma ochroniarzami, którzy mieli za zadanie nie wpuszczać niepełnoletnich oraz osób, które mogłyby zakłócać spokój. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia po cholerę oni tu stoją skoro do środka i tak wchodzili wszyscy, którzy tylko podeszli do wejścia. Mimo to, lubiłam ich. Ruszyłam na zaplecze, gdzie zostawiłam kurtkę i stanęłam za barem.
- Znów się spotykamy. - rzucił Sam spoglądając na mnie
- Szkoda, że zawsze w takich okolicznościach. - uśmiechnęłam się zalotnie
- Zawsze na haju. - puścił mi oczko na co ja się zaśmiałam
Sam, był spoko, nigdy nie zamieniliśmy więcej niż dziesięciu zdań podczas naszych spotkań, które zawsze odbywały się tylko i wyłącznie w pracy. Zakolegowaliśmy się, gdy wspólnie na zapleczu baru wciągaliśmy kokę. Tak wiem, piękne początki znajomości. Do lady podeszła właśnie grupka czterech chłopaków, którzy wyglądali już na nieźle wciętych, a dałabym im może siedemnaście lat. Westchnęłam i spojrzałam w stronę mojego współpracownika, który niestety był zajęty. Oznaczało to, że będę musiała obsłużyć tych gówniarzy. Gdy szłam w ich stronę usłyszałam kilka gwizdnięć i jakieś głupawe teksty w stylu 'ej maleńka', które padały z ich ust.
- Co dla was? - zapytałam spoglądając na każdego po kolei
- Dwanaście shotów. - odparł chyba najtrzeźwiejszy brunet
- Dowodzik jest? - uznałam, że mogę trochę poszaleć
- Serio? - zapytał blondyn
- Bardzo serio.
- Wcześniej dostawaliśmy bez dowodu. - oburzył się rudawy
- W takim razie przykro mi. - skinęłam ręką w stronę jednego z ochroniarzy by podszedł
- Co jest? - zapytał duży, stając przy barze
- Wyprowadź tych chłopców, chyba zapomnieli dowodzików.
- Jasne. Za mną dzieci. - uśmiechnął się chamsko i ruszył z czwórką młodzieńców do wyjścia
Reszta pracy minęła mi mniej więcej w porządku, zarobiłam dość sporą sumę z napiwków więc byłam z siebie zadowolona. Było jeszcze w międzyczasie kilku klientów, którym najchętniej dałabym w twarz ale wiedziałam, że 'muszę być grzeczna' jak to kiedyś pouczał mnie Kris. Niedługo mieliśmy zamykać, a przy barze zostało może dwóch bądź trzech mężczyzn, którzy najwyraźniej nie byli w stanie sami wyjść z budynku. Zobaczyłam, że ktoś wchodzi do baru, a gdy zobaczyłam kto to był stanęłam jak wryta.
- Cztery shoty proszę! - krzyknął unosząc dwa palce w górę
- Już. - oprzytomniałam i po chwili podawałam mu kieliszki z trunkiem
- Dzięki. - odparł i wypił je, jeden za drugim
Zapłacił i najzwyczajniej w świecie wyszedł, a ja nie mogłam uwierzyć, że właśnie widziałam Zayna Malika. Osobę z tak bliskiego grona Nialla, który kiedyś był dla mnie praktycznie wszystkim.
_____________
Więc co sądzicie? :)
- Słucham? - rzuciłam do telefonu, który kilka sekund wcześniej zaczął dzwonić
- Co robisz? - usłyszałam dobrze mi znany głos Krisa
- Od kiedy cię to interesuje? - prychnęłam
- Nie zaczynaj, masz czas? - zapytał zniecierpliwiony
- Zależy na co?
- Potrzebuję jednej kelnerki do baru. Trochę zarobisz.
- Jeśli zapłacisz za taxi. - usłyszałam pomruk niezadowolenia
- Dobra, niech będzie ale za dwadzieścia minut cię tu widzę.
- Jasne, nie denerwuj się tak. - rozłączyłam się i odrzuciłam telefon na stolik
Kris był kiedyś kimś w stylu mojego chłopaka. Chociaż nigdy nie łączyło nas nic romantycznego i pełnego uczuć. Spotykaliśmy się, czasem wyszliśmy gdzieś na miasto ale nasz 'związek' opierał się głównie na dobrym seksie, który każde z nas lubiło. Zadzwoniłam po transport, następnie zrzucając z siebie wszystkie ubrania i po chwili podchodząc do szafy by znaleźć coś co byłoby odpowiedniejsze i pomogło zdobyć trochę napiwków. Dość często zdarzało mi się wpadać tam co jakiś czas żeby zarobić więc wiedziałam kogo mogę się tam spodziewać i wiedziałam jak trzeba wyglądać żeby klienci byli zadowoleni. Po chwili stania przed szafą przebrałam się...
a następni rozczesałam swoje fioletowo-turkusowe włosy, po czym zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż ten poranny. Niektórzy mówią, że po narkotykach nie da się funkcjonować, ja natomiast po amfie dawałam z siebie dwieście procent i byłam wiecznie zmotywowana do działań. Kilka poprawek włosów i usłyszałam trąbienie. Zamknęłam mieszkanie na klucz i ruszyłam w stronę auta. Kierowcy podałam adres, a gdy byliśmy niedaleko napisałam do Krisa żeby wyszedł.
- Zawsze przygotowana do pracy. - rzucił mierząc mnie od góry do dołu
- Zamknij usta bo za moment ci z nich pocieknie. - odparłam chamsko i wyminąwszy go ruszyłam do wejścia
Na bramce przywitałam się z dwoma ochroniarzami, którzy mieli za zadanie nie wpuszczać niepełnoletnich oraz osób, które mogłyby zakłócać spokój. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia po cholerę oni tu stoją skoro do środka i tak wchodzili wszyscy, którzy tylko podeszli do wejścia. Mimo to, lubiłam ich. Ruszyłam na zaplecze, gdzie zostawiłam kurtkę i stanęłam za barem.
- Znów się spotykamy. - rzucił Sam spoglądając na mnie
- Szkoda, że zawsze w takich okolicznościach. - uśmiechnęłam się zalotnie
- Zawsze na haju. - puścił mi oczko na co ja się zaśmiałam
Sam, był spoko, nigdy nie zamieniliśmy więcej niż dziesięciu zdań podczas naszych spotkań, które zawsze odbywały się tylko i wyłącznie w pracy. Zakolegowaliśmy się, gdy wspólnie na zapleczu baru wciągaliśmy kokę. Tak wiem, piękne początki znajomości. Do lady podeszła właśnie grupka czterech chłopaków, którzy wyglądali już na nieźle wciętych, a dałabym im może siedemnaście lat. Westchnęłam i spojrzałam w stronę mojego współpracownika, który niestety był zajęty. Oznaczało to, że będę musiała obsłużyć tych gówniarzy. Gdy szłam w ich stronę usłyszałam kilka gwizdnięć i jakieś głupawe teksty w stylu 'ej maleńka', które padały z ich ust.
- Co dla was? - zapytałam spoglądając na każdego po kolei
- Dwanaście shotów. - odparł chyba najtrzeźwiejszy brunet
- Dowodzik jest? - uznałam, że mogę trochę poszaleć
- Serio? - zapytał blondyn
- Bardzo serio.
- Wcześniej dostawaliśmy bez dowodu. - oburzył się rudawy
- W takim razie przykro mi. - skinęłam ręką w stronę jednego z ochroniarzy by podszedł
- Co jest? - zapytał duży, stając przy barze
- Wyprowadź tych chłopców, chyba zapomnieli dowodzików.
- Jasne. Za mną dzieci. - uśmiechnął się chamsko i ruszył z czwórką młodzieńców do wyjścia
Reszta pracy minęła mi mniej więcej w porządku, zarobiłam dość sporą sumę z napiwków więc byłam z siebie zadowolona. Było jeszcze w międzyczasie kilku klientów, którym najchętniej dałabym w twarz ale wiedziałam, że 'muszę być grzeczna' jak to kiedyś pouczał mnie Kris. Niedługo mieliśmy zamykać, a przy barze zostało może dwóch bądź trzech mężczyzn, którzy najwyraźniej nie byli w stanie sami wyjść z budynku. Zobaczyłam, że ktoś wchodzi do baru, a gdy zobaczyłam kto to był stanęłam jak wryta.
- Cztery shoty proszę! - krzyknął unosząc dwa palce w górę
- Już. - oprzytomniałam i po chwili podawałam mu kieliszki z trunkiem
- Dzięki. - odparł i wypił je, jeden za drugim
Zapłacił i najzwyczajniej w świecie wyszedł, a ja nie mogłam uwierzyć, że właśnie widziałam Zayna Malika. Osobę z tak bliskiego grona Nialla, który kiedyś był dla mnie praktycznie wszystkim.
_____________
Więc co sądzicie? :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)